Nasza serdeczna Przyjaciółka/lat 98/ dzwoniła spanikowana z Kanady, w przekonaniu, że pogrzeb w zeszłym tygodniu był pogrzebem Inżyniera. Ktoś jej doniósł info z mojego bloga, ale niezbyt dokładnie. Kolejne potwierdzenie, że czytać należy dokładnie i ze zrozumieniem. Swoją drogą to drugie zaczyna być sztuką elit, bo wszelkie badania pokazują, że pisać i mówić tak, żeby inni zrozumieli oraz czytać ze zrozumieniem coraz mniej ludzi potrafi. Stąd się biorą awantury, waśnie i wzajemne obrażanie się. Wszak łatwiej jest powiedzieć „głupi jesteś” niż rzeczowo odpowiedzieć. W Toruniu pewna starsza pani, aktorka nadal ucząca sztuki wymowy i mowy, słuchająca moich konferencji, dała mi like’a. Otóż mówić nauczyła mnie praca w szkole dla dzieci upośledzonych. Trzeba było: bardzo prosto, bardzo jasno i bardzo krótko. Słuchacze byli niezwykle wymagający, a swoje niezadowolenie natychmiast manifestowali chodzeniem po klasie lub nawet wychodzeniem z klasy. Polecam takie kursy. A z owego like’a jestem dumna. Od fachowca w końcu.
We wszystkich domach żniwa ludzkiej dobroci, czyli łapiemy co się da i co kto przyniesie. Po Świętach też będzie trzeba jeść, a i „naszych” jest mnogo i coraz więcej. Kierowcy i zaopatrzeniowcy jeżdżą w kółko. 1000/słownie tysiąc/ pierogów w schronisku dla chorych leży w zamrażarce. Uwaga: własnej roboty! Pobili rekord mojej mamy, która kiedyś zrobiła 300. Ale ona była sama, a tu-praca grupowa.
Katastrofa ekologiczna w akwarium zmusiła mnie do działań, zanim animalsi zapukali do drzwi. Całe popołudnie czyściliśmy z Irkiem i Adamem przy akompaniamencie wrzasków Artura: „Oddaj rybę”. Ten sam Artur zobaczył w supermarkecie karpie pływające w basenie. Zawył z zachwytu, a ja w panice uciekałam, mając wizję konieczności wykupienia całego pojemnika z zawartością pod groźbą demolki kilku stoisk. Życie z autystykiem jest pełne zdarzeń nieoczekiwanych i zmusza do przewidywania każdego słowa i gestu. Od tygodnia zabronione są u nas słowa: prezent, św. Mikołaj, choinka itp. kojarzące się z wiadomą uroczystością. Facet ma łeb i niby nic nie wie, ale jednak dobrze wie. Jak się komuś wyrwie nieopatrznie, to mam kilka godzin nie-pokoju.
K
ot skorzystał z zamieszania i zabrał się za łapkowanie, czyli wędkowanie łapką w zbiorniku z tymczasowo umieszczonymi tam rybkami. Tamara pogoniła łajdaka w ostatniej chwili, choć nie jestem pewna, czy jakiś maluch nie zniknął. Kocur miał minę zadowoloną. Nie ma przebacz, nawet w Adwencie i nawet wśród zwierząt skądinąd „kościelnych”. Może za mało z nimi rozmawiam? Cóż , w czasach ostatecznych dopiero
wilk z jagnięciem będą razem siedzieć.
Można trochę ten moment przyspieszyć. Zostało jeszcze kilka dni do Bożego Narodzenia- Księcia Pokoju. Takie ćwiczenie: nikomu nie dokuczę, z nikogo nie zakpię, o nikim nie powiem źle. Wliczając w to polityków z obcej mi partii, nielubianego wujka i sąsiada, którego pies szczeka o świcie, ateistę i katolika. Oj, trzeba będzie zaciąć zęby, ale trening czyni mistrza. Na tych, co zło czynią spojrzę jak na ludzi potrzebujących Lekarza i Jego Miłosierdzia, jak na chorych braci i siostry. Tak, nawet na tych najbardziej okrutnych i zaślepionych. Zło nazwę złem, ale złoczyńcę ogarnę modlitwą. W końcu tylko przez kilka dni, więc wytrzymamy.
Nad-obowiązkowo

Człowiek milczenia. Brat Zakonu Kapucynów, przez 30 lat kwestował na utrzymanie klasztoru w Cagliari/Włochy/ Nie prosił o datki, a jednak ludzie dawali wiele. Milczał, kiedy dawano mu jałmużnę, zaczepiano, proszono o pomoc. Jego milczenie nie było obojętnością, ale wskazywaniem na Obecność. Proszony przez wielu do domów chorych i szpitali, uzdrawiał. Służył radą, zawsze oszczędzając słów. Nie wypowiadał żadnego niepotrzebnie. Słuchał i modlił się. Wspierał ubogich jak mógł. Jego milcząca, uboga obecność w zgiełku wielkiego miasta była jednak widoczna. W pogrzebie uczestniczyło kilka tysięcy osób, w tym znane osobistości.
