Trzy dni prawie urlopu. W naszym domu w Medyni.


Dom malutki, dziesięć osób, wszyscy w wieku mocno ponad młodość. W porównaniu do kolosów takich jak ten nowy w Warszawie- takie nic. Tu, w Medyni, ludzie żyją rodzinnie, każdy ma malutką przestrzeń, utarte ścieżki, radzą sobie sami z pomocą Zbyszka, któremu zdrowie też szwankuje, ale samochód prowadzi i po zakupy czy do lekarza dowozi. I nie o liczby chodzi, tylko o miejsce na ziemi – tak, warto, dla tych paru osób. No i dwóch psów, pupilków Uli, co gryzą się nawzajem, choć to rodzeni bracia. To dom, skromny, ale dom- nie instytucja. Acha! Kot też jest.


Przestrzenie dla tych, którzy własnych nie mają lub też sami nie mogą albo nie chcą żyć. Poza wszelkimi strukturami i systemami. Lubię tam być. I niech się Zochcin nie obraża. Tu też lubię mieszkać.


Sprawdza się ewangeliczna obietnica: stokroć więcej otrzymujemy. Braci i sióstr bez liku, dzieci, domy, a nawet pola. Czasem aż głowa pęka od nadmiaru, bo trzeba to ogarnąć.

I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy. /Jezus Chrystus/


Wiosna w pełni, co bardziej spragnieni mieszkańcy wybywają w świat, jak co roku. Alkoholizm jest chorobą straszną i nie każdego da się uratować, a właściwie nie każdy może/chce się ratować. Bywa, że jest za późno. Wracają czasem w opłakanym stanie jesienią czy zimą, często są przywożeni, bo sami sił już nie mają.


Gminy ogłaszają przetargi na prowadzenie schronisk dla ludzi bezdomnych. Oczywiście wygrywa ten, co najtaniej. Efekt łatwy do odgadnięcia. Dzwoni matka schorowanego człowieka. Syn trafił do schroniska niby dla chorych, a tam nie ma żadnego wsparcia, opieki, pomocy czy możliwości kontynuacji leczenia. Kobieta sama zająć się nim nie może, chora. Syn po różnych życiowych zakrętach jest bezdomny.


Tak. Godne warunki i wsparcie chorej, niepełnosprawnej osoby kosztuje. Nie tylko wysiłek, ale także żywą gotówkę. Wiemy coś o tym, tłukąc głową o mur, walcząc codziennie o kasę na pensje, żebrząc o żywność, środki czystości, remonty, rachunki i milion innych wydatków, wspierani przez licznych przyjaciół. To nie żal do losu z mojej strony, to współczucie dla wielu, bardzo wielu moich braci i sióstr, którym nie chcemy, jako społeczeństwo, zapewnić godnego życia czy, jak powiedziała matka tego człowieka- godnej śmierci.

Tylko jakoś pojąć nie mogę, choć oczywiście pojmuję, dlaczego. To nie jest kwestia braku publicznych pieniędzy tylko priorytetów w ich wydawaniu.


Jeden z naszych mieszkańców ma schorowaną, niepełnosprawną siostrę w Niemczech. Kobieta właśnie dostała mieszkanie na małym osiedlu specjalnie zbudowanym dla osób niepełnosprawnych. Ma możliwość wezwania pomocy, wsparcie w codziennym życiu według potrzeby, ale jest u siebie. Ach, te paskudne Niemce! Nie będą nam świecić przykładem. Nuda. U nas to przynajmniej życie kwitnie. Rodzice żebrać muszą o kasę na niepełnosprawne dzieci, wózki czy inne ułatwienia, dorośli wymagający wsparcia- do DPS, młodzi ze starszymi, jak mi płakał ostatnio w słuchawkę mieszkaniec jednego z takich domów, młody chłopak nie mogący wytrzymać w takiej placówce.


O tym, co przeżywają rodzice dorastających dzieci niepełnosprawnych, o lęku przed przyszłością, kiedy ich zabraknie, pisać chyba nie muszę.


Jest jednak jeden malutki haczyk: każdy może w którymś momencie życia znaleźć się w sytuacji niedołężności czy niepełnosprawności. Albo ktoś mu bliski. No i co wtedy?


A na koniec, cóż, jedno jest pewne: po tamtej stronie usłyszymy tylko jedno pytanie. I nie będzie to pytanie o spodnie czy sukienkę, o przynależność partyjną czy konto bankowe lub markę samochodu. Będzie krótko: czy Mnie nakarmiłeś, przyodziałeś, odwiedziłeś, przyjąłeś, obroniłeś, stanąłeś razem ze Mną?

No to idę do Artura, bo znowu mu “pesek” uciekł z łóżka, a bez “peska” nie ma spania. I synek się martwi bo “pesek” ma chorą łapkę. W poniedziałek do doktora

Nad-obowiązkowo

Jest tylko jedna miłość. Kochać to zawsze zapominać o sobie dla drugiego, dla drugich, a w każdej autentycznej miłości Bóg jest obecny. Michel Quoist- francuski ksiądz, pisarz 1921-1997