Wielka akcja sadzenia drzewek w Zochcinie i Nagorzycach zakończona. W Jankowicach pewnie jeszcze sadzą po nocy, bo zażyczyli sobie 200 sztuk. A Warszawa dostanie jutro. Z sadzeniem drzew jest tak, że efekt widzą najczęściej następne pokolenia. Zwłaszcza, jak sadzący nie mają już 20 lat. Czyli czysta, bezinteresowna praca dla dobra świata i ludzkości. Rajscy ogrodnicy nam to powinni policzyć. 
W Nagorzycach cieniutko się zrobiło, bo wyjechała pani Tereska. Catering odpadł, przynajmniej na razie. Inżynier z Tamarą zalatani więc trudno liczyć, że coś nagotują. Zęby w ścianę. Ale będzie dobrze i ewentualni goście nie będą siedzieć o chlebie i wodzie. Co poniektórzy poszli, jak co roku wiosną w siną dal, czyli używać, alkoholu, rzecz jasna. Tyle lat w tym żyję, ale ciągle nie mogę się nadziwić sile tego nałogu. I tym bardziej chylę czoło przed mieszkańcami, którzy walczą pazurami o trzeźwość. 
Jutro impreza z okazji 80-tej rocznicy urodzin Jacka Kuronia. Wspomnienie będzie w Warszawie. Jadę załatwiać kilka spraw i jak starczy sił, to wpadnę. Choć różniliśmy się wiarą-niewiarą, to byliśmy przyjaciółmi. Mądrym i uczciwym był człowiekiem Jacek, zatroskanym o innych i dobro wspólne. Wrażliwym do bólu. W pamięci masowej pozostał w postaci „kuroniówki” czyli zasiłku dla bezrobotnych. Młodym uświadamiam, że był pierwszym ministrem od spraw społecznych w wolnej Polsce. W dramatycznej sytuacji przemian gospodarczych. A były to czasy, kiedy jak był problem, to dzwoniło się do ministra i załatwiał, jeśli mógł. Wszystko dopiero powstawało. Ciekawe, że lepiej rozumiał nasze życie z ubogimi niż niektórzy ludzie Kościoła. 
Czasem ktoś uczciwie szuka prawdy i nie zostaje mu dana łaska wiary. Czyli po prostu nie dociera do Prawdy.  To wielka tajemnica.  Ceńmy zatem wiarę, jeśli ją mamy, bo to dar. Chuchajmy i dmuchajmy, żeby nie stracić.  Prośmy, jeśli jej nie mamy, lub prośmy za innych, którzy jej nie mają. A ci szukający tu na ziemi, spragnieni i nie znajdujący źródła, mam nadzieję, spotkają Wodę na drugim brzegu. I odnajdą pokój.

Nad-obowiązkowo

VII w jeden
 z najpopularniejszych
świętych krajów
 francuskojęzycznych,
zawsze z łopatą
średniowieczna miniatura
uzdrowienie wrzodów

Św. Fiakr – Fiakriusz -patron ogrodników. Od jego imienia pochodzi nazwa fiakier- czyli dorożkarz. Dlaczego- nie mam pojęcia! Syn króla Szkocji, znakomicie wykształcony i wychowany, przeniósł się do dóbr ojca na terenie Francji w poszukiwaniu samotności i życia tylko z Bogiem. Od miejscowego biskupa dostał kawałek ziemi, założył klasztor, uprawiał ziemię i plonami karmił wzrastające rzesze biedaków szukających wsparcia i uzdrowień, które czynił masowo, zwłaszcza z  wrzodów, nowotworów i  hemoroidów. Znajomość zielarstwa cudotwórczość mocno wspierała. Z czasem plony nie wystarczały na wykarmienie rzeszy ludzi. Biskup pozwolił mu wziąć dodatkowo tyle ziemi, ile zdoła obejść jednego dnia. Jako, że Pan Bóg jest dobrym ekonomistą, ziemia się rozszerzała pod stopami Fiakriusza i zgarnął ogromną przestrzeń. Ponoć po śmierci ojca poselstwo wybrało się do pustelni z prośbą o objęcie tronu. Przerażony wizją powrotu do świata, święty wymodlił zmianę swojego oblicza. Posłom wydawało się, że jest trędowaty i zmykali w popłochu

można mieć sympatycznego
świętego w ogródku
odmowa królowania
święto św.Fiakriusza/Fiacra/ we Francji