Rekolekcje Wielkopostne
Serdeczna atmosfera, świetne miejsce i wspaniali ludzie w kieleckim Duszpasterstwie Akademickim na Wesołej. No to do posłuchania:
Serdeczna atmosfera, świetne miejsce i wspaniali ludzie w kieleckim Duszpasterstwie Akademickim na Wesołej. No to do posłuchania:
Tego przytupu, odwagi i spokojnej ufności życzę, choć zamęt wdziera się w każdą szczelinę naszego życia. Może trzeba, żebyśmy stali się ową kotwicą? Uczepioną do….no właśnie, do czego? Do kogo? Do Chrystusa, a w wersji dla niewierzących- do dobra i przyzwoitości, a one są przecież ….wartościami ewangelicznymi, choć te sięgają jeszcze głębiej. Małym światłem wśród miliona gwiazd i ciemności nocnych.
Tak- obecność pisuarów w schroniskach dla ludzi bezdomnych jest zatwierdzona ustawowo. A u nas nie ma i nie będzie. Ludzie na wózkach, o chodzikach, z zaburzeniami głowy i równowagi, z urządzenia owego nie mogą- nie potrafią korzystać. Najwyżej oprą się lub usiądą na tym i zwalą się okaleczywszy. Bo najważniejszy jest, proszę państwa, PISUAR. Nic to, że powierzchnia domu ogromna, wspólna przestrzeń wielka i piękna, wszystko przystosowane do niepełnosprawności, łącznie z windą i łazienkami i….. brakiem pisuarów właśnie. Nagrody za przyjazną niepełnosprawnym architekturę też.
Mam wrażenie, że żyjemy trochę jak lodołamacz. Posuwamy się pomalutku, przedzierając się przez warstwy lodu i w zamęcie. Lodołamacz ma trzymać się kursu. Trzymajmy się kursu. Kursu na miłość i miłosierdzie. Na solidarność i życzliwość. W historii bywały okresy bardziej burzliwe. Również w historii Kościoła. I te czasy wydały – paradoksalnie- wielkich świętych i ludzi wielkich niekanonizowanych. Nie oglądali się ani nie szukali usprawiedliwienia w złych czynach innych, czasem tych, którzy powinni świecić przykładem. Szli i robili swoje, wierni przykazaniom i miłości Boga i bliźniego.
Dostrzec piękno niewidzialnego. Tego, z którym nie liczy się nikt, bo chory, stary, niepełnosprawny. Tylko kłopot z nim i kosztuje. Tak, nie ukrywajmy. Kosztuje i dlatego, choć jeszcze głupio jakoś o tym mówić głośno, to zmierzamy do hm….nazwijmy to ładnie- ograniczenia kosztów. Zarówno materialnych jak i trudu wspierania słabszych, niesienia ich we własnym życiu. Unikamy cierpienia i wysiłku, pracy nad miłością i nad sobą. Ma być łatwo i przyjemnie, najlepiej za friko. Cóż, tak się nie da. To „łatwo i przyjemnie, bez wysiłku” kończy się zwykle „trudno, nieprzyjemnie i z wysiłkiem”.
Objawienie to spotkanie kogoś, kogo uznamy za Króla. Za Chrystusa- Syna Bożego. Może przydarzyło się nam takie ukryte objawienie- kiedy dostrzegliśmy Go w drugim człowieku? Tym cierpiącym jak On lub tym, który obdarza miłością i dobrocią jak On? Obdarza miłością i dobrocią każdego człowieka, bez różnicy. Jedno wiem: gdyby Trzej Królowie nie mieli odwagi szukać, to by nie znaleźli. Siedząc na ….nie znajdziemy. Pytanie tylko czego szukamy, albo lepiej: kogo szukamy?
Generalnie- zacznijmy się wreszcie do siebie uśmiechać życzliwie. Pan z KO do pani z PIS, babcia do wnuka, wnuk do babci, mama do taty i odwrotnie, biskup jeden do biskupa drugiego, ateista do księdza, a ksiądz do niedowiarka. Radość świąteczną niech widać będzie na naszych gębach i w naszych gestach. Uśmiech ciepły, życzliwy. Nie szyderczy śmiech czy drwina. Te zabijają.
Lubię ten czas przedświąteczny mimo zawirowań Artura. Ludzie starają się być dobrzy, przynajmniej większość. Myślą o tym, jak sprawić komuś przyjemność, z uwagą wybierają prezenty. Mnóstwo spotkań, wspólnych śpiewów, modlitwy tam, gdzie wymiar wiary jest ważny. Zauważamy tych, co mają mało lub nic.
Żaden system nie zwalnia nas od wrażliwości na drugiego człowieka. Czasem trzeba podać rękę wbrew systemowi. Wiara, że służby, pomoc społeczna czy medyczna zastąpi mi ludzki odruch życzliwości, pomocy, szacunku …
Jako, że dziś święto Chrystusa Króla, to z moim królem Arturem spędziliśmy godzin parę na oglądaniu bajek, odkrywszy wcześniej platformę, na której, przez internet, mnóstwo jest animowanej klasyki, choć nie …