Po dłuższej przerwie w pisaniu, ale nie w życiu- wracam tutaj.
Zamęt w świecie, w kraju, w Kościele może przerażać albo zniechęcać. Podbijany przez newsy lubujące się w podgrzewaniu emocji, a zwłaszcza tych złych emocji.
Cierpliwe budowanie świata miłości, życzliwości, pokoju i miłosierdzia wymaga odwagi. Tej odwagi i trwania życzę sobie i każdemu. Nie dajmy się rozmyć w brudnej wodzie.
Nasze domy są pełne ludzi. Dla niektórych jesteśmy często ostatnią przystanią. Wczoraj zmarła starsza pani z Ukrainy. Niedawno inny stary, schorowany człowiek. Na obczyźnie, wyrwani na stare lata ze świata, który znali i kochali. Na szczęście w Sandomierzu jest parafia prawosławna, więc żegna ich bardzo miły ksiądz zgodnie z tradycją, w której żyli. Dziś jest Dzień Uchodźcy.
Lato to czas remontów. Już mi ręce opadają, bo co chwila coś się sypie w starszych budynkach, a w nowiutkich, wypełnionych wypasionymi systemami jak na stacji kosmicznej- awarie. No i trzeba znów budować, bo poły namiotu ciasne, a ubogich wielu. Tym razem w Jankowicach. Dla starszych osób z niepełnosprawnym dorosłym dzieckiem.
Kilka miłych spotkań przerywało codzienność. A to nagroda tygodnika Wprost, a to zlot Małgorzat w Krakowie, a to otwarcie pięknej, ogromnej pergoli w domu w Warszawie, jako miejsca oddechu dla naszych mieszkańców. Profesorowie, studenci, architekci i przedsiębiorcy- razem byliśmy z naszymi mieszkańcami. Mam poczucie, że bywając w tzw.wielkim świecie łączę obydwa: ten mały, słaby, pokiereszowany i ten, któremu się udało. Co nie znaczy, że ten drugi nie musi ciężko pracować i walczyć z trudnościami. Znaczy tyle, że miał lepszy start, nie popełnił wielkich głupstw, albo też uszły mu na sucho, lepiej się urodził i pod lepszym niebem- bez wojny, prześladowań.
Może temu „wielkiemu” jesteśmy potrzebni? My, mali, zależni od innych. W każdej chwili codziennego życia- jak Artur, mój syn, który kołdry sobie porządnie nie naciągnie, kanapki nie zrobi, nie wymyje się ani nie ubierze? Jak byłby świat bez Arturów? Niezdolnych do pogardy, walki o władzę, zazdrości, cieszących się z kilku śrubokrętów? Ostatnio był z Mikim w markecie budowlanym i wykupił chyba cały ich zapas i kilkanaście dziecięcych parasolek. Na szczęście market bardzo tani.
Zależni od polityków co organizują, a przynajmniej powinni – kraj dla każdego. Zależni od ludzi dobrej woli, którzy się z nami dzielą. A przede wszystkim zależni od Bożego Miłosierdzia, które często przychodzi przez ręce tych, którzy dziur w kościelnych posadzkach nie wybijają. To ubogi może być zaczynem pojednania.


W miłości liczy się wierność i trwanie. Trwajmy więc i nie dajmy sobie tego trwania odebrać. I sami sobie nie odbierzmy.