Epidemia grypy żołądkowej u nas na wsi prawie zakończona. Ludziska nam chorują na tryliony innych świństw i- niestety- umierają. Ostatnio Pani Magda, która pracowała z nami wiele lat, prowadziła kiermasz z używaną odzieżą, Babcia Doroty. Dorota z Kubą szefują domowi dla chorych w Jankowicach. Tam też mieszkają z Anielką. Anielka zaś od niemowlęctwa pracuje z rodzicami i pewnie niebawem rozpocznie oficjalny staż. Lat ma cztery, ale główka mądra. Generalnie nasze dzieci od zawsze były “wplątane” w życie Wspólnoty, choć pewne zasady, w tym bezpieczeństwa, są żelazne. A teraz nasze wnuki….
Objawienie Pańskie czyli popularnie-Trzech Króli. W kolejce w warzywniaku dowiedziałam się, że tradycyjną potrawą w tym dniu są w Świętokrzyskim pierogi. Jedni mówią, że z serem, inni, że obojętnie z czym.
Objawienie to spotkanie kogoś, kogo uznamy za Króla. Za Chrystusa- Syna Bożego. Może przydarzyło się nam takie ukryte objawienie- kiedy dostrzegliśmy Go w drugim człowieku? Tym cierpiącym jak On lub tym, który obdarza miłością i dobrocią jak On? Obdarza miłością i dobrocią każdego człowieka, bez różnicy. Jedno wiem: gdyby Trzej Królowie nie mieli odwagi szukać, to by nie znaleźli. Siedząc na ….nie znajdziemy. Pytanie tylko czego szukamy, albo lepiej: kogo szukamy? Droga Trzech Króli nie była z pewnością łatwa i bezpieczna. Kosztowała wysiłek i….musiała kosztować kasę. I nie wiedzieli, dokąd idą ani co w istocie zobaczą. A jednak: dotarli i uwierzyli, że to poszukiwany Król. Hm…w szopie, malutkie dziecko. Wielu uznałoby ich za naiwniaków i głupców. A mówimy o trzech Mędrcach. Hm….
I kolejne pytania: co zobaczą w nas ludzie, którzy szukają? Jaką drogę im wskażemy? Jaką gwiazdę? Dokąd ich zaprowadzimy? Co im pokażemy? Co im powiemy?
I to by było na tyle. Artur wrócił z Szańskiej/ czyli z Łopuszańskiej/ od Mikołaja i Gabrysi, którzy go zabrali na parę dni i natychmiast zażądał Harrego Pottera w telewizorze, bo tam mu puszczali. Uf…przy pomocy Marcysi udało mi się uruchomić. Następnie dzień cały pilnował nowości: robota odkurzającego o imieniu Gienek. Spokojnie, kupiony za grosze, ale lata po domu i sprząta, a do tego ma światełka. Synek zafascynowany, a skończył zabawę ciężkim atakiem padaczki. Ale podłogi czyściutkie, co cudem jest przy jego stadzie psów. Na szczęście czas temu jakiś, na skutek odcięcia od mszy św, bo nie zawsze mogę wyjść do kaplicy /patrz synek/ odkryłam kolejny gadżet. Kamera na wifi i mszę mamy na żywo. Wystarczy tylko wyskoczyć na chwilę do Komunii. Tak to technika wspomaga czystość w domu i pobożność. Resztę trzeba ogarnąć samemu. Bo chyba nie wynajdą ludzie maszynki do miłości, współczucia, solidarności….Tego nie zastąpi AI ani żaden gadżet.
Nad-obowiązkowo
Każdego dnia mijam tłumy
przechodzę obok kobiet i mężczyzn
nie widząc ich.
Jednak od czasu do czasu
pośród zgiełku i zamieszania
spotykam spojrzenie
spojrzenie pełne głębi.
Można powiedzieć, mój Panie,
że to spojrzenie jest trochę Twoje,
jak zaproszenie do odrobiny miłości,
trochę głębi.
Naucz mnie , Panie, czytać znaki,
te, które stawiasz na mojej drodze,
aby mi pomogły wybierać
między tym, co istotne a tym bez znaczenia.
Daj mi, mój Boże, twoją mądrość.
Ks.Robert Riber