Joseph Brickey

kierunek- Betlejem

Wszystkim, którzy wędrują razem z nami na spotkanie z ubogim Jezusem -ofiarodawcom dóbr wszelakich, pomocnikom w sprzątaniu, gotowaniu, pieczeniu, myciu, ubieraniu ….serdecznie dziękujemy. A naszych Pracowników i Wolontariuszy pocieszam- po Świętach będzie nieco mniej roboty, ale też będzie. Droga do Betlejem nie była łatwa, a na końcu, zamiast hotelu-nędzna szopa. A jednak – tam jest Bóg.


Mała parafia w Moszczenicy. Dwaj księża. Jak im starcza doby na wszystkie imprezy pobożne i zwykle-ludzkie, nie wiem. Ale się dzieje. Po raz kolejny widzę Kościół w drodze, z młodymi i starszymi, żywiutki jak tłuste niemowlę. Kościół daleko od wielkich miast, wielkich dyskusji, wspólnotę prostą i ciepłą. Ludzi zwykłych, choć słabych, grzesznych, starających się, wiernych, bez zadęcia.


Spotkanie zespołu ds. partycypacji społecznej osób starszych, pod przewodnictwem Pani Mirosławy Widurek. Już drugi raz organizacje wspierające osoby bezdomne dyskutowały nad problemami z jakimi się borykają. Większość naszych mieszkańców to ludzie starsi i schorowani. Kropla drąży kamień. Choć wiecie jak kocham nasiadówy, to tym razem nie był to, ufam, czas stracony. Pani Mirosława to pistolet i kobieta ogień.


Zmarło dwóch naszych jankowickich mieszkańców. Ostatni swój ziemski czas przeżyli w dobrym miejscu, po prostu godnie. Czasem tylko tyle, a może aż tyle możemy ludziom dać. Naszym braciom.


Błażej

Mógł być tak zwaną trudną osobą. Łatwi nie trafiają do schronisk dla bezdomnych.
Raczej sprawca niż ofiara. Człowiek z Pragi. Starej Warszawy, z tym, wiecie, tamtejszym zaśpiewem w głosie. Elokwentny, uszczypliwy, hardy. Z twarzą jak historia Polski, poobijaną, ale noszoną wysoko. Całe ciało miał jak historia Polski. Nie miał zębów i lewej nogi. Ostatnio zgłaszał okropne bóle fantomowe. Chudy był. Kościsty. Z obwisłą skórą na twarzy. Taką golić najtrudniej. Już nie było nawet gdzie naciągnąć, żeby ostrze maszynki poszło gładko.
Kibic Legiuni. Mógłby być bohaterem jakiejś całkiem przyzwoitej łotrzykowskiej powieści. Hultaj, łotrzyk właśnie, skurkowaniec, drobny złodziejaszek, herszt bandy spod budki z piwem. Co on mógł ukraść? Litra z czerwoną kartką najwyżej. Za co mógł siedzieć? Więzienne dziary, niezgrabne, wyblakłe już, poszarzałe, zdradzały że raczej drobne paragrafy, żadna tam grypsera.
Zacząłem powoli sprzątać po Zdziśku.
Papierosa wciskał w zęby starego, pożółkłego i rdzawiejącego widelca, bo z palców papieros mu wypadał. Nie mógł trzymać papierosa w palcach, bo w palcach w ogóle nie miał siły. Więc znalazłem ten widelce z czerwoną, plastikową rączką wciśnięty pod poduszkę wózka inwalidzkiego.
Na kolację jeździł ze swoją deską do krojenia i swoim scyzorykiem. Znalazłem w dolnej szafce półki przy łóżku żółtą deskę z widocznymi śladami wielokrotnych cięć. I scyzoryk, czerwony, prosty, z jednym ostrzem z jednej strony i korkociągiem z drugiej.


W wolnych chwilach, czyli gdy nie jadł i nie palił papierosa przez widelec, Zdzisiek łoił w karty z Wieśkiem, który ma krzywy nos. Znalazłem zeszyt. Pewnie walili w tysiąca. Zeszyt w kratkę. Na górze w jednej kolumnie “Z”, w drugiej “W”. Niżej, ciąg liczb. Wyników. Nie wiem, który notował. Cyfry są kanciaste. Ostatni ciąg liczb pod literką “Z”, zapisany niebieskim długopisem: 140, 250, 340, 450, 580, 690, 850, 1000.
Pod zeszytem dwa egzemplarze krzyżówek panoramicznych po 200 sztuk w jednej. Krzyżówki powypełniane. Pojedyncze hasła opuszczone. “Grymaśnik, kapryśnik. Na osiem liter, druga A., czwarta A., szósta S., ósma I.”. Puste jest też hasło “Laik, amator, na osiem. Druga Y., czwarta E., piąta T., szósta A, siódma N.”.

Większość krzyżówek wypełniona. Zdzisiek nie wpisywał rozwiązań. Wpisywał tylko literki w okienka krzyżówki. Rubryka “litery z pól ponumerowanych od 1 do 24 utworzą rozwiązanie” – jest pusta.
Zdzisiek nie umarł nagle. Trochę to trwało. Na półce jest jeszcze książka: Camilla Lackberg, “Zamieć śnieżna i woń migdałów”. Zaznaczona skrawkiem papieru toaletowego na stronach 38/39. Strona 39, drugi akapit: “Sztorm szalał również następnego dnia. Borje i Kerstin odważnie zabrali się do odśnieżania wejścia, ale śnieg padał tak obficie, że sięgał niemal parapetów. Jeszcze jedna doba takich opadów, a zostaną całkiem odcięci od świata”.

Zdzisiek zmarł 9 grudnia po tym, jak karetka zabrała go ze schroniska do szpitala. Zostawił 24 karty do gry, zeszyt z wynikami, dwa egzemplarze wypełnionych krzyżówek, deskę do krojenia, scyzoryk, widelec oraz siedem złotych i dziewięćdziesiąt trzy grosze. Jutro posprzątamy kolejną szafkę. Pogrzeb był dzisiaj. U nas, na wsi. Byli wszyscy, co mogą się ruszać. W końcu to była jego rodzina.

To Zdzicho przecinał wstęgę na otwarciu domu w Jankowicach-14.07.2019

Tomasz

Zapada noc nad Nagorzycami. Dzisiaj przyszła kolejna dostawa paczek od Alior Banku. Odebraliśmy 17 paczek, ale na jedną rodzinę przypada około 1,5 paczki dużego formatu (ach ta statystyka). Ponadto dzisiaj pilnuję Artura, na czas wyjazdu Siostry Małgorzaty.

Artur to mój przybrany brat. Ma autyzm, stopień znaczny niepełnosprawności. Nie chcę używać Jego zdjęcia bo swego czasu dużo osób przyjezdnych do Nagorzyc robiło sobie zdjęcie z Arturem całującym ich “czółko” jak mówi Artur. Tylko co to zdjęcie tak na prawdę miało oznaczać? Bo o tym, że Artur w ten sposób pokazuje, że mnie kocha to ja wiem. On też wie. Powiedzenie “kocham Cię” przy jego chorobie brzmi “jam Cię”. Trochę daleko od poprawności, prawda? Dlatego Artur pokazuje, że kocha gestem pocałunku w czoło. Więc, skoro wiem jak oznajmienie Artura o miłości jest taką ważną sprawą, to czy mam prawo sobie z tego robić wizytówkę? No nie. Żeby nie było, Artur też w zdecydowany sposób umie pokazać tak zwany “wkurw” i czasem wszystko sprowadza się do tego, że jak to bracia czasem damy sobie po razie.

Artur nie jest ze mną spokrewniony. Ale zanim ja urodziłem się we Wspólnocie on już w niej był. Od zawsze mieszkaliśmy pod jednym dachem, a teraz kiedy jestem dorosły, ale dalej młodszy, opiekuję się moim bratem. Bo w przeciwieństwie do niego to ja mam zarąbiste życie. Nie mam ataków padaczki, nie mam “dnia świra”, nie potrzebuję dwóch sztuk tego samego prezentu i nie reaguję agresją na różne zmiany i bodźce zewnętrzne. Świat dla mnie jest w miarę prosty. Jak na dzisiejsze standardy oczywiście.


Nadobowiązkowo


Posłuchaj, mój drogi.
Bóg przez całą wieczność kochając w milczeniu ludzi, pewnego dnia wybrał lud, aby im oświadczyć swoją miłość.
Ale lud o karku zbyt twardym, niestała oblubienica, był tysiąc razy niewierny względem wzywającej Miłości.
Wtedy Bóg wybrał Dziewicę, błogosławioną wśród wszystkich kobiet, aby Jej wyszeptać tajemnicę Miłości. ….
I przez Maryję Bóg poślubił ludzkość.
Odtąd Bóg jest pośród nas jako jeden z nas, nasz brat.

ks.Michel Quoist-1921-1997