Po Świętach wszyscy wykończeni i życie powoli wraca do normy, o ile normą jest to, co się wokół nas dzieje. Wszyscy, to znaczy ci, co zapewniają byt mieszkańcom. Serca ludzkie otwierają się szerzej, trzeba, jak wiewiórki, zapasy porobić, bo następne miesiące nie są tak łaskawe. Przywieź, rozwieź, przechowaj, rozdaj, podziel się nadmiarem. To zaczyna się w grudniu, kończy właśnie teraz. Ci, którzy w biedabiznesie robią wiedzą doskonale o co chodzi. Tony ubrań do przebrania, żywności i innych dóbr do sortowania i rozwiezienia nie tylko do naszych domów, lecz do konkretnych rodzin czy organizacji, które zagospodarują to, czego my nie potrzebujemy.

Jeden staruszek dostawczak krąży więc po Polsce. Próbował się zbuntować, ale dostał kopniaka od mechanika i ruszył do pracy.

Jak zwykle przed jakimś świętem czy weekendem, tak i teraz nie obyło się bez atrakcji- w środę wieczór przed Trzema Królami zabrakło gazu w zbiorniku w Zochcinie. Mróz na dworze, pełen dom ludzi. Hm…Firma powinna sama odczytywać liczniki, ale nie odczytała lub też “się nie chciało”. Na szczęście dom porządnie ocieplony, nikt nie zamarzł, woda w rurach też nie, a od niemycia się jeszcze nikt nie umarł, jak twierdzą filozofowie. Ksiądz Jacek w piątek od rana zebrał w sobie wszystkie wewnętrzne moce przekonywania i złości, mając w perspektywie kolejne dwa dni wolne od pracy i bez gazu, ja po nim dołożyłam drugi telefon i gaz przyjechał. Czy wracamy do czasów, kiedy nic było zwyczajne? Wszystko trzeba było albo “zdobywać”, albo załatwiać przez znajomości lub dobry humor mającego władzę nad potrzebnymi nam dobrami. To się socjalizm nazywało. Bo co krok się z tym obecnie spotykamy. W wielu sytuacjach: urzędach, sklepach, firmach.

I tak sobie myślę, że nawet jeśli świadectwo zwykłej przyzwoitości i rzetelności nie idzie z góry, to może nas uratować praktykowanie jej tu-na dole, między zwykłymi ludźmi. Nie dajmy sobie tej przyzwoitości i rzetelności odebrać. W domu, sklepie, szkole, przychodni, banku, firmie, Kościele….Generalnie- w każdym miejscu, gdzie los nas postawi. To nudne, szare, niemodne, czasem ryzykowne.

Wiedzą już o tym ci cisi bohaterowie, którzy ratują ludzi na granicy. Bo tak trzeba. Zwyczajnie. Nikt nie nosi ich na rękach, nie dostają orderów, a wręcz przeciwnie- są szykanowani, obrzucani błotem, traktowani jak przestępcy, zastraszani przy milczeniu większości z nas, w tym naszych duchowych przedstawicieli. Nic nowego w historii świata i chrześcijaństwa. Ale to między innymi oni ratują nasz świat.

Drążenie w tunelu do światła to mrówcza praca i słyszę często głosy zniechęcenia. Jedni porzucają tę robotę, inni trwają resztką sił. Większość przyzwyczaja się do mroku. Są też tacy, którzy nazywają mrok światłem i wtedy “mają po problemie”. A przecież Bóg idzie przez historię niosąc wszystkie rany, jakie ludzkość sobie z diaboliczną przyjemnością zadaje od zarania dziejów. I nie przestaje świecić miłością. Problem w otwartości oczu na światło. A tu granicą jest ludzka wolność. Ów “nieszczęsny dar” wg. ks.Tischnera.

Jeden tylko Artur trwa w świątecznej atmosferze, jak co roku. Nie ma problemu z cenami gazu i inflacją. Przy całym cierpieniu w jego życiu dostał w darze jeden bonus. Nie rozumie zła i głupoty, jest zupełnie bezbronny i w pewien sposób czysty.

Trzeba było rozebrać choinkę no i mam za swoje. Od kilku dni smutno pyta “gdzie inka”. Trochę ratują nas filmiki na you tubie, gdzie można mu puścić takie co trwają 8 godzin, ze świecącą choinką i angielskimi kolędami. Ale synek chce mieć oryginał. Cóż, życie to nie tylko piękne chwile synku. Przemija postać świata.

nad-obowiązkowo

“Gdyby Pan chciał przepędzić sprzed swego oblicza wszystko, co ma w sobie brud i niegodziwość, czy sądzisz, że wielu znalazło by u Niego łaskę? Zostalibyśmy wymieceni, mój biedny przyjacielu, tak jak i inni. Z tego punktu widzenia nie ma właściwie różnicy pomiędzy ludźmi. Na szczęście Bóg nie lubi sprzątać czyniąc pustki. To nas ratuje. Pewnego razu przepędził sprzedających ze Świątyni. Zrobił to, żeby nam pokazać, że mógłby to zrobić i że jest panem w swoim domu. Po czym wystawił samego siebie na ciosy prześladowców. Pokazał nam czym jest cierpliwość Boża. Nie jest ona niemożnością ukarania, lecz wolą kochania, która nie przemija.” /Eloi Leclerc Mądrość Biedaczyny/

7 komentarzy

  1. Tak wygląda życie …
    Takim wstępem opatrzyłem ten tekst udostępniając go na swoim profilu FB.
    Ja to wiem od lat i niezmiennie podziwiam. I niezmiennie polecam Siostrę naszej Matce Bożej Pocieszenia.
    Życzę dobrego zdrowia, zrozumienia u decydentów i życzliwości ludzkiej

  2. Serdecznie pozdrawiam Siostrę i życzę aby w tym nowym roku nie zabrakło Siostrze zdrowia, sił, cierpliwości i bożego błogosławieństwa w pomocy potrzebującym.

    Asia M.
  3. Zycze Siostrze duzo zdrowia i sily do walki z glupota i niekonsekwencja ,z wszelkim zlem na drodze do poprawiania zycia tych najslabszych .Oby wszyscy zrozumieli ,ze wszyscy jestesmy tacy sami i posuneli sie na tej lawce robiac miejsce dla chorych i bezdomnych.Zycze zdrowia wszystkim chorym .

    Urszula z Melbourne
  4. Robić rzeczy dlatego, że należy je robić po prostu. Robić je dla nich samych.
    No sam czasem ciągle zapominam. Wszystko jedno czy chodzi o modlitwę czy napisanie kolejnych trzech stron do książki.

    Robić rzeczy dla nich samych. Wstać do pracy. Wyjść z pracy. Zagadać do pani na stacji benzynowej (kupuję tam popołudniu kawę bo w pracy mamy zła wentylację od lat i po kilku godzinach się zasypia z braku tlenu czy zima czy lato).

    Dzięki, tak będę robił, będę sobie mówił, że taka moja służba. Sadhana jak mawiają w innej kulturze – czyli cokolwiek robione, ale robione z myślą o Tym Tam

Możliwość komentowania została wyłączona.