Radio pewne, katolickie z Wrocławia, pytanie postawiło o bogactwo, bogatych i dzielenie się. Bogactwo wypracowane uczciwie nie jest grzechem. Jest zadaniem. Z drugiej strony nigdzie nie jest napisane, że tylko bogaty ma się dzielić. Bo od jakiego progu dochodowego mielibyśmy taki obowiązek? Każdy ma coś do dania i każdy ma coś do wzięcia. Niekoniecznie i nie zawsze rzeczy materialne, choć one są namacalnym wyrazem naszej troski o innych. Najważniejsze, żeby zobaczyć, co mamy, a nie – czego nie mamy. I tym co mamy się podzielić.
Czas, poczucie humoru, umiejętność pieczenia ciasta, zreperowania kranu, opowiadania bajek…..to bogactwo.
Artur wszystkim zabiera zapalniczki. Gromadzi je dziesiątkami. Nie dla siebie. On chce być przydatny, więc jak widzi, że ktoś chce zapalić papierosa, to leci z zapalniczką. I dobrze wie, że jak ten ktoś miałby swoją, to nie potrzebowałby Arturowej, więc ogałaca gości z tego przyrządu na wejściu. I jest w ten sposób stale potrzebny. Przemyślna gra. Nie daj Boże, żebym wrzuciła sama pranie do pralki. Byłby niepocieszony. Artur wrzuca, sypie proszek/czasem nie w tą dziurkę/, wciska przycisk, stawia fotel koło łazienki i czeka cierpliwie na koniec programu, żeby mi tryumfalnie oznajmić:”Gosia, już!’. Oczywiście szybciej by było, gdybym wrzuciła pranie sama. Tylko Artur nie czułby się wtedy potrzebny.
Cywilizacja konsumpcyjna chce równać prawo do życia i miejsca na ziemi z przydatnością. I miota się między wiernością hasłom równości itd… a rachunkiem ekonomicznym i chciwością. Z jednej strony niby ukłon w stronę słabszych: różne, mniej lub bardziej rozwinięte formy wsparcia, zależne od kraju, a z drugiej: chęć cięcia kosztów, bo wygórowane standardy stworzone w imię owych haseł kosztują. Hasła rzucać łatwo, tylko chętnych do płacenia nie ma. Żeby zapłacić, trzeba z czegoś zrezygnować. Kto dziś i z czego jest gotów zrezygnować dla dobra słabych, niepełnosprawnych? Indywidualnie i niejako zbiorowo- jako społeczeństwo? Jako wspólnota? Żeby słaby nie musiał przepraszać, że żyje.
Odwiedziłam staruszkę, byłą katechetkę, w wiosce na południu Polski. Ma koleżanki, samotne, jak ona, leciwe. Bez opieki, pomocy, bo dzieci albo nie było, albo mają w nosie. Gdzieś, niedaleko powstaje katolicki ośrodek dla ludzi starych i niepełnosprawnych. Koszt -3000 zł. Miesięcznie. To nie dlatego, że katolicy są pazerni, tylko wyśrubowane standardy tyle kosztują. I starsza pani podsumowała: “Płaczą te moje koleżanki, bo one nawet tysiąca renty nie mają”. Oczywiście, wszystkim nie zapewnimy szczęśliwej starości. Ale dajmy ją choćby kilku.
Przed chwilą dzwonił znajomy. Pracuje w domu dziecka. Mówi: niepełnosprawne dzieci w placówkach- każdy chce się ich pozbyć. Dwójka dzieci, nie Polaków, ma być odesłana do kraju rodzinnego matki. Te akurat są zdrowe. Mama jest mocno zaburzona i w Polsce już 17 lat. Dzieci urodzone w Polsce, rzecz jasna. W tym jedno ma polskie nazwisko. Ale najprościej jest wszystkich deportować. Albo rozdzielić dzieci, bo to z polskim nazwiskiem może zostawią. I problem z głowy. Tylko ojczyzna tych dzieciaków nie słynie raczej z dobrobytu i wolności. Mama zresztą była przez jakiś czas w naszym domu, potem zniknęła. Gdyby tak udało się uratować te dzieciaki przed wywózką na poniewierkę.
Bez względu na to, gdzie jesteś, kim jesteś i jaki jesteś- jesteś potrzebny Panu Bogu. Niezastąpiony, wyjątkowy, jedyny. I nie musisz przepraszać, że żyjesz ani się z tego tłumaczyć przed ludźmi. Przed Bogiem tłumaczyć się będziemy z uczynków, nie z liczby kończyn, inteligencji czy urody.
Nad-obowiązkowo
Są tylko dwa sposoby na życie. Pierwszy to myśleć, że nic nie jest cudem, drugi- że cudem jest wszystko. /AEinstein/
Spałem i śniło mi się, że życie jest radością. Obudziłem się i zobaczyłem, że życie jest służbą. Służyłem i odkryłem, że służba jest radością. /R.Tagore/
Co zrobicie więc z całym tym niezliczonym legionem istot nieprzydatnych i kalekich, które nie nadają się ani do szpitala ani do przytułku? Jakie miejsce dacie kalekom i nieprzydatnym? Czy zepchniecie ich do kąta i wypędzicie na najdalszy i niewidoczny plan socjalny? Gdzie ich ukryjecie, aby nie dokuczał wam i nie raził was przykry widok ich cierpienia? Jakie zesłanie wymyśliło dla nich społeczeństwo eleganckie i wysubtelnione, które mieni się być chrześcijańskim?
Czy świat już nie ma oczu, by dostrzec w ułomnym i kalekim-w każdym cierpiącym -nową wartość, która przykrywa wszystkie nędzne datki z waszej sakiewki?
Słuchaj, chociaż oni o tym nie wiedzą, znam na bieżąco wszystkie obsady personalne wszystkich instytucji. Znam je na pamięć.
Dokonuję ich codziennego przeglądu każdego ranka, gdy pracownicy rejestrują swoje przyjście, przechodząc przez kontrolę.
Ja prowadzę drugą kontrolę -kontrolę mojej Miłości.
Czy pojmujesz, jakie to miałoby znaczenie dla przedsiębiorstwa, gdybym Ja codziennie rano, sprawdzając listę personelu spotkał w pierwszym szeregu jakiegoś Garcię, Fernandeza….okaleczonych, lub nieprzydatnych, przyjętych do pracy właśnie dlatego, że są tacy?
Tym właśnie zjednuje się mnie i zdobywa. Bo dla Mnie, Chrystusa, kaleka lub inwalida wśród personelu jakiegoś przedsiębiorstwa jest pierwszy na liście. Przed inżynierem i dyrektorem. Ponieważ tym nieszczęśliwym “senorem Garcią” bez nogi jestem Ja. /R.C Romano SJ Mój Chrystus połamany/
dla ciekawych- to, co widać poparte badaniami