W trakcie Wiekopiątkowej Liturgii animowanej przez młodych z Przymierza Miłosierdzia w naszym domu dla chorych jeden z mieszkańców, co mu głowy zostało niewiele, zachwycony wspólnym śpiewem poprosił: A teraz zaśpiewajcie “W grobie leży….”
Taki to z nas lud boży. Żadnych gregoriańskich śpiewów i innych piękności, lecz malutkość. I nie święci i po ludzku zasłużeni, a hm….czasem nawet bardzo nie-zasłużeni jesteśmy.
Nogi ksiądz w domu dla chorych umywał w Wielki Czwartek panom, co wierni z pewnością Chrystusowi w życiu nie często bywali. Błażej twierdzi, że Judasz się powiesił, bo nikt mu po zdradzie nie podał ręki i nie wsparł w chwili ciemności po upadku. Nikt nie powiedział, że mimo straszliwego czynu jest nadzieja. W Tym, którego właśnie zdradził. Hm…ciekawa interpretacja, ale coś jest na rzeczy.
Artur dzisiaj zabrał księdzu kropidło w kaplicy i lał święconą wodą koszyki i obecnych. Chłopaki kończą zwózkę jedzenia, bo markety kończą pracę i połów jest obfity, ale jak zwykle w ostatniej chwili. Dziesiątki ludzi dobrych piekło mazurki, gotowało, zbierało jedzenie- w tym nasi wierni uczniowie LO w Tarnobrzegu, my rozwieźliśmy komu potrzeba było i jakoś udało się ogarnąć.
A to wszystko z powodu Boga, któremu nie można odmówić.
Niech zatem wiara w dobro w nas trwa. Nigdy nie było z górki, ale Chrystus Zmartwychwstał i pcha nas z tyłu, ciągnie za głowę i nie daje spocząć, aż do spoczynku w Nim na zawsze. Z Nim nie ma przegranej. Jeśli ktoś smutny uśmiechnie się dzięki mnie, to mamy malutkie, codzienne zmartwychwstanie. Jeśli pogrążony w beznadziei, chory, bezdomny, ubogi, uchodźca – ogarnięty ciemnością samotności, bólu, strachu i bezradności poczuje naszą bliskość i wyciągniętą rękę, stanie prosto i spojrzy na siebie i świat z nadzieją- to jest malutkie zmartwychwstanie. Ono dzieje się dzisiaj.
Dlatego dziękujemy wszystkim, którzy razem z nami cerują ten świat. I dzielimy się radością, że jakoś się to udaje. Może nie zawsze, ale ……często.
raczej stado niż armia
Siostra Kasia przyjęła habit Wspólnoty. Artur oszalał, że on też musi mieć “bluzka Gosi”. Wcisnął na siebie moją tunikę i paradował dumny przez pół dnia. W końcu jest VIP-em w naszym Bożym Ludzie, który to nijak się ma do dobrze zorganizowanej armii, a bardziej przypomina wędrujące za Pasterzem stado owiec, gdzie najsłabsze i kulejące idą z przodu, a niektóre się ociągają, zbaczają żeby skubnąć trawkę/tę trującą, często/, beczą, ranią sobie kopyta o kamienie. Silniejsze muszą często czekać, zaganiać, podpierać i opatrywać te kopyta.
nad-obowiązkowo
Trzeba być marnotrawnym synem żeby odkryć pełnię miłości, którą Ojciec ma do nas. Niestety! Wielu chrześcijan pozostaje w próżnej idei doskonałości i ogólnie cnotliwości. Myślą, że są chrześcijanami, a w rzeczywistości nie spotkali Chrystusa.
Bo chrześcijaństwo to Chrystus, to najpierw oblicze, to twarz Zmartwychwstałego. Tylko osobiste spotkanie ze Zmartwychwstałym pozwala nam uczestniczyć w Jego życiu, odnaleźć nasze zagubione podobieństwo do Stwórcy.
W Chrystusie Bóg jest bliski i inni stają się bliscy. W Chrystusie odkrywamy, że Bóg jest miłością i ta miłość jest jednocześnie siłą, która podtrzymuje cały Wszechświat i ufnością, która nadaje spojrzeniu przejrzystość.
Bóg tak umiłował człowieka, że przyszedł do niego bezpośrednio, w pełnej z nim komunii, wyzwalając jego energię, którą zło zdeformowało i pozwalając, żeby rozwinął się w pełnej harmonii w świętości.
Nawet śmierć i wszystkie sytuacje śmierci w naszej egzystencji mogą się otworzyć na Jego światło, jeśli mamy wiarę w Zmartwychwstałego.
Nie ma większej radości niż radość Wielkiej Nocy.