Byliśmy dzisiaj na imprezce. Inżynier, Artur i ja. Imprezka w Radwanowicach, w Fundacji “Mimo Wszystko” Ani Dymnej. Okropnie uroczyste otwarcie przepięknych warsztatów terapii zajęciowej dla ludzi niepełnosprawnych. Tam też dom dla osób niepełnosprawnych ma ks.Isaakowicz-Zaleski i obie fundacje razem pracują. To znaczy “Mimo Wszystko” wyrosła na bazie księdzowej działalności. 
A było tak: lekko się na mszę spóźniliśmy. Artur wkroczył do kościoła i przepchał się do przodu. Komunię z rąk Ks.Kardynała Dziwisza grzecznie przyjął. Tylko potem …..Anna Dymna odbierała prezent od Kardynała. Obraz, a na nim JPII i Matka Teresa. No i hrabia nie wytrzymał. Ruszył z kopyta do przodu, jako, że Ksiądz Kardynał wiedzieć powinien, że wszelkie wizerunki tych dwóch postaci /plus o.Pio/ z definicji należą do Artura. Musiałam dobiec pierwsza i  prosić, żeby obraz szybko zniknął z pola widzenia. 
Udało się!
Potem było w wielkiej sali z teatralną sceną, a jakże. Hrabia żyje w przekonaniu, że scena jest po to, żeby na nią wchodzić. I wszedł, pod opieką wolontariuszki. Wśród zasłużonych pracowników Fundacji prezentował się nieźle. 
uwielbia bić brawo
zdobyczna książka z”ciocią” czyli Anną Dymną 
Przepiękne przedstawienie w wykonaniu podopiecznych oglądał z zapartym tchem. Potem kolejny próg: goście zaczęli podchodzić do Anny Dymnej z prezentami. No i tego było zbyt wiele. Prezenty bowiem to zawsze dla Artura! Musieliśmy z Inżynierem zrobić szybką ewakuację. I jak tak wybiegaliśmy prawie z sali ciągnąc za sobą mego synka, podeszła wolontariuszka i wręczyła ….prezent. Dokładnie taki, o jakim marzył od samego rana, wsiadając do samochodu. Muzyka “tralalala” miało być i z takim marzeniem wyruszał o 7 rano w podróż. Dostał 2 płyty z nagraniem z festiwalu osób niepełnosprawnych, książkę o Annie Dymnej i pełno gadżetów. I jak tu wątpić, że marzenia się spełniają. Czyli ubawiliśmy się na cały gwizdek, z dawno niewidzianymi Przyjaciółmi wyściskali/Janką Ochojską, Henią Krzywonos, Jurkiem Owsiakiem i wielu innymi/. Na koniec Artur przybił piątkę z Wojciechem Bonowiczem, a przedtem przywitał się z Ireną Santor. I było pięknie, jak pięknie może być, kiedy miłość i dobro wylewa się szerokim strumieniem. Tylko deszcz padał, głupi jest przecie. 
Kolejna przestrzeń dla słabszych właśnie powstała.