Choroby dopadają ekipę, co, niestety, nie  pozwala na utratę poczucia rzeczywistości przynajmniej w strefie tego, co powinno być służbą zdrowia, a dawno nie jest ani służbą ani zdrowia. Trzeba bowiem mieć końskie zdrowie, żeby przetrwać w jej objęciach. Albo kasę. Wtedy jest szybko i milutko.
Oczywiście, drodzy Medycy, są chlubne wyjątki i jeśli jesteście Czytelnikami tego bloga, to na pewno do nich należycie. Problem zresztą nie zawsze leży po stronie lekarzy, bo nie oni odpowiadają za fatalną organizację i niewydolność coraz skrzętniej budowanego systemu. I system daje terminy na operacje- za dwa lata. 
Do tych lekarzy, którzy są nimi, w istocie należy duża grupa naszych wolontariuszy, życzliwych i chętnych do pomocy specjalistów, w tym nowy nabytek- Pan Pediatra, który w naszym domu dla matek czuje się świetnie, a przez to i dzieciaki i matki będą się czuły lepiej leczone przez niego i żonę. Jak radzi sobie z tym systemem nasza naczelna Pani Doktor ze schroniska dla chorych- nie wiem i wolę nie wiedzieć. Ale ludzie są leczeni.
Sytuacja konfliktu sumienia i etyki zawodowej z barierami biurokracji i jej absurdami jest dla wielu lekarzy trudna. Myślę, że dla wielu ludzi w tzw.służbach publicznych. Pojęcie służby zresztą odeszło do lamusa i można kogoś obrazić przypominając, że jego praca jest służbą. Toć nawet służby wartowniczej już w wojsku nie ma, a generalnie wojskowi to pracownicy, a nie służba Ojczyźnie. Podobnie służby socjalne- cóż, człowiek korzystający z ich pomocy to klient, a oni świadczą usługi. Otóż nie chciałabym dożyć chwili, w której nasza Wspólnota będzie zmuszona do świadczenia usług. Wybraliśmy życie służby Bogu na wzór Jego Syna, służąc najsłabszym. W głębokim przekonaniu, że Jemu na nich właśnie najbardziej zależy. 
Paradoks polega na tym, że rzecz jasna, zależy Mu na każdym człowieku. I każdy, jeśli stanie w prawdzie, jest tym ubogim i słabym, choć nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Bóg przyszedł jako Człowiek, żeby nam służyć. Życie ma sens, jeśli jest służbą dobru. Każde życie.
Nad-obowiązkowo

Ojcze wszystkich ludzi
dla Ciebie nikt nie jest zbyt mały.
Nie ma też człowieka, którego
serce byłoby zbyt twarde, żebyś go kochał.
Chcesz potrzebować wszystkich.
Jak zatem, my ludzie
moglibyśmy kogoś potrzebować mniej?
Naucz nas odkrywać cuda
w każdym mężczyźnie i w każdej kobiecie:
piękno, dobroć, światło.
Nawet w twarzach przenikniętych smutkiem,
najbardziej nieszczęśliwych, zobaczyć Twój blask.
Pozwól mi odkryć, że nie ma człowieka,
który nie ma nic do powiedzenia, nic do dania.
Zrozumieć, że moje życie zależy od wielu pokornych prac
wykonywanych w różnych zakątkach świata.
Że nasza kultura zbudowana jest na ogromie
prostych gestów ludzi czynionych od tysięcy lat.
Każdy zależy od wszystkich,
żeby ludzkość była całością,
żeby Ciało Jezusa, Twojego Syna było pełnią.
Będzie tylko razem ze wszystkimi.
Czekam na tę pełnię
ze wzrokiem zwróconym w stronę tych, którzy przyjdą.


Ty, Ojcze, błogosławisz im,
pozwól mi błogosławić razem z Tobą.

1928-2010



Jean-Yves Calvez, SJ-teolog, współautor/m.in.z Karolem Wojtyłą/ Encykliki Gaudium et Spes na Soborze Watykańskim II, zaangażowany w walkę Kościoła o sprawiedliwość społeczną.