Dziękuję Internetowym Służbom Ratowniczym w osobie Patryka, który kolejny raz poświęcił kilka wieczornych godzin na ratowanie tego bloga z rąk tajemniczych chochlików.
Kończymy szychtę 2015. Kupnem pralki dla naszych Przyjaciół, którym w zeszłym roku dom co nieco przerobiliśmy, tak, że jest teraz “ciepła woda w kranie i dla każdego spanie”. /dopisek mojego pomysłu/. Pralkę mieli z darów, więc leciwą i zdechła przed Wigilią. I jeszcze krótka akcja nakarmienia rodziny imigrantów w ….Opolu. Udało się zorganizować akcję w kilka godzin i przy pomocy dobrych Opolan dzieciaki mają co jeść. Nasza “mafia” jak widać ma wszędzie wtyki.
Rzutem na taśmę jeszcze jeden dom załatwiliśmy dla rodziny, która bez domu się znalazła. Wynik jak na ten rok niezły: jeden dom rozbudowany do ludzkich warunków, dwa kupione. Możecie być, wszyscy Przyjaciele dumni: Ci, co dali kasę, Ci, co budowali, transportowali, dawali i wozili meble itd. oraz Ci, co nas wspierają dobrym słowem i modlitwą. Szczęście tych ludzi jest ogromne. I wierzcie mi- potrafią podziękować i być wdzięczni.
Wszyscy, o których wiemy na dzień dzisiejszy nakarmieni i mają węgiel. Komu się dało- pomogliśmy na naszą miarę i umiejętności: dachem nad głową/ok.1000 osób/, leczeniem, miejscem pracy, żywnością, odzieżą, stypendiami, wycieczkami, zajęciami edukacyjnymi i-mam nadzieję, dobrym słowem i pociechą. Wszyscy wspólnie, bo my-Wspólnota nie mamy nic. Można startować na nową zmianę 2016. W końcu Opatrzność nie ma przerw w robocie. A jak komuś nie potrafiliśmy pomóc, to niech Pan pośle mu innych ludzi, którzy go wesprą. On jest Wszechmocny, my nie.
Czy było trudno? Oczywiście. Czy było warto. Jasne. Czy nam się nie znudziło? Nie. Czy jesteśmy normalni? Nie. I to wszystko wyjaśnia. Ot, szurnięte katole z odchyłem na fundamentalizm. I tak sobie dzisiaj z tą praleczką jedziemy Mikuś i ja, zachód słońca piękny, i doszliśmy do wniosku, że fajnie jest robić świat lepszym. Po prostu. I fajnie jest być w tej robocie w dobrym towarzystwie tysięcy innych specjalistów w branży. To jedyna praca, której nie zabraknie do końca świata.
Święta minęły spokojnie, bez większych strat w ludziach, oprócz opisywanej straty bolesnej-śmierci pani Asi z Jankowic. I faktu, że w Jankowicach prawie zamieszkaliśmy z dzielną Policją. Najpierw z powodu tragicznej śmierci Asi, potem przyszli zgarnąć naszego mieszkańca, nie wielkiego jakiegoś przestępcę, że pilne było tak, żeby nie poczekać z tym kilka dni, a następnie, w chwili, kiedy Tamara miała siadać do kolacji z mieszkańcami – przybyli raz jeszcze, żeby ….przesłuchać panią Krysię, niepełnosprawną kobietę, Bogu ducha winną, oskarżoną przez parę byłych naszych mieszkańców bezdomnych o właściwie nie wiadomo co. Bo to ją ci ludzie wykorzystali naciągając na wydatki, drobne, choć to biedak jest, ale zawsze. Sami nie mieli nic, więc niczego, nawet gdyby chciała, zabrać im nie mogła. Typowi pieniacze i naciągacze. To dodatek do naszej pracy: tłumaczenia się z oskarżeń stawianych przez ludzi mających problemy psychiczne. Każde z całą powagą rozpatrywane przez wszystkie służby. Tamara się postawiła i Krysia zjadła w spokoju Wigilię. A może to byli pastuszkowie lub Trzej Królowie, ci Policjanci? Kto wie?
Jeszcze Sylwester i wtedy można odetchnąć. Oprócz Artura. Bo to jest tak:
-24 grudnia: ubieramy choinkę i dajemy się wykąpać. Czekamy do wieczora. Ja jem Wigilię z mieszkańcami, Artura przytrzymuje Melinda w domu, żeby nie rozbił imprezki. Jedziemy do Nagorzyc na Wigilię z dziećmi.
-siadamy do wigilijnej kolacji, ale natychmiast wstajemy: trzeba rozdać prezenty, bo Artur zaczyna wybierać sam spod choinki.
-Artur dostaje dziesiątki torebeczek i pakunków/nie chodzi o jakość, tylko o ilość/. Pakuje wszystko i żąda natychmiastowego powrotu do domu. Żegnaj zupo grzybowa i rybko!
-w domu wyrzucamy wszystko na łóżko. Każdą rzecz oglądamy. Po godzinie Artur ociera pot z czoła i mówi: “starczy prezent”. Jemy bułki z serem, bo przysmaki są w domu chłopaków, a ja nie mogę go samego zostawić, żeby coś przynieść.
-25 grudnia: emocje opadają, przychodzi refleksja. Artur chce się kąpać i czeka na kolejnego św.Mikołaja.
-30 grudnia: jak 25 grudnia.
Odwieczna tęsknota za nieprzerwanym szczęściem. Chwilo trwaj! Synku, Raj dopiero przed nami, a na razie chwila takiej przyjemności musi wystarczyć na cały rok. Znajdujmy inne chwile, inne przyjemności w szarym życiu. Większość nawet nic nie kosztuje, jak spacer z psem. Nawiasem, przyjemność to ma Artur, pies nieco mniejszą, bo go nie spuszcza ze smyczy. Cóż, taka psia służba.
Nad-obowiązkowo
Św. Franciszek wraca z bratem Leonem do klasztoru.
“Z radością na nowo podejmując swój marsz, zaczął śpiewać. Ujęła go łagodność Boga, wielka i potężna łagodność Boga.
-Ty jeden jesteś dobry. Ty jesteś Dobrem. samym Dobrem. Jesteś naszą wielką łagodnością. Jesteś naszym życiem wiecznym, wielkim i wspaniałym Panem-powtarzał.
Obraz Ukrzyżowanego nie zniszczył radości Franciszka, wręcz przeciwnie. I Leon pomyślał, że to właśnie on powinien być jej prawdziwym źródłem, bardzo czystym i niewyczerpanym. Obraz upokorzenia i bólu był tym światłem, które oświecało jego kroki. To on odkrył przed nim stworzenie. On pomógł mu ujrzeć poprzez wszystkie podłości i zbrodnie tego świata doskonałe pojednanie i już wypełnione najwyższe Dobro, które jest początkiem wszystkich rzeczy…”/Eloi Leclerc-Mądrość Biedaczyny/