Było dzisiaj pięknie i smacznie. W Warszawie, na Łopuszańskiej spotkaliśmy się z większością Pracowników i Wolontariuszy. Tak po-świątecznie, bo jak wiadomo przed- to u nas szaleństwo przygotowań dla mieszkańców i razem z nimi i akcja “zbierz i rozdaj ile wlezie”. Nawiasem- dostałam kilka podziękowań listownych i telefonicznych od rodzin, które miały Święta świąteczne dzięki rzeszy ludzi dobrej woli. Przekazuję je tym, którzy nas wsparli, bo sami jesteśmy też biedakami. 
A ekipa nasza młoda i piękna jest, bez względu na wiek. Rekord pobiła pani Krysia: 12 lat wiernego wolontariatu, za co została nagrodzona brawami tak gromkimi, że trzymiesięczna Tereska, najnowsze dziecko Wspólnoty, a dokładnie / żeby nie było, że to jakaś nowa fala/- Tosi i Mikołaja z Brwinowa, rozdarła się wystraszona i uspokoiła w ramionach….Tomka. Wszystkie maluchy te ramiona uwielbiają, bo wznoszą się na rzadko spotykanej wysokości i są tak wielkie, że dają widać poczucie bezpieczeństwa. 
warszawska załoga -brak Reni, Lekarzy i wielu Wolontariuszy
Gdyby dorzucić naszych Doktorów i Doktorki, załogę ze wsi i liczne wspólnoty i pojedyncze osoby, to zebrałaby się grubo ponad setka tych, co ręce maczają w sposób bezpośredni w tym katol-mafijnym interesie. No i przede wszystkim  Pan Bóg to już jest Osób trzy. Catering miał wiele autorek, ale pycha! Nic, tylko we Wspólnocie żyć. W trakcie obiadu, co rzadko mam okazję zjeść, zadzwonił kurier, który wiózł paczkę do Zochcina i pytał o drogę. Odkładając z żalem schabowego na później, zaczęłam objaśniać i zakończyłam: to ten domek koło basenu, jest tam ktoś kto zajmuje się moim dzieckiem. I rozległ się ryk śmiechu biesiadników: siostra mieszka przy basenie i ma dziecko! Pięknie, jak na zakonnicę. Chodziło oczywiście o Artura, a basen jak wiadomo dla mieszkańców i dzieciaków na tej wsi mamy. Schabowego zresztą nie dane mi było dokończyć, bo następny telefon dotyczył naszego chorego stypendysty i był bardzo ważny, ale …..coś tam wpadło.
Jasiek prowadził w obie strony, więc miałam 5 godzin relaksu! Luksuśny dzionek. 
uważaj co mówisz przez telefon



Wniosków płynie kilka: 

-kiedy ci źle, wybieraj odpowiednie
ramiona, najlepiej te z najwyższej
półki- Boskie


-co do liczby osób, 
to zawsze doliczaj jeszcze trzy:
Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego.
Wtedy jest pewność, że plan się powiedzie.










-oraz najważniejszy:
Nad-obowiązkowo
kilka przebłysków świętości normalnej

Św.Teresa z Avila
żyła w dość ponurych czasach hiszpańskiej inkwizycji, która wisiała nad jej głową jak czarna chmura. Mimo ogromu pracy przy zakładaniu nowych klasztorów/dzisiejsze karmelitanki, zakon kontemplacyjny/, w których panowała surowa reguła, znajdowała czas na odwiedzanie rodziny, wychowanie bratanic, interesowała się sprawami przyjaciół, a siostry zachęcała do tańca z kastanietami, muzyki i śmiechu. Nie wiedzieć czemu malują ją zawsze z ponurą twarzą.
Św.Pius X zerwał z obyczajem, że papieże jadali sami i zapraszał do stołu krewnych, przyjaciół, robotników z Watykanu czy kurierów pocztowych. 
Św.Ignacy Loyola odpoczywał grając w bilard, a do zajęć nowicjuszy wprowadził sport, co było nowością. 

św.Ignacy przyjmuje
 św.Franciszka
Św.Franciszek Borgia– Hiszpan, arystokrata i wicekról Katalonii, książę Gandii, kochał i rozpieszczał swoich ośmioro dzieci, uwielbiał żonę. W swoim księstwie zaprowadził wzorowy porządek, wytępił bandytyzm, zakładał szkoły, szpitale i przytułki. Porzucił to wszystko po śmierci żony, żeby wstąpić do nowo powstałego, nędznego zgromadzenia jakim byli Jezuici. Miał 40 lat i zaczynał od nowa. Przede wszystkim od nauki na zafundowanym przez siebie Jezuitom uniwersytecie. Jako trzeci z kolei generał zakonu, którym po latach został, mimo ogromu pracy organizacyjnej prężnie rozwijającej się wspólnoty rozweselał nowicjuszy, pocieszał wszystkich, którzy stawali smutni na jego drodze, wspierał ubogich, wyciągał z kłopotów przyjaciół, w tym św.Teresę z Avila. Na łożu śmierci wymieniał imiona wszystkich swoich dzieci i wnuków.