Udało się! Doprowadzić do tego, żeby w Nagorzycach działały telefony komórkowe, bo o stacjonarnym mamy zapomnieć wg.instrukcji TPSA. Kosztowało to trochę, ale nerwy zaoszczędzone będą. Kiedy dzwoniło się godzinami do Inżyniera, po to, żeby usłyszeć słodkie: “Abonent poza zasięgiem”, to, no sami się domyślicie, jakie myśli i słowa przychodziły i wychodziły. Nie mówiąc o zawalonej robocie z powodu braku ustaleń. Łączność w walce to podstawa.  Z Wojtkiem zainstalowaliśmy sprytny system wzmacniaczy sygnału. Śmiga. Polecam takowy Panu Bogu, kiedy sygnały od Niego nie docierają do naszych uszu i serc. I słyszy: “Abonent czasowo niedostępny”. 
Nasi przyjaciele z Emaus* bawią się świetnie. Pan od ciastek przywiózł jagodzianki, więc mają jeszcze  świeżutkie i ognisko też było, a w Zochcinie wszystkie bilety na wagon sypialny wysprzedane, czyli jeszcze upchaliśmy kolanem dwóch nowych mieszkańców i teraz tylko namioty w razie potrzeby. Oj, tak było na początku, kiedy brakowało miejsc i ratowaliśmy się wojskowymi namiotami. W październiku! W Warszawie. Na szczęście te czasy już minęły, schronisk powstało wiele, organizacje działają i najwyżej na korytarzach lub jadalni kładzie się ludzi. Latem wcale nie jest ich mniej niż zimą. Tyle, że zamarznięcie nie grozi. Artur doczekał się pana od naprawy telewizora o 9 wieczorem. 
Było ciężko. Jemu i mnie, bo czekanie było

od rana. Nie jadł, patrzył przez okno, wychodził na drogę. Czekanie Artura zawsze mnie wzrusza. On jak czeka na kogoś lub coś, to całym sobą. Jest jednym wielkim czekaniem. Myślę, że tak czeka na każdego z nas Pan Bóg. Na spotkanie i zjednoczenie na zawsze. Czekamy na coś każdego dnia. Na listonosza, tramwaj, dzieci ze szkoły, koniec pracy, spotkanie. Czy czekamy na Boga? Te dwa czekania: Jego i nasze muszą się spotkać.

Ekipa na kiermaszu, tym razem w Sandomierzu. Usiłujemy pokonać kryzys i sprzedać nasze produkty. Więc kolejni poświęcają weekendy na stanie w kioskach, a w  tygodniu też nie leżą. Ksiądz Jacek znów wyrusza przed świtem. Kraków tym razem. 
Annalena Tonelli/1943-2003/-poświęciła życie chorym w najbiedniejszych krajach Afryki. Prawnik.Zdecydowała się żyć jako samotna osoba  dla biedaków i jak biedacy. Zakładała szpitale  w Somalii i Kenii, myła i pielęgnowała chorych na gruźlicę. Po drodze, w miarę potrzeb, kończyła studia medyczne i różne specjalizacje, żeby lepiej służyć biedakom: gruźlica, HIV, ślepota, głuchota, ofiary obrzezywania kobiet.  Przy szpitalach otwierała szkoły- dla dzieci muzułmańskich-koraniczne.
Aresztowana za denuncjację ludobójstwa w Kenii w 1984 r, cudem uniknęła śmierci. Zginęła w Somali z rąk bojówek muzułmanów w 2003 r. w szpitalu przeciwgruźliczym, który sama założyła. 
Całe noce spędzała na adoracji Najśw. Sakramentu. Jej pracę zauważyło i doceniło WHO. 

Ubodzy, ci, którzy nie mają głosu, którzy są niczym w oczach świata, ale tak wiele znaczą w oczach Boga, Jego umiłowani, potrzebują nas, musimy być dla nich i z nimi i nie ma to znaczenia, że nasze działanie jest kroplą w morzu. Jezus Chrystus nie mówił o rezultatach. On mówił o miłości wzajemnej, umywaniu nóg i przebaczeniu. /przemówienie w Watykanie/.

Nad-obowiązkowo


Panie,
to niemożliwe,
nie chce mi się wierzyć.
Jeśli to prawda,
to niezwykłe!
Nasz Bóg jest tak bliski,
tak ludzki,
tak bardzo jednym z nas,
zrodzonym z niewiasty,
jak każdy z nas.
Nasz Bóg to nie idea,
zasada czy system.
Nasza religia to nie religia,
ale wiara, to ktoś pośród nas,
Emmanuel, Bóg z nami.
Po prostu człowiek,
z ciałem człowieka
zdolny do cierpienia i śmierci,
zdolny do miłości,
oddania się i dzielenia.
Panie, jesteś tak bliski,
tak bliski jak mężczyzna bliski jest żonie,
przyjaciel przyjacielowi.
Tak bliski, że
często nie potrafię Cię rozpoznać
w Twojej bluzie robotnika,
spracowanych rękach,
roześmianych oczach,
we łzach.
Zbyt przypominasz
wszystkich tych ludzi,
których mijam,
zbyt jesteś zmieszany z tłumem,
zbyt pospolity, czasami.
Zdarza mi się
w jakimś spojrzeniu,
uścisku ręki
rozpoznać błysk Twojego spojrzenia
i ciepło Twojego uścisku,
radość Twojej obecności.
Najczęściej jednak
czuję to zbyt późno,
kiedy już odszedłeś.
Daj mi zatem czas,
żebym się nie spieszył,
żebym już nie mijał Cię obojętnie,
bez spojrzenia na Ciebie,
nie rozpoznając. ks.kan.Paul Grostefan



*Wspólnoty Emaus