Pan, teraz stary i schorowany, który rozstając się z żoną – kobieta miała dość i słusznie- zrobił jej kupę w pokoju. Pani, która nie wie ile ma dzieci i gdzie one obecnie są. Pan co przepił całe życie, pracy raczej unikał, bo “szlachta nie pracuje”. Człowiek, który zamordował drugiego człowieka i po wielu latach więzienia niespecjalnie odczuwa wyrzuty sumienia. Inny jeszcze niszczył rodzinę swoim uzależnieniem tak, że kiedy umiera, dzieci nie chcą słyszeć o przyjeździe na pogrzeb. Porzucone dziecko, które nie jest już dzieckiem w wieku 18 lat i nigdy tak na prawdę nie było, bo w sierocińcu można mieć ciepło i co jeść, ale nie należy się do nikogo. Kobieta zdradzona i zraniona, poniżona i bita. Młody człowiek, który zmienił płeć i pogubił się w tym zupełnie. Ci, co go do tego zachęcali zniknęli i został sam. Były już kapłan, zgarnięty z ulicy, zniszczony alkoholem. Niepełnosprawna intelektualnie dziewczyna molestowana w domu rodzinnym.

Tak. Przegląd wszystkich możliwych wariantów nieszczęścia i cierpienia. Lista bez końca.

Sprawcy i ofiary.

Wszystkie one wymieszane są w naszych domach. Ramię w ramię jedni i drudzy. Pierwsi- mają do ostatniego tchnienia szansę na zmianę. I często z niej korzystają. I nie za wybitne ich zasługi życiowe mają co jeść, ciepło, opiekę. Ci drudzy mogą wreszcie poczuć się bezpiecznie i zacząć wierzyć w siebie i dobro. Nie jest łatwo, czasem trzeba lat. Jednym i drugim.


Jak nie zawahać się przed podaniem ręki w nieszczęściu komuś, o kim wiemy, że krzywdził? Że był, po prostu, łajdakiem.


Bóg wierzy w każdego z nas. To, że jestem tu, gdzie jestem, a on tam, gdzie jest to suma wielu czynników. Z pewnością osobistych wyborów. Małych i dużych. Lecz także – narzędzi do tych wyborów. Domu rodzinnego, otoczenia, psychiki, inteligencji, odporności. Choć nie każdy zły czyn można tłumaczyć ciężkim dzieciństwem. Nie ma tak, żeby ktoś na swojej drodze, nawet mając fatalne środowisko, nie spotkał dobrego człowieka.

Kiedy o tym myślę, to przychodzi rachunek sumienia: to nie jest moja zasługa, że jestem tu, gdzie jestem, że Bóg uchronił mnie przed wielkim jakimś głupstwem, że nie stanęłam wobec pokusy “nie do odrzucenia” lub w sytuacji granicznej, że mam narzędzia do dobrych wyborów, choć nie zawsze z nich korzystam. To dar i zobowiązanie.


I tylko poczucie, że jesteśmy sługami- nie właścicielami- Miłosierdzia pozwala podać rękę i wesprzeć kogoś, kto po ludzku zasługuje, żeby go minąć obojętnie. I przekonanie, że nie myśmy wybrali, lecz On nas wybrał, żebyśmy szli i owoc przynosili.


Miłość nie-przyjaciół, to miłość do tych, którzy nie są naszymi przyjaciółmi. Niekoniecznie wrogami. Miłość zaś to nie rzucanie się na szyję i całuski. To chcieć, żeby drugi był wolny i w wolności po prostu dobry, Bo to jest marzenie o każdym z nas samego Stwórcy. To troska o to właśnie. A do tego trzeba czasem ponieść z tymże nie-przyjacielem jego garb. Nawet kiedy on sam nie wie i nie rozumie, że ktoś ten garb dźwiga. Może w chwili śmierci przypomni sobie, że bezinteresowna miłość istnieje, że jej doświadczył? I rozpozna Chrystusa?

Czy Samarytanin z przypowieści sprawdził stan moralny pobitego przez zbójców wędrowca zanim się nim zaopiekował? W Ewangelii nawet nie jest powiedziane, czy usłyszał słowo “dziękuję”. Był przyzwoitym człowiekiem. Po prostu.

Nad-obowiązkowo

z “Fratelli Tutti” papieża Franciszka

W obliczu tak wielkiego cierpienia, w obliczu tak wielu ran, jedynym wyjściem jest być jak miłosierny Samarytanin. Każdy inny wybór stawia nas albo po stronie zbójców, albo po stronie tych, którzy przechodzą obok, nie okazując współczucia dla cierpienia człowieka poranionego przy drodze……

Ukazuje nam /przypowieść o miłosiernym Samarytaninie/ istotną cechę człowieka, o której tak często zapominamy: zostaliśmy stworzeni do pełni, którą można osiągnąć tylko w miłości. Żyć obojętnie w obliczu cierpienia, to nie jeden z możliwych wyborów; nie możemy pozwolić, aby ktoś został „pozostawiony na obrzeżach życia”. To nas musi oburzać do tego stopnia, że wyjdziemy poza nasz spokój, by poruszyć się ludzkim cierpieniem. To jest godność.
zdj. Jasiek kąpie nowego mieszkańca w schronisku dla chorych

Pokonuj ludzi łagodną życzliwością i zadziwiaj zazdrosnych dobrocią. Zawstydź miłośników sprawiedliwości twoim współczuciem. Z cierpiącymi bądź cierpiący. Kochaj każdego człowieka, ale miej dystans do każdego.

+ Św. Izaak Syryjczyk VII w.



Jeśli ktoś mi ubliża, zabija mojego ojca, moją matkę, wydłubuje mi oko, jako chrześcijanin mam obowiązek mu przebaczyć. My, którzy jesteśmy pobożnymi chrześcijanami musimy kochać naszych nieprzyjaciół i przebaczać im. Musimy im podać jedzenie i picie i wprowadzić Boga w ich dusze. I będziemy mogli powiedzieć Bogu: “Mój Boże, proszę Cię, przebacz mi, jak ja przebaczyłem moim nieprzyjaciołom.”

św.Kosma z Aetolia XVIII w./Prawosławie/