Niedziela była huczna i sucha. Przynajmniej w schronisku dla chorych. Awaria wodociągu. 90 ludzi, kuchnia, toalety, opatrunki. Na pociechę – z jasełkami przyciągnęli Przyjaciele-aktorzy. Dom nazywa się Betlejem, a w szopce pewnie Matka Boska wody też nie miała i warunki były jakie były. Czyli wszystko pasuje.
A ks. Jacek, Adam i Cezary od 6 rano do 23 na kiermaszu i zbiórce u OO.Dominikanów. Tu się pracuje, nie obija, w tym biznesie, proszę Państwa.
W poniedziałek pognaliśmy z Inżynierem do stolicy. Poświąteczne spotkanie ze Współpracownikami tym razem w domu na Stawkach, bo nasz bieda-holding się rozrasta i potrzeba więcej miejsca, żeby ekipa zasiadła razem do stołu. Dziewczyny się postarały, obiadek był pycha i ciasteczka na deserek takoż. Raz do roku okazja, żeby się zobaczyć i poznać z nowymi pracownikami i wolontariuszami. Jak się wszyscy policzyliśmy, to wyszło, że w holdingu pracowało, krócej lub dłużej w ub. roku 86 osób, a do tego wspierało nas regularnie ok.20 wolontariuszy, a nieregularnie- pewnie ze setka, wliczywszy wszelkie akcje teatralne, wycieczkowe, świąteczne itd.
Potem krótka wizyta u starszego mocno Biskupa, człowieka Kościoła całą osobą i mądrego. Mimo wieku nadal aktywny. Wiek bowiem liczy się nie w latach, tylko w chęci bycia dla innych.
Właśnie zadzwoniła nasza Przyjaciółka z Kanady, Polka. Za 20 dni kończy 99 lat. Stale na bieżąco w sprawach Polski, stale troszczy się o innych. Oczywiście zdrowie musi pozwalać na aktywność w starości, co nie wszystkim jest dane. Jednak starość wypracowujemy sobie w młodości. Piękno duszy buduje się każdą chwilą, cegła po cegle i nie ma drogi na skróty. Chyba, że palmę męczeństwa dostaniemy, ale nie życzę tego nikomu, chociaż wielu naszych braci ją zdobywa. Wtedy idziemy do Nieba szybciutko i bez wejściówki.
Telefon od innej wspaniałej osoby, też leciwej. Z Krakowa. Ileż nam i nie tylko, pomogła! O samotne starsze znajome się troszczy, załatwia dary. Pani z przeszłością solidarnościową, w wolnej Polsce nadal żyje solidarnością z innymi ludźmi.
Wreszcie Marta, nasza prawniczka -wolontariuszka, a prywatnie koleżanka z Szymanowa, czyli “niepokalańskiej mafii”*, przypomniała mi o pewnej starszej pani, ponad osiemdziesiątkę. Od kilkudziesięciu lat opiekuje się dwojgiem zupełnie niepełnosprawnych siostrzeńców. Wózek, pampersy itp. Kiedyś jej sprawę podrzuciłam Marcie, bo trzeba było porady prawnej, jako, że przytomna ciotka chce zapewnić dobrą opiekę siostrzeńcom po swojej śmierci. Na szczęście nadal żyje i wiernie trwa przy swoich zobowiązaniach.
Marzenia o tym, że kolejna modlitwa o uzdrowienie ducha zamiast pracy nad sobą i sakramentów oraz modlitwy i spełniania przykazań ewangelicznych, nagle zrobi z nas świętych bez trudu, wyrzeczeń i cierpienia oraz dobrych czynów, to kolejna utopia. Produkt konsumpcyjny: szybko, tanio i przyjemnie. Piszę-uwaga-“zamiast”. Bo wszystko to razem w pakiecie musi iść. I nie ma tu miejsca na tanie emocje. Raczej-na wytrwałość i wierność. Więc się nie martwmy, żeśmy jeszcze nie święci. Wszystko przed nami. Budujemy dalej.
Każdy według możliwości i gustu:
The specified grid gallery id does not exist.
* Liceum SS.Niepokalanek w Szymanowie. Związki z tym wyjątkowym miejscem i wychowankami pozostają na całe życie.
Nad-obowiązkowo
Byli, są i będą tacy, którzy krótki czas wykorzystali na maksa. Najmłodsza założycielka zgromadzenia w historii Kościoła.
Św.Clelia Barbieri: Straciła ojca w wieku 8 lat i wspierała matkę w pracy i wychowaniu rodzeństwa. Małżeństwo rodziców było mezaliansem. Ojciec pochodził z bardzo biednej rodziny, matka z zamożnego domu. Po ślubie podjęła życie ubogiej wieśniaczki. Od kiedy Clelia nauczyła się czytać, ulubioną książką stał się dla niej katechizm. W wieku 14 lat przyłączyła się do założonej przez proboszcza grupy ewangelizującej dzieciaki, często swoich rówieśników. Dwa razy odmówiła małżeństwa, chociaż pomogłoby to jej rodzinie.
Jako 21 letnia dziewczyna założyła zgromadzenie wspierające ubogich, starych, chorych i nauczaniu. Przyjmowano ubogie dziewczęta, co w tamtych czasach było rzadkością. Trzeba było mieć posag, żeby wstąpić do klasztoru. Zmarła na gruźlicę w wieku 23 lat.
Już za życia popełniła sporo cudów, a po śmierci dotrzymała i nadal dotrzymuje danej siostrom obietnicy”Zawsze będę z wami”: od czasu do czasu jej głos towarzyszy im w czasie modlitw w kaplicy, w języku w którym się modlą. A że siostry mają teraz domy w kilku krajach, to święta musi się dostosować do okoliczności: raz włoski, raz suahili itd. Instytut Małych Sióstr Matki Bożej Bolesnej.
Kanonizowana przez JPII w 1989 r.