Hałas i chaos w kraju i na świecie. A my posuwamy się do przodu powolutku, bo ubodzy, bezdomni, starzy, niepełnosprawni nie mają sił, żeby biec, a nawet krzyczeć. Niestety, czasem nie mają sił uciekać. Twarz po twarzy, człowiek po człowieku.
Pan K. doczołgał się do domu w Jankowicach. Kiedyś mieszkał w naszym domu dla chorych w Warszawie. Jak się dostał do Jankowic? Nie wiemy. Kuba rzucił medycznym okiem na pana K. i natychmiast wziął go do budynku dla chorych. Stan był tragiczny. Pan K. zmarł. Nie pod płotem, nie na mrozie, tylko w czyściutkim, cieplutkim łóżeczku. Kolejny mieszkaniec z tego domu-pan B. też odszedł. Ale jest w tym radość i duma: nasi mieszkańcy do ostatniej chwili żyją w pięknych, nowoczesnych domach, mają opiekę i serdeczność ekipy. Życzę każdemu, kto do nas trafia dłuuugich lat z nami. A jeśli są jeszcze w formie- dłuugich lat w innych miejscach, dokąd pójdą po ogarnięciu się we Wspólnocie.
Wczoraj. Sobota, godz. 22.30. Dzwoni Tomasz z Krakowa. Jedzie po jedzenie z marketów. Właśnie im zdechła mała dostawczako-osobówka. Cóż, 17 lat to wiek sędziwy. Na szczęście został duży bus niedawno kupiony. Trudno jednak jeździć z chorymi po mieście dostawczakiem. W Jankowicach i Zochcinie podobnie. Zima wystawia na próbę leciwe pojazdy, a one są dla nas jak tlen. Odrabiam zatem lekcję pt. jak zdobyć dobry, tani i odpowiedni do potrzeb samochód. Taki, który się nie rozleci za kilka miesięcy na trasie z chorym i ma przy okazji duży bagażnik. Łeb pęka! Halo, niebiańska centralo d/s transportu. Ruszcie głową, albo niech wasze anioły wożą ludzi i towar. Jak nas wysyłacie do roboty, to przynajmniej dajcie sprzęt. Za nadgodziny nic nie chcemy.
Do szpitala w Żytomierzu Wiktor dostarczył środki opatrunkowe i świąteczne paczki dla rannych. Paczki przygotowało Stowarzyszenie Hematoonkologiczni pod hasłem “Zapomnijmy choć na chwilę o wojnie”. Piękne i bardzo ważne. I paczki były nie tylko dla rannych, ale trochę słodyczy i kawy dla personelu. Taki malutki gest podziękowania dla ich roboty. Oni też mają pod górkę. To nasz wspólny, niewielki wkład w ulgę w cierpieniu. My jesteśmy od kropli, nie do nawałnic.
Z Ukrainy wróciły nasze dziewczyny Ola i Ira. Pojechały, żeby ich dzieci mogły choć na chwilę spotkać się z ojcami czy braćmi, którzy, no …..wiadomo. Zawsze się martwię, jak tam jadą. Z drugiej strony też bym jeździła w ich sytuacji. Wszyscy tęsknią, rodziny porozbijane, życie w rozsypce, lęk przed najgorszym. Przyjaciele Ukraińcy, już część naszej rodziny, to są niezwykle dzielni ludzie. Głównie oczywiście są u nas kobiety: mamy z dziećmi i staruszki. Setki, czasem tysiące kilometrów podróży nie zawsze bezpiecznej.
Spotkanie gdzieś w Ukrainie: babcia, córka i wnuki.
A po drodze-dla zdomnych wokół nas: opał dla marznących, jedzenie dla głodnych, lekarze dla chorych, pomoce medyczne dla niepełnosprawnych, stypendia dla dzieciaków i niepełnosprawnych, meble dla ubogich i wiele innych. Liczby niebawem.
Nad-obowiązkowo
Dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków./Iz 58.7/
Autorów niestety nie pamiętam:
Panie, spraw, abym był pogodny w monotonii codziennej pracy i uśmiechał się do ludzi; potrafił milczeć, gdy widzę, że komuś coś się nie udało; chwalił brata, ile razy uczyni coś dobrego; uścisnął serdecznie dłoń bliźniemu, który jest smutny; rozmawiał łagodnie z nieszczęśliwymi i niecierpliwymi; obdarzał uczuciem tych, którzy cierpią i jest im źle; naprawiał uczynione zło. Panie, błogosław i chroń naszą ojczyznę i rodzinę. Spraw, niech zajaśnieje nad nami Twoje oblicze i okaż nam Twoje miłosierdzie. Zwróć na nas Twoje ojcowskie wejrzenie i obdarz nas pokojem, darem Twojego Ducha. Amen.
Czy przeżyliśmy, Panie, ten dzień według Twojej woli? Czy byliśmy cierpliwi, pokorni i miłujący? Czy byliśmy uważni na tych, którzy do nas przychodzili? Czy odpowiadaliśmy na oczekiwania tych, którzy nas prosili? Czy pocieszaliśmy tych, którzy płakali? Czy uśmiechaliśmy się czule od ludzi tak, że i oni się uśmiechnęli? Czy dawaliśmy kwiaty, może nawet wpierw niż chleb? Czy przez nas jaśniała Twoja radość? Twoja miłość? Czy byliśmy naprawdę braćmi naszych braci? Jeśliśmy tego wszystkiego nie uczynili, przebacz nam! A nawet jeśliśmy to uczynili, to było tego za mało. Dlatego prosimy Cię: Zapalaj nas Twoją miłością coraz więcej każdego dnia.