…
I było pięknie. To, co robi Anna Dymna ze swoją Fundacją to zupełny odlot!
Pojechaliśmy – 39 osób. Z Jankowic, Zochcina i Nagorzyc. Mieliśmy na szczęście miejsca siedzące/ no wiecie, po znajomości!/, bo nasi ludzie nie wystali by kilku godzin. I wszystko się udało, choć w niedzielę przygrzało nieźle. Wróciliśmy szczęśliwie i szczęśliwi. Wszyscy wszystkim pomagali, nikt od upału nie zemdlał, choć Artur był blisko. Koncert był w sobotę wieczór. A w niedzielę, też na Rynku- zawody sportowe. A on chciał, żeby znowu było „trala la”. Rozsiadł się na pustej widowni, przed pustą sceną i czekał, czekał, na palącym słońcu. A z nim Grzegorz, Inżynier, a na końcu ja. Już myślałam, że będziemy tak czekać do następnego festiwalu, czyli rok. W końcu podstępem, pomalutku udało się go wywabić z tej patelni. W tym czasie reszta wycieczki zajadała lody w kawiarni. Cóż, autystyk jak coś lubi, to lubi i już.
Szczególne uznanie należy się Mamie Krzysia i Mamie Wiesia i Renatki. Obie panie już nie piętnastolatki, a dzielnie znosiły wszystkie trudy, żeby tylko ich dzieci- już dorosłe przecież, miały przyjemność.
Dziękujemy Sponsorom, bo ….cóż, bez kasy to byśmy w domach siedzieli i kiwali się na krzesłach.
Dziękujemy Sponsorom, bo ….cóż, bez kasy to byśmy w domach siedzieli i kiwali się na krzesłach.
I koniec balangi. Dzisiaj już praca pełną parą.