Tak sobie, w drodze między pogrzebem bezdomnej kobiety na południu Polski, a Rzymem wpadł do nas Ks.Arcybiskup Konrad Krajewski. Papieski Jałmużnik czyli prawa ręka Papieża od dobrych uczynków. Papież mianował Go prosząc, żeby wyszedł i szukał ubogich. Nie musi wychodzić daleko, bo ma ich pod drzwiami, w Rzymie, na Lampedusie i we Włoszech, ale do tego się nie ogranicza. Trzeba tylko drzwi otworzyć, co robi dzień w dzień.
w kaplicy- Arcbp. Krajewski w trzeciej ławce, a Artur z biskupim brewiarzem
Zochcin jest, jak wiadomo, na trasie wielu VIP-ów i nie możemy się doczekać lotniska na naszym kartoflisku.
O ludziach bezdomnych, których ma pełne kieszenie, prysznicach, posiłkach i nowej noclegowni, którą do spółki z siostrami Matki Teresy i Jezuitami otworzył w Rzymie oraz imigrantach i poruszaniu sumień wymieniliśmy słów parę i pomknął w dalszą podróż pożyczonym samochodem. O ile wiem, własnego nie ma, a przynajmniej do niedawna nie miał. No, prawie stopa papieża ziemi ziemi zochcińskiej dotknęła.
Artur w lot chwycił brewiarz biskupi i Mikołaj dostał tęgie lanie w czasie akcji odbicia księgi z rąk synka. Ale w końcu naczelny autystyk RP dał się przekupić i Arcybiskup wyjechał z brewiarzem. Grunt to korupcja.
Po drodze do domu św.Marty Papież wpadł do nowej noclegowni przy Watykanie. Oprowadza Arcbp. Krajewski
Na Potrzebnej, jak zwykle w piątek wieczorem pełno. Weekend, porządni mają wolne, więc ludziska pchają się do nas. Już są materace na korytarzach. Na szczęście przypłynęło także sezonowe wsparcie, czyli starzy nasi mieszkańcy, co z wiosennym słoneczkiem w siną dal się udali. Jesienny zmierzch przygnał ich z powrotem, a że kadra to doświadczona/ jak trzeźwa/, to pomocna niezwykle przy obsłudze nowych i niezaradnych.
Wraz z licznymi nowicjuszami wszy gatunków wszystkich/są trzy/ zagrażają oraz świerzb. Przeglądy, czyszczenie i dezynfekcja, smarowanie i psikanie wszystkich części ciał- pełną parą. Bój to jest na śmierć i życie, a amunicja w postaci środków chemicznych kosztowna. Problem w tym, że jak się człeka już doczyści, to on sobie następnego dnia do kolegów wyskakuje no i wraca z nowym zastępem wroga. Taka robota.
Jeśli, drogi Czytelniku, zaczynasz się teraz nerwowo drapać, to zapewniam, że jeszcze nie ma gatunku wszy przechodzących przez internet, więc spokojnie.
Kończymy adaptację poddasza nad zochcińską przetwórnią, co przyda nieco miejsc. I przymierzamy się do ewakuacji mieszkańców sławnego, zabytkowego kurnika. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby rodzina owa Boże Narodzenie spędziła w ludzkich warunkach. Egoizm mój polega na tym, że nieswojo mi kłaść się do łóżka w miarę porządnego ze świadomością, że niezbyt daleko ktoś łóżka własnego nie ma. A jak już będzie miał, to wyśpię się bez wyrzutów sumienia. Tak to sprawdza się zasada: pomagając innym pomagasz sobie.
Nad-obowiązkowo
1866-1938 św.Sylwan z Góry Atos, Kościół Prawosławny
Nasz brat jest naszym życiem-mówił Starzec. Przez miłość Chrystusa każdy człowiek jest integralną częścią naszego życia na wieczność. Sylwan, krok po kroku doszedł do widzenia w przykazaniu miłości bliźniego jak siebie samego nie- jedynie normy etycznej, ale afirmacji ontologicznej wspólnoty ludzkiej egzystencji.
Starzec Sylwan z Góry Atos rozmawiał z innym mnichem, pustelnikiem. Ten, z nieskrywaną satysfakcją oznajmił: „Bóg odrzuci wszystkich ateistów. Będą się smażyć w piekle.”
Zasmucony starzec Sylwan zapytał: „Powiedz, proszę, jeśli znajdziesz się w Raju i będziesz mógł oglądać kogoś smażącego się w piekle, będziesz szczęśliwy i spokojny?”
-„Cóż robić? To z własnej winy się tam znajdą” odpowiedział pustelnik.
Zasmucony Starzec odpowiedział:
-„Miłość nie może tego znieść. Trzeba się modlić za wszystkich ludzi.”
I Starzec modlił się ustawicznie za wszystkich ludzi. Modlić się za siebie-to wydawało mu się dziwaczne. Jego dusza spalała się ze smutku z powodu ludzi nieznających Boga i Jego miłości i modlił się gorąco, żeby Pan w swojej nieskończonej miłości pozwolił im się poznać./wg.Arch.Sofronowa o św.Sylwanie z Góry Atos./