Minęły Święta Bożego Narodzenia, w Polsce szczególnie przeżywane. Poruszające ludzkie serca i falę dobroczynności. Jeszcze tylko WOŚP i wraca szara rzeczywistość. A jednak mam nadzieję, że mimo codzienności i zwykłych trosk dobro i wysiłek dla innych pozostaje jak wspomnienie pięknych wakacji dające oparcie w trudnych chwilach, które po nich nadeszły. I jesteśmy trochę lepsi. Mimo wszystko.
Powoli wracamy do normalnego rytmu. Choinki porozbierać, szopkę schować, nowo wybudowaną pralnię wykończyć, rozliczenia i sprawozdania oraz wytyczenie drogi na ten rok. Zochcin rozbudować, bo ciasno już ponad przyzwoitość. Remonciki w domach, w tym nowo kupionych dla rodzin i na przetwórni. Światowe Dni Młodzieży, co mam nadzieję, koledzy Jezuici pamiętają, że mamy u nich w Krakowie 50 miejsc dla naszej młodzieży , jakąś imprezkę z okazji Roku Miłosierdzia też by machnąć, na ten przykład Święto Ubogich. Taki numer robiliśmy dwa razy i wyszło bosko.
Przysięgałam, że w tym roku, zostawiwszy na chwilę pomoc budowlaną ubogim rodzinom skupimy się na rozbudowach naszych domów, bo w końcu bezdomni też muszą żyć, ludzi przybywa, ale ….hm już wiem o pewnej łazience, której jeszcze nie ma, a być powinna, bo dziecko niepełnosprawne, a właściwie dziewczyna już, na wózku. Jedna łazieneczka, Inżynierze i chłopaki, tylko jedna, obiecuję! Tak, pomiędzy pomiędzami.
“Żniwo wielkie, ale robotników mało”. Zochcińska ekipa to nie osiłki i młodzieniaszki. Jeden bez ręki, kilku chorych, Henio ledwo chodzi, Wenek co kafelki kładzie co chwila w łóżku. A mimo to daliśmy radę i damy radę. Zresztą jak Pan Bóg chce mieć łazienkę dla tej rodziny, to niech poszuka w swoich niebiańskich kadrach i finansach. Zawsze się rezerwy znajdą, jak wiemy. Nie żebyśmy narzekali, ale …..
Kocham mój lud!
Od jakiegoś czasu w Warszawie funkcjonują interwencyjne patrole składające się z przedstawicieli ośrodków pomocy społecznej, straży miejskiej i streetworkerów . Wyszukują osoby bezdomne i proponują im pomoc. Jeden z patroli spotkał grupkę osób: trzech mężczyzn i kobietę. Siedzieli przy ognisku i na patelni odsmażali sobie pierogi.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.
-Czy możemy państwu jakoś pomóc- pyta urzędnik.
– Nie, dziękujemy, radzimy sobie.
– A jak państwo sobie radzą?
– Zbieramy złom i mamy na swoje utrzymanie.
-Może jednak możemy coś dla państwa zrobić???
-Nie dziękujemy.
-To na prawdę niczego nie potrzebujecie?
– Właściwie to potrzebujemy….
-Tak? A czego najbardziej?
-Prądu.
-Prądu?
Tak prądu. Pokażę państwu. Jeden z mężczyzn zaprasza patrol do swojego namiotu, unosi połę i pokazuje wielką, ,,wypasioną” plazmę. Telewizję byśmy sobie pooglądali po pracy…./Renia z Potrzebnej w Warszawie/
Szykujemy pokoje na przerobionym strychu przetwórni. Malutkie, więc Agnieszka się głowi, jak upchnąć łóżka, szafki, czy nie będzie za ciasno. Na to Wojtek: Agnieszka! Przecie my stare giganty, poradzimy sobie! Bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Miara wygód i potrzeb jest różna. I tego, co do szczęścia potrzebne.
Nad-obowiązkowo
Historia jednego spojrzenia:
Rok 2012. Mieszkanka Sao Paulo, Shalla Monteiro, zatrzymała się przed bezdomnym, który od 35 lat siadywał zawsze przed tym samym sklepem. Zaintrygowało ją, że nędzarz miał zawsze notesik i pilnie coś pisał. Zaczęli rozmawiać. Raimudo, bo tak miał na imię bezdomny, dał do przeczytania kobiecie wiersze, które spisywał. Poruszona ich treścią opublikowała na facebook’u i strona szybko uzyskała 150 tys.fanów. Okazało się, że Raimundo wylądował na ulicy w końcowych czasach dyktatury wojskowej. Tysiące ludzi zaczęło interesować się jego losem. Wreszcie, popularność Raimundo pozwoliła mu odnaleźć brata, który był przekonany, że ten nie żyje. Brat zaprosił go do siebie. Życie Raimundo zmieniło jedno spojrzenie kobiety, która w stercie łachmanów zobaczyła pięknego człowieka. Owo spojrzenie zmieniło także życie Shalli. Na zawsze. O czym mówi sama. /źródło/
The specified gallery is trashed.