Kiedy po południu, 15-tego sierpnia, szłam przez naszą wspólnotową piękną, choć skromną wioskę i słyszałam radosne krzyki dzieci, widziałam mieszkańców- różny wiek, narodowość, zdrowi i nie bardzo, siedzących wokół domów, małego Bogdana w samochodziku pod opieką dziadków, uchodźców- to może był kawałek Nieba, o którym marzymy i na które czekamy. Każdy z nas nosi w sobie ból i cierpienie. Oby te chwile były ukojeniem tu i teraz w oczekiwaniu na życie po tamtej stronie. To nasza republika biedaków. Tu uczymy się żyć w pokoju. Jedyna walka, jaką można i trzeba toczyć to walka o życie i miłość. W tej chwili, na szczęście- bez strzelania prawdziwą amunicją. To walka o miejsce dla każdego, kto chce tu żyć z nami pod polskim niebem /żeby było patriotycznie/. O miejsce dla najsłabszych i tych, którym się nie powiodło. Może w życiu zrobili mniej głupstw niż ci, co brylują, ale mieli mniej szczęścia, byli słabsi lub gorzej się urodzili. Ta walka może kosztować. Czasem- życie. A często przykrości, niezrozumienie, może utratę stanowiska czy pracy.
Like this:
Like Loading...