Wczoraj Warszawa i kilka naszych domów. Człowiek, już nie taki młody,  bez nóg, łóżko w wieloosobowej sali, na stoliku komputer. Zdaje maturę, myśli o studiach, skończył kilka kursów. Nawet nie wiem, czy ten komputer to jego własność. Jeśli tak, to jedyna. Wydawało by się, że jest na dnie. A jednak! 

Inny- z nazwiskiem z tradycjami, elegancko ubrany, starszy pan. Widać, że z „nizin społecznych” nie pochodzi. Nie ma nawet prawa do emerytury, bo życie traktował jak wielki bal, raczej nie dobroczynny, o własną rodzinę nie dbał a majątek przehulał. Pozostały maniery. I pretensja do wszystkich. Cóż, urodzić się lepiej to szansa, ale jeszcze trzeba ją wykorzystać. 
Znowu młody, niepełnosprawny umysłowo chłopak z długami za komórkę i nie tylko. Czasem mam ochotę powywracać biurka pazernych i bezczelnych przedstawicieli sieci komórkowych i banków, którzy dają takim ludziom, słabym i  bez dochodów – telefony i i kredyty. To wyrok! 
Matka z trójką dzieci, która odbiła się od dna, pracuje, ale z zarobionych pieniędzy nie da rady wynająć mieszkania. Na alimenty czeka już rok. Inna z dumą pokazuje swojego synka, niemowlę. Zaczął życie w domu dla bezdomnych. Oby skończył jako szczęśliwy człowiek we własnym mieszkaniu, otoczony dziećmi i wnukami. Nie będzie łatwo. 
Ci, którym udało się przeskoczyć nad przepaścią dzielącą słabych, ubogich od średniaków i „dobrze urządzonych” płacą często wielką cenę. Wysiłek rujnuje zdrowie i kończy się nerwicą lękową.
  
Czy można tę cenę godnego życia obniżyć? W naszym, niewielkim zakresie staramy się to robić. Temu służy nasz fundusz stypendialny, świetlica, przedszkole, nasze domy. I tak – biedacy-niesiemy się wzajemnie i czasem nawet bywa zabawnie. 

  
A jutro jadę na Zjazd Gnieźnieński zupełnie nie w charakterze króla czy cesarza. Potem śmig do Gdańska na rekolekcje w parafii Zmartwychwstańców i koniec podróży w tym sezonie. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Nad-obowiązkowo

 Jeden z naszych Czytelników przesłał mi zebrane przez siebie cytaty na różne okoliczności.

„Nasza cywilizacja, opuszczając powoli chrześcijańskie źródła staje się cywilizacją lęku. Ponieważ człowiek nie może żyć bez nadziei, ludzie umieszczają swoją nadzieję w dobrach materialnych, partiach politycznych, przywódcach, zwłaszcza tych, którzy obiecują szybko lepszy świat, ale na dole umowy, drobnym drukiem,dopisują – za cenę wolności. Szybko rozczarowani, mając w ręku kartkę wyborczą przerzucają swoje nadzieje na następnego polityka, a mając kartę kredytową-kupują następny telewizor i samochód.
Kościoły chrześcijańskie, zatrwożone malejącą liczbą wiernych albo rezygnują zgłoszenia całej prawdy, licząc na to, że taryfa ulgowa przyciągnie zwolenników,albo okopują się w nieprzeniknionej twierdzy, w obrębie której zalęknieni czują się bezpieczniej razem i łączy ich nie nadzieja w Bogu, jedyne, co może z lęku wyzwolić, ale wspólny wróg- świat zewnętrzny. W rezultacie każda z tych dróg prowadzi do lęku jeszcze większego, co wydaje się logiczne w świetle słów Jezusa do zalęknionych na widok Jego Chwały uczniów:”Wstańcie, nie lękajcie się!.” Jezus ich jednak najpierw dotknął. Owo dotknięcie było namacalnym dowodem Jego obecności przy nich. Człowieka może wyzwolić z lęku jedynie dotknięcie Boga. Drogą od lęku do wolności jest Jezus Chrystus.”/G.B.Rachel/

      Prawdziwa miłość usuwa lęk/św.Jan/