Wiatr wieje ponoć kędy chce, a chciał dziś narobić ludziom w kraju wiele szkód. Nas oszczędził, choć łomotanie blachy na dachu nowego domu brzmiało złowróżbnie.
Wyłazimy z Covida, to znaczy nasi w domu dla chorych wyłażą, a Tomek i Miki dzielnie ich w tym wspierają, zostawiwszy Kraków. Tomek jako, że ratownik medyczny, ma całodobowe i wielodniowe dyżury, bo Renia i pielęgniarka chore. Miki został jedynym kierowcą na zaopatrzenie i jazdy z chorymi. Na szczęście na horyzoncie widać nowe siły opiekuńcze, więc jesteśmy dobrej myśli. Bo to już ostanie zasoby ludzkie rzucone są na front. Jak zabieramy kogoś do innego domu, to powstaje dziura, którą trzeba załatać. Tym razem w Krakowie Tamara z Andrzejem łatają.
Po raz pierwszy od ponad roku udało się spotkać ze wspaniałymi ludźmi od budowy nowego domu dla chorych: Łukaszem z firmy Forte- świętym od budów, co nie tylko wie, o co chodzi /bo ja nie mam pojęcia/ ale poświęcił już naszym budowom tysiące godzin, ekipą architektów dbających o to, żeby było pięknie i domy w Jankowicach i w Zochcinie piękne są oraz wykonawcami, którzy dbają nie tylko o wygląd, ale przede wszystkim o to, żeby się chałupa nie zawaliła. Bywa na takich spotkaniach gorąco, bo jest zawsze spór między pięknem /kochani Architekci/ a praktyką /ja jako up….dliwa baba/, ale idziemy do przodu. Musimy dostosować się do potrzeb i stanu naszych mieszkańców, a tu ….hm….trzeba znać naszych „klientów”, czyli bezdomnych braci i siostry, zwłaszcza tych niepełnosprawnych nie tylko fizycznie i przewidzieć, co się stać może, a co się stanie na pewno, jeśli nie zabezpieczymy się odpowiednio wcześniej. A oni i tak będą o krok przed nami.
Przykładowo- sedesy muszą być odporne na wagę 130 kg spadającą z wysokości. Niedawno musieliśmy kupić stalowy pod gabaryty jednego z mieszkańców. Porcelanowe nie dały rady. W pokojach nie może być regulatorów temperatury, bo albo będą wyrwane, ale ciągle ustawiane na maksa, tak, że będzie sauna. I wiele innych detali.

Zanim dojechałam, z ks.Krzysztofem jako kierowcą, na owo spotkanie, pewien młody tirowec-rajdowiec rozbił nam samochód. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Pamiętajcie- dobre uczynki zawsze są pod górkę i nie nagradzane na tym łez padole.
Artur ma swoje dni szczęścia. Czekał trzy dni stojąc w oknie, ostatniego wieczoru miał już łzy w oczach. Wymarzony „ochód”, czyli samochód, nie nadjeżdżał. Wreszcie dojechał! Takiego szczęścia nie widziałam u niego od dawna. To taki czterokołowy skuter elektryczny dla niepełnosprawnych. Używany, ale w świetnym stanie. Ma największą prędkość 6k/h, całkowicie bezpieczny. Na szczęście Wioli, co mi przy nim pomaga i moje, przy takiej pogodzie synek dość szybko marznie na dworze, więc biegamy za nim niezbyt długo. Za to w jadalni jedzie parę metrów do przodu i potem do tyłu całymi godzinami, trąbiąc i świecąc światłami. Faceci w jego wieku mają rodziny, samochody, a nawet domy. Artur ma skuterek. Dziękujemy sponsorowi.

Kolejna szybkie akacje ratowania młodych przed skutkami edukacji. Jednemu popsuł się komputer, mama bezrobotna, cienko z kasą, on dostaje pały, bo nie odrobił zadań. Załamany. Laptop szybciutko Fundacja kupiła, Ewelina zawiozła i znów szczęście! Stypendium dzieciakowi przyznamy, żeby trochę mniej odstawał od reszty. Inny zastraszany w szkole, w tym groźby z nożem, bo nie chce ćpać i innych rzeczy robić, na granicy załamania nerwowego- przeniesiony biegiem do innej placówki. Szczęście! Nie pytajcie dlaczego ci, co powinni się tym zająć – nie zareagowali. Nie mamy zamiaru walczyć z systemem kosztem dzieciaków, bo zbyt dużo mamy już w Polsce depresji i samobójstw młodych ludzi. Nie będziemy czekać na następne.
A na zajęciach, które prowadzimy tłumy chętnych. Angielski, matematyka, muzyka. Jak Covid, kasa i siły pozwolą rozszerzymy paletę. Teraz większość odbywa się w nowym miejscu- w Sadowiu. Dlatego pamiętajcie o nas przy rozliczaniu PIT-u. Z tego wspieramy dzieciaki i młodzież, dajemy pracę bezrobotnym, najczęściej kobietom, zatrudniamy często naszych bezdomnych mieszkańców- przy remontach, w kuchni, jako opiekunów chorych, dając im szansę na start w nowe życie, pomagamy niepełnosprawnym, żyjącym w biedzie, wsparliśmy też dzieciaki uchodźców. No i budujemy dom. Tu, mimo ogromnego wkładu sponsorów – każda złotówka jest bezcenna. Co prawda inflacja tę „bez-cenność” paradoksalnie pogłębia, ale zawsze coś zostaje. Jeszcze.
I tak wygląda Ewangelia w praktyce. Zaczynasz od ideałów, a kończysz w rachunkach, materiałach budowlanych, sedesach, laptopach, proszkach do prania, stertach ubrań do przebrania i wiecznym poszukiwaniu pieniędzy. Okazuje się, że one mogą jednak dać szczęście, a czasami uratować życie, jeśli zainwestuje się w miłość i miłosierdzie.
Nad-obowiązkowo
Bóg napełnia miłosierdziem tych, którzy nie zasługują na nie. Jeśli więc dajesz coś osobie, która na to nie zasługuje, to naśladujesz samego Boga; On odpłaci ci taką samą miarą i wspomoże cię, nawet jeśli na to nie zasługujesz. /Rabbi z Rozdołu- wg.”Z mądrości chasydów” wyd.Jedność
