Do jednej z naszych “okrojonych” rodzin z Ukrainy przyszły dwie paczki, a w nich to, co zostało z mieszkania po ostrzale. Dobrzy sąsiedzi pozbierali co znaleźli w gruzach. Okrojone rodziny, bo mężczyźni- synowie, mężowie, ojcowie tam zostali. Babcia, synowa i wnuczek. Babcia płakała. Pudełka oznaczają nieodwracalność sytuacji. Przeszłości już nie ma. Zostaje nam budowanie od nowa. Resztką sił.


Matka z dwiema córkami wyproszone z hoteliku, bo się sezon zaczyna, już jest w Nagorzycach. Dobra prosta kobieta, spotkawszy taką sytuację, zadzwoniła do nas. Młodsza córka w depresji. Kolejna zmiana szkoły w obcym języku, utrata koleżanek, z którymi nawiązała już jakiś kontakt, ojciec w Donbasie. Zagubienie i ….wreszcie leciutki uśmiech po zakupach dresów, szortów i piłki.


Szukam bez ustanku jakiś “pocieszycieli” w postaci a to wyprawy do sklepu- tu ukłony dla Fundacji Biedronki, która obdarowała uchodźców kartami na zakupy i każdy może sobie sam coś kupić, a nie patrzeć co ja przywiozę- albo w postaci piaskownicy – tu podziękowania dla firmy, która dała czyściutki piasek, trampoliny czy kupienia bluzki i szortów, koniecznie z modnymi dziurami. Moda ta dla mnie niezrozumiała, bo niegdyś dziury się cerowało, a teraz za nie trzeba płacić. Jedyny zysk to fakt, że ubodzy nie muszą się dziur w ubraniu wstydzić. Są na topie.


A te dziury uparcie i z obłędną konsekwencją robione w świecie przez szaleńców cerować możemy dzięki setkom dobrych ludzi. Właśnie zapisaliśmy dwutysięcznego sponsora naszego funduszu stypendialnego, a trzeba wiedzieć, że nie są to wpłaty jednorazowe, lecz zobowiązanie na dłuższy czas do wsparcia konkretnego ucznia czy studenta.


Na widok trampoliny i piaskownicy pięcioletni Dominik stwierdził, oczywiście po ukraińsku: “Siostra ma telefon do Pana Boga”. Może coś w tym jest, że Pan Bóg ma świetny wywiad czego potrzeba i wysyła poprzez swoich ludzi /a każdy dobry człowiek jest Jego/ zaopatrzenie lub kasę. W każdym razie inauguracja tych zabawek odbyła się dzisiaj i na razie bez większych strat i obrażeń. Cóż tym dzieciakom dać możemy, jak nie namiastkę domu i normalności? Potem tylko kilka godzin w internecie żeby znaleźć konkretną rzecz dobrze i tanio oraz zapłacić. Zapewniam jednak, że nie mam numeru boskiego smartfona. To działa nieco inaczej.


Jazdy do lekarzy, dentystów i urzędów uzupełniają harmonogram. Z naszymi mieszkańcami i uchodźcami. Ci piewrsi ostatnio chorują mocno w Zochcinie. Przed chwilą znów telefon: matka z dzieckiem, przestraszona, na Dworcu Zachodnim w Warszawie. Przedwczoraj informacja- niepełnosprawny człowiek na wózku dojeżdża pociągiem do Warszawy, nie ma gdzie się podziać, zgarnięty przez wolontariuszy w Przemyślu. Po kilku godzinach dostaję od Reni raport: “Pan już w łóżeczku, bardzo wyniszczony, ogarnięty” z naszego domu dla chorych.

Dlatego musimy “zdobyć” jakiś samochód osobowy dla pań z Nagorzyc. Mają prawo jazdy, mogłyby same dojechać do lekarza, sklepu, dowieźć dziecko do przedszkola i mieszkające tam starsze osoby do urzędu czy dentysty. Już dotychczasowe zasoby samochodowo-kierowcowe nie wyrabiają. Mieszkamy na wsi, więc nie ma tramwaju, a autobusy rzadko lub wcale. Tutaj samochód to nie luksus tylko życie.

Przerwa od tego młyna była- imprezka w Teatrze Kamienica” w postaci Nagrody Janusza Korczaka. Tak, kochani Przyjaciele, dostaliśmy wszyscy tę piękną statuetkę- serce z zatopionymi, pękniętymi okularami Mistrza Miłości Bliźniego.

Idąc wraz z dziećmi do pociągu jadącego do Treblinki zwyciężył nienawiść wiernością miłości. Mimo, że nie katolik to oczywisty święty. Oj, będzie zdziwienie w Niebie.

Do tego przyjemnością było wspaniałe towarzystwo ludzi młodych i starszych oraz mocno starszych -każdy popycha ten świat ku dobremu. To daje siłę: nie idziemy sami! Choć różnymi drogami, ale w tłumie.

Nad-obowiązkowo

Nie bój się miłości. Nigdy. /Janusz Korczak/