Od tygodnia prawie mamy Covid w domu dla chorych na Gniewkowskiej. Renia z ekipą robiła, co mogła, żeby izolować zakażonych. Problem w tym, że nie ma tam za bardzo gdzie. Jeden pokój i kaplica- dwa pomieszczenia, z których można dostać się do łazienki bez przechodzenia przez inne miejsca. Sytuacja beznadziejna, procedury mają swój rytm, oczywiście powolny, Liczba zakażonych wzrastała z dnia na dzień, z godziny na godzinę. I tu stał się cud.
Dziękujemy wszystkim Przyjaciołom z zaprzyjaźnionych organizacji: Ado, dzięki, że pomyślałaś o Reni i zaopatrzyłaś ją w fajki, za słowa wsparcia i chęć pomocy ze strony Biura RPO.
Dziękujemy szczególnie Pani Prezydentowej Agacie Dudzie i Pracownikom Kancelarii Prezydenta RP, którzy po ludzku zaangażowali się w sprawę, Lekarzom Szpitala MSWiA, warszawskiemu Sanepidowi i naszym Lekarzom. To dzięki Wam:
Dziś wieczorem z Gniewkowskiej odjechał specjalny autobus w towarzystwie karetek, eskortowany przez Policję i nasi chorzy trafili w większości do Szpitala Narodowego. Udało się!!!!! Jak wykrzykuje mój Artur, kiedy wyprzedzamy na drodze samochód. Niemożliwe stało się możliwe.
Renia ledwie żyje ze zmęczenia, reszta skromnego personelu też, kilku opiekunów niestety zarażonych. Jutro kontynuujemy walkę, bo jeszcze zakażonych w domu trochę zostało. Mój telefon rozgrzany do czerwoności, a łeb mi pękł od zbierania do kupy tego bałaganu. Ale daliśmy radę i damy. W poniedziałek przyjedzie Błażko jako wsparcie. Inni czekają na sygnał, żeby Was, kochani tam wesprzeć.
ewakuacja mieszkańców – autobus dał warszawski transport miejski/o czym wczoraj nie wiedziałam/. Razem można więcej!
Sercem i modlitwą wspieramy naszych chorych biedaków. Dla starszych, schorowanych ludzi to trudny moment- jazda w nieznane. Oby wszyscy wrócili niebawem do nas.
Nad-obowiązkowo
Zmarła nasza Przyjaciółka. Ubogi, dobry człowiek.
Po jej śmierci Tomasz napisał epitafium:
Drogi Panie Tomaszu! Pan mnie nie widział, ale z miejsca gdzie przebywam widziałam Pana doskonale. Pukał Pan do mieszkania, w którym mieszkałam z moją córką. Wiem też, że Pan dzwonił pod mój stary numer. Nie mogłam jednak podnieść słuchawki. Chciałam zostawić list albo notatkę na temat mojej wyprowadzki. Niestety, wiadomość mogę przesłać tylko tak. Mogę też wierzyć, że jakoś Pan Tomasz tę notatkę wyjaśniającą odczyta. Czy pamięta Pan jak się poznaliśmy? Zadzwonił Pan do mnie z zapytaniem czy może Pan i Pana Fundacja jakoś pomóc. Powiedziałam Panu, że najbardziej chciałam, aby Pan sprowadził moją córkę z powrotem do mojego życia. Powiedział Pan Tomasz, że niestety tego nie potrafi, ale w innych sprawach może Pan pomóc. Dzięki Pana znajomemu lekarzowi, otrzymałam leczenie. Dzięki dobroci s. Małgorzaty otrzymywałam stypendium. Fundacja pomagała kupić mi leki. To bardzo ułatwiło mi przejście żałoby. Dzięki temu przez te dwa ostatnie lata na Ziemi, mogłam żyć. Jednak wie Pan, że ta pomoc nijak miała się do mojej straty. Moja córeczka zmarła tak młodo. Miała przed sobą przygody, studia i plany. Zmarła nagle, a lekarz od sekcji powiedział, że niestety i tak by zmarła, bo tętniak to jest ruletka. Po tej śmierci zaczęłam podupadać na zdrowiu. Operacje, rak i wszystko co za tym idzie. Wiem, że kiedyś proponował Pan abym przeniosła się do Jankowic – Bedsaidy, bo byłoby mi tam lepiej niż w tym chłodnym mieszkaniu. Jednak wie Pan, kto wtedy odwiedzałby moją córcię? Kto kładł by na Jej grobie kwiaty? Teraz zaś jesteśmy już razem, i jest to najpiękniejsze co w tym całym bólu się zmieniło. Pozdrawiamy z Nieba, i niech Pan się nie poddaje. Śmierć to nie koniec, to początek. Pozdrawiam
Bożenka F. Z Nieba
I mam nadzieję, że tak jest! /Tomasz/
Jeździłem z Małym Tomkiem, w charakterze pomocnika Zamaskowanego Mikołaja. Mieliśmy odwiedzić wieś w okolicach Iwanisk. Pogoda od rana nie rozpieszczała, więc większość czasu jechaliśmy przez mgłę i mżawkę. Podróż z Nagorzyc do celu trwała około 30 minut. Przez ten czas omówiliśmy nowości zapowiedziane przez Disney, zarówno z MCU jak i Star Wars. Oczywiście na koniec narzekaliśmy, że Disney+ jeszcze nie ma legalnie w Polsce i pewnie długo nie będzie. Klimat, który towarzyszył zbliżaniu się do celu, stał się niczym z horroru. Doświadczenie pokazuje, że Mapy Google nie zawsze znają poprawny adres. Trasa najbardziej przypominała horror w stylu: las, mgła i jakieś ogromne zło czające się za rogiem. Chcesz nagrać dobry horror? Plenery w świętokrzyskiem zapraszają. W końcu pokazała się poszukiwana wieś. Z tym, że jak to bywa, ani żywej duszy aby zapytać o drogę, niewiele oznaczeń numerowych i wszystkie domy (z paroma wyjątkami) wyglądały jakby miały się zaraz zapaść. Na „czuja” trafiliśmy w odpowiednie miejsce. Państwo byli niezwykle zaskoczeni. Ale jak to? Paczka? Od kogo i czy trzeba zapłacić? Nie, nie trzeba, dobrzy ludzie z Inicjatywy Wolontariuszy Alior Bank przesyłają z najszczerszymi pozdrowieniami i życzeniami na Święta. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy dalej. Parę godzin później zadzwoniła p. Kasia z Funduszu. Powiedziała, że dzwonili z domu, który odwiedziliśmy ze łzami w głosie, dziękując za prezenty.
Tak więc Panowie i Panie od p. Wojtka z Alior Bank: zrobiliście dobrą robotę! Dlatego warto robić to co robię w mojej Wspólnocie, to co robią wolontariusze i pracownicy różnych inicjatyw sektora pozarządowego. /Tomasz/