Flagi wywieszone, jutro na obiad rosół i mielone. Msza w intencji Ojczyzny też będzie.
Pani nasza Doktór zadzwoniła uradowana, bo wygląda na to, że udało się wcisnąć naszego mieszkańca, który żywcem gnije, na operację. Cezary porwał /dosłownie/ lekarkę z przychodni, żeby gościa obejrzała i szybciutko skierowanko wystawiła, coby trud naszej Doktorki nie przepadł wraz z szansą na życie biedaka. Lekko przestraszona lekarka, wszak Cezary chłop wielki i nie wygląda jak ministrant, papierek wystawiła. “Gwałtownicy zdobywają Królestwo Niebieskie”. Teraz tylko-oby nic się nie wydarzyło do poniedziałku.
Na Kongresie Obywatelskim byłam chwilę, jako, że grypa szaleje w Zochcinie. Inżynier mnie zawiózł i przywiózł, w ramach wsparcia, co przypłacił ….grypą. Kongres ów to wielka platforma dyskusji ponad podziałami. Może w Polsce jedyna? O Polsce właśnie. Ja, ze swojego kącika zwracam uwagę na pracę od podstaw. Judymów nam dajcie.
Judymów, którzy zostaną po lekcjach ze słabszym uczniem. Za darmo. Bo tak trzeba. Co pojadą z wizytą lekarską do staruszki, która do przychodni nie dojedzie. Za darmo, po godzinach, jak się inaczej nie da. Takich, co interes innych, zwłaszcza słabszych, przedłożą nad własny, choćby mieli na tym stracić. Wiem, są , ale chcemy więcej!
Marzy mi się Polska fundamentalnie katolicka. Zgłupiałam? Może.
Polska, w której każdy człowiek będzie traktowany z szacunkiem przez innych “każdych człowieków”. Bo tego uczy katechizm. Polska, w której wspólne dobro jest dzielone uczciwie. W której dzieci, starzy, chorzy i niepełnosprawni mają pierwszeństwo. Polska, w której oszustwo jest grzechem i wytykane palcami, a cwaniactwo jest be. Polska, w której okrzyk “chcemy więcej” ma nową treść: “Chcemy dać z siebie więcej”.
Polska, w której obcy nie jest obcy, a wszyscy się do siebie uśmiechają /nawet kierowcy/, bo nikt się nikogo nie boi.
W której pracowitość i zdolności są szanowane, krzywdy się przebacza, a skrzywdzonemu naprawia. W której posuwamy się na ławce, żeby zrobić miejsce przybyszowi i odziewamy nagiego i karmimy głodnego, nie pytając wprzód o rasę czy wyznanie lub jego brak. Bo to człowiek, Chrystus cierpiący. Polska, w której pogarda jest wstydem, a nienawiść i agresja wysłana na Marsa, bo Księżyc za blisko. Władza jest służbą, a rządzeni władzę wspierają w decyzjach i z szacunkiem krytykują, kiedy błąd popełni. No i władza słucha.
Tak uczy Kościół Katolicki, czyli powszechny. Ot, mój prywatny fundamentalizm. Katolicki. A w wersji dla niewierzących- Polska ludzi przyzwoitych.
No to zaczynam spełniać swoje marzenia. Jutro uśmiech na gębę i do roboty. Fundamentalnie i od podstaw. Polski się nie ma gotowiutkiej, z fabryki. Polskę trzeba budować stale. Tutaj. Make in Poland.
Nad-obowiązkowo
Ducha strzec w sobie, nie dawać się niczemu, ducha strzec, polepszać, doskonalić, a z ducha wszystko przyjdzie! Ta wielka wspólnota (ludów) ma być strzeżona przez wielkie charaktery, to większa siła niż wojska! Jaki mój charakter? Czem ja jestem w duszy swojej? Czy na mnie może się coś oprzeć, dobro rodziny, dobro fabryki, czy mnie można zaufać? Tego wielkiego dobra – Polski strzegą wielkie charaktery./ks.Jan Zieja ⇒Kazanie na 100 rocznicę śmierci Adama Mickiewicza/