Akacja “węgiel” rozpoczęta. Już 3 rodziny dostały. Zostało jeszcze kilka. Na szczęście nie jest zimno, więc może po tonie starczy ludziskom na dłużej.
Starzy i niepełnosprawni, którym dajemy, jako obywatele “resztki z pańskiego stołu” czyli zasiłek stały w wys. do tej pory jakieś 540 zeta, w tym miesiącu na razie nie mają nic. Bo dostali podwyżkę, a jakże, do 604 zł. Tylko, żeby ten majątek OPS wypłacił, musi ów OPS wysłać decyzję do obywatela, obywatel musi podpisać i urząd musi zwrotkę odebrać. Jako, że urząd ma czas, to niejeden jeszcze nie wysłał. Nasi mieszkańcy mają co jeść, bo są u nas. A ci, co u nas nie są, czyli 99,99999% zasiłkowców, co ma jeść w czasie krążenia papierów? To nie kasa na zbytki, tylko na chlebek i margarynkę, bo na więcej i tak nie starczy. Ech!!!! Toż to brak wyobraźni i lenistwo zwyczajne.
Z wiadomości dobrych- jest szansa, że jedna z rodzin zamieni kurnik na dom. Jesteśmy na etapie szukania lokum. Już prawie kasiorka się uzbierała na cosik lepszego niż buda z desek, do tego z desek zabytkowych.
Jedna pani mi anonim napisała. Nawet konto mailowe założyła specjalnie jako anonim. Skarży się kobitka, że dziecko w świetlicy po sobie posprzątać musi, tuszów do drukarki zabrakło oraz piłki w lecie nie było. I jeszcze, o zgrozo, jak dzieciaki ukradły takie coś do gier komputerowych, to ci, co chcieli z komputera korzystać musieli się zrzucić na nowe to coś, boć doskonale wiedzą, kto ukradł. Po piątaku, nie więcej. Tusze oczywiście są, piłki też były, choć jest to nasza i sponsorów dobra wola, że są, a za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiadają rodzice. Co do sprzątania, to chyba jasne, że za służbę trzeba będzie w życiu zapłacić, a że niewielu na to stać, to się trzeba nauczyć sprzątać samemu. Po sprzątaniu dziecięcym i tak sprzątają panie, ale zasada jest i już. Dodatkowo pani owa, zatroskana o los swojego syna, nigdy ręki nie przyłożyła do istnienia świetlicy. Cierpliwe drążenie i może za kilka lat…..
O czym nas informuje ten niemądry mail? O kondycji części spośród nas. “Sie należy” bez zobowiązań. I o niemiłym nawyku anonimowego donosicielstwa. Braku wychowania w szkole, kościele, rodzinie do dzielenia się i służby. Jednostkowy przypadek? Niestety nie. Siostry mające stancję dla studentek opowiadały, że rodzice dzwonią oburzeni, iż dorosłe pociechy muszą sprzątać toalety. Po sobie, rzecz jasna. Duszpasterze akademiccy łamią sobie głowy jak tu młódź przekonać do zaangażowania w konkretne działania. Gdzieś nam coś umyka między teorią a życiem.
A inna pani, wdowa, co ma 10 dzieci, nigdy niczego nie potrzebuje. Ogarnia siebie i rodzinę, harując w pocie czoła, do spółki ze starszymi dziećmi. W końcu przyznała, że wersalka by się przydała i stół. No i wypytana szczegółowo/trzeba umieć postawić pytanie/ przez Agnieszkę- że węgla mało udało się jej kupić. Kobieta dzielna i zwyczajna. Bieda z godnością, bez frustracji i zawiści.
Nasz Grzegorz Syryjczyk już wszystkie papiery ma i nawet dzisiaj pesel dostał. Znaczy jest, bo jak nie masz pesel-u to cię nie ma. Polak z niego całą gębą się robi. Kaszankę na obiadek wsuwa, a ostatnio dostał prezent: Małgosia z Francji przysłała paczkę z syryjskimi przysmakami. Podzielił się słodkościami. I jaki był szczęśliwy, że….ma się czym podzielić.
A w Warszawie:
Tak to chyba jeszcze nie było, żebyśmy mieli od razu sześć miejsc wolnych dla facetów na Łopuszańskiej. Chłopaki poszły na wynajem – jedna ekipa zbiorowo w trójkę wynajęła razem pokój. Jeden z nich popłynął od razu, wrócił do nas pijany – skończyło się awanturą w środku nocy i strażą miejską następnego dnia… A miejsca w mgnieniu oka się zapełniają.
Pani Kasia z padaczką mieszkała z nami ponad rok. Wyprowadziła się do mieszkania socjalnego. Po niecałym miesiącu dostała ataku na przystanku. Jest po operacji po urazie głowy, trafiła do ZOL-u. Co dalej? Nie wiadomo..
Pani na Stawkach wróciła z dyżuru 24-godzinnego w ochronie – z udarem..
Amerykanka śpiewa hymny Panu Bogu – miło – tyle że “na głos” dziewczynom w pokoju, o 4 rano, obok dyżurki gdzie śpi (właściwie już nie śpi) dyżurna p.Ewa lub na zewnątrz, na deszczu.
Od rana proszono, żebyśmy przyjęli panią ze szpitala z gipsem aż do podudzia i owrzodzeniem. Przywieźli ją o 21:30 – pewnie chodziło o to, żeby trudniej było ją odesłać, gdyby nie była w stanie wejść do schroniska. Na szczęście jakoś się “wczłapała”./Sylwia-dom na Łopuszańskiej i dla kobiet na Stawkach/
I gdzie tu szukać duchowych wzlotów i uniesień? Mistycznych przeżyć też jakoś brak wśród prozy życia. Tylko nadzieja pozostaję, że póki trwamy, “nasi” mają gdzie głowę skłonić, choćby na chwilę przerwy między jednym a drugim alkoholowym ciągiem, w swojej chorobie, szaleństwie lub nieporadności. Trwanie ma wartość największą. Bóg trwa. W miłości.
Nad-obowiązkowo