Oprócz nauki do obrony licencjatu, która coraz bliżej, czasem słyszę różne ciekawe historie mieszkańców z Potrzebnej. Ostatnio mamy dwóch typowych łazików, to znaczy uważają Potrzebną za taką lepszą noclegownię z ambulatorium (trochę jak model szwajcarski). Jeden z nich wychodząc ze szpitala otrzymał w wypisie następujące wskazania: “Nie wystawiać się na działalność przestępczą osób trzecich”. Bo do szpitala trafił po bójce z braćmi pijakami.

Inna historia to pewien Pan, z lekka ograniczony umysłowo, wystarczająco jednak aby nie umieć określić gdzie jest, gdzie był i dokąd idzie. (Chociaż wielu ludzi z tym ostatnim ma problemy na co dzień, ale wynika to przeważnie z czego innego). Pan X  trafił w środę do szpitala z podejrzeniem “ostrego brzucha”, a został tam zawieziony przez Cezarego. W piątek natomiast wypisano go z rozpoznaniem niewiadomego nowotworu… Tyle, że  mogli zadzwonić na Potrzebną, że Pan X zostaje wypisany. Gdzie tam, policja do nas dzwoni za chwilę (dwa dni później) i pyta jak był ubrany w środę, bo ostatni go widzieliśmy i proszą o zeznania… ZARAZ! Ale przecież do piątku był w szpitalu to jak MY mogliśmy Pana X widzieć ostatni? Policję zawiadomiła bratanica, która szukała wuja u nas. My-że w szpitalu, a szpital, mimo, że miał przywieźć z powrotem pacjenta do nas lub przynajmniej zadzwonić, puścił człowieka na ulicę. Też zgłosiliśmy zaginięcie i dzielni strażnicy miejscy w końcu znaleźli Pana X w Jankach. Podrapanego i nieco poobijanego. Trafił powtórnie na Potrzebną. Janki niby nie daleko, z 15 km, nie mniej to odległość jaką pokonał w 3 dni błąkając się Pan X. Zmarznięty i głodny.  /Tomasz ze schroniska dla chorych na Potrzebnej/.  

Nad-obowiązkowo

Opowiada mi ktoś, jak został potraktowany w przychodni wielkiego miasta. Lekarz stwierdził migotanie przedsionków i zalecił udanie się do szpitala tramwajem, dając skierowanie. Ok, może gdzie indziej zawieziono by pacjenta do owego szpitala, u nas trzeba samemu się doczołgać. Ale…..jest jedno ale….Ów opowiadający przez dość długie życie nie zadbał o siebie, swoją przyszłość, długo nie pracował, nie płacił składek na NFOZ, a ubezpieczenie zdrowotne ma opłacane jako bezrobotny. I nie jest niepełnosprawny.

Po pierwsze– oczekując od innych, że będą dobrze wykonywać swoje obowiązki, a państwo działać jak należy, musimy zrobić rachunek sumienia: co każdy z nas zrobił dla innych i dla owego państwa, czyli społeczeństwa. Czy nasze życie przyczyniło się do dobra wspólnego, czy chevre-grimpee-sur-le-dos-d-un-mouton_125691_w460też dużą jego część przechlapaliśmy jadąc na plecach innych? chatons-courte-OK-echelle                      A może – wykorzystując w sposób nieuzasadniony tych “innych”?

Może sprząta po nas matka, skarpety pierze żona,  bierzemy zasiłek dla bezrobotnych pracując na czarno, albo też zatrudniamy ludzi na czarno, bierzemy zwolnienie z pracy, żeby sobie dorobić na boku?

Może jednak słabsi mogli sięgnąć wyżej korzystając z naszych pleców? Niech nam się nie wydaje, że to Pana Boga nie obchodzi.

Po drugie państwowa portmonetka nie jest bez dna. Jeśli do niej nie dokładamy, a korzystamy z wydatków, to ktoś inny musi albo dołożyć podwójnie, albo też dostaną wszyscy po równo, czyli każdy mniej. I ten, co rzetelnie wkładał i ten, co nie wkładał nic. Ale to “po równo” będzie po prostu mniejsze dla obu. No i trzeba ganiać do szpitala na piechotę i nie narzekać.social_justice_575x325px_02

Prosty ten rachunek może być także rachunkiem naszego sumienia. I na nic wymówki, że wszyscyimages przecież, że politycy, prezesi i inni też tak robią. Czymś musimy się wyróżniać, my, chrześcijanie. Nie wystawiajmy się na działalność przestępczą osób trzecich/tutaj=nie gódźmy się na niesprawiedliwość/  i sprawdźmy, dokąd idziemy. Z prądem można wpaść na mieliznę.

Chcemy lepszego świata, to go róbmy.

Nad-obowiązkowo-dodatek specjalny

Przed wieloma laty pewien pustelnik, znany później jako święty Sawin, mieszkał w jednej z okolicznych grot. Vis­cos było wówczas przygranicznym miasteczkiem, zaludnionym przez zbiegłych bandytów, przemytników, prostytutki, łotrów i awanturników poszukujących towarzystwa ludzi sobie podobnych, morderców zbierających siły przed kolejną rzezią. Najgorszy z nich Arab imieniem Ahab, panował nad całą okolicą, ściągając ogromne po­dat­ki od wieśniaków, którzy starali się mimo wszystko jakoś wiązać koniec z końcem i godnie żyć. Pewnego dnia Sa­win opuścił swoją grotę, udał się do domu Aha­ba i poprosił go o nocleg.

– Czyżbyś nic o mnie nie słyszał? – roześmiał się szyderczo Ahab – Jestem łotrem, który ściął wiele głów na tych ziemiach. Twoje życie nic dla mnie nie znaczy.

– Wiem o tym – odrzekł Sa­win. – Ale dość już mam mojej pustelni i chciałbym przynajmniej jedną noc spędzić pod twoim dachem.

Aha­bowi nie w smak była sława świętego, która mogła równać się tylko z jego sławą – nie chciał się nią dzielić z kimś tak słabym jak Sa­win. Dlatego postanowił zabić go jeszcze tej samej nocy, aby pokazać wszystkim, że to on jest jedynym prawdziwym władcą Viscos.

Jakiś czas gawędzili. Aha­ba poruszyły słowa świętego, jednak był człowiekiem podejrzliwym i od dawna nie wierzył już w Dobro. Wskazał Sa­wino­wi łóżko i ku przestrodze zaczął ostrzyć nóż. Sa­win przyglądał mu się przez jakiś czas, po czym zamknął oczy i zasnął.

Ahab ostrzył nóż przez całą noc. Wczesnym rankiem, gdy Sawin obudził się, ujrzał Aha­ba płaczącego przy jego posłaniu.

kaplica w miejscu pustelni św.Sawina. Pireneje, Francja

– Nie wystraszyłeś się mnie, ani też pochopnie nie osądziłeś. Ty pierwszy spędziłeś noc pod moim dachem, wierząc że jestem dobry i zdolny dać schronienie potrzebującym.

Ponieważ uwierzyłeś, że mogę postąpić uczciwie, nie mogłem zrobić inaczej.

św.Sawin
św.Sawin- daty jego życia nie znane, między V a IX wiekiem. Pochodził z Hiszpanii, przeniósł się do Francji, został mnichem, potem pustelnikiem. Po śmierci jego ciało przeniesiono do opactwa, które dziś jest kościołem parafialnym pod jego wezwaniem. Relikwie nadal spoczywają w głównym ołtarzu

Z dnia na dzień Ahab porzucił bandyckie życie i zaczął na swoim terenie wprowadzać zmiany. Wtedy to Viscos przestało być   przygraniczną kryjówką dla szumowin i stało się ośrodkiem handlu /P.Coelho/