Oj, nie było mnie tu długo. 27 przenosiny w życiu i mam nadzieję, że przedostanie. Te ostanie nie będą już na mojej głowie, na szczęście. Chociaż życie lubi płatać figle, ale chyba nie aż takie, żebym musiała sobie własny pogrzeb zorganizować. Kuba – szef domu dla chorych w Jankowicach, a prywatnie mój zięć, stwierdził, że jako specjalista od pogrzebów /niestety umierają nam ludzie często/ bierze to na klatę.

Wykończyć dom, jako tako zagospodarować w szybkim tempie- udało się!- jak mówi Artur z naciskiem na ostatnią sylabę. Zupełnie jakby w radiu lub telewizji występował, gdzie redaktorzy z akcentowaniem mają problem.

Nowy dom tak się spodobał synkowi, że chodzi i bez przerwy powtarza: “Artur zostaje” i z obawy, że go wywieziemy nie wychodzi za drzwi. Jasne synku: mamy własną łazienkę i malutką kuchenkę i ogromne okna w twoim pokoju! Jakoś nie tęsknimy za myszami i szczurami z Nagorzyc, przegniłymi podłogami i wieczną ciemnością w jadalni.


Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do budowy. Jeśli najsłabsi są VIP-ami w Królestwie “nie z tego świata”, to Artur ma swoje zasłużone miejsce. Na tym świecie. Bo na tamtym to już będzie św. Piotra problem.


W zalewie ciemności szukajmy światła. Wczoraj – w piątek-wielu chrześcijan modliło się za cierpiących na granicy polskiej migrantów. U nas w Zochcinie ks. Jacek odprawił w mszę św. w łączności z modlącymi się braćmi. Byli prawie wszyscy mieszkańcy. To oni znają zimno, pogardę, głód, samotność i zagubienie. Choć na szczęście nie doświadczyli aż tak strasznych chwil jak nasi bracia i siostry z bagien, lasów, łapanek i wywózek.


W Jankowicach kończy się, mam nadzieję, kolejna fala Covida. Wstrzymała prace remontowe i utrudniła życie i przygotowanie do Świąt. Tym razem wszyscy przeżyli. No i oczywiście, jak to u nas, popsuł się dostawczy samochód, a tu Ludziska dobrocią sypią i przewieźć trzeba do magazynów. Bo po Świętach też żyć trzeba. A Ludziska dobre są, zbiórki, zrzutki, paczki, paczuszki pozwolą nie tylko urządzić Święta naszym mieszkańcom, lecz także wielu rodzinom wokół. No i zapas będzie na kolejne miesiące. Bieda się pogłębia, jak wiadomo. Zawsze w czasie kryzysu w tyłek dostają najbardziej biedacy. Jest bowiem różnica miedzy niemożnością wyjazdu na wakacje, kupna nowej sukienki, a niemożnością kupna chleba i niezbędnych lekarstw. Jest tysiące, które żyją za 645 zł miesięcznie. Kolejne za około tysiąc. A bal trwa w najlepsze. Czy znajdzie się ktoś, komu będzie zależało na najsłabszych? Pusty talerz na Wigilię, który ma być znakiem gotowości przyjęcia wędrowca jest, niestety, często jedynym talerzem na wigilijnym stole ubogich. W przygranicznym lesie nawet talerza nie będzie.


Od poniedziałku zatem rozwozimy co mamy do ludzi.


Renia z domu dla chorych siedziała w swoim pokoju, kiedy usłyszała dziwne, głośne słowa na korytarzu. Nie, nie były to tzw. brzydkie wyrazy, bo te u nas dziwne nie są. Było to: “Dziękuję, jestem wdzięczny” powtórzone kilka razy. Wyskoczyła zaniepokojona, że ktoś kogoś zmusza do powtarzania tych słów, obcych zupełnie, jeszcze nie daj Boże, przemocą. A to mówił po prostu starszy człowiek, sam z siebie i zupełnie szczerze. Przywieziony z sopockiej ulicy przez Zupę na Monciaku kilka dni temu. I wtedy Jarek przypomniał sobie, że jakieś dwa miesiące temu inny mieszkaniec powiedział “dziękuję”, kiedy opiekun mu w czymś pomógł.


Oczywiście nie chodzi o to, żeby ludzie nam non-stop dziękowali, po rękach całowali. Chodzi o to, że zanikła w kraju nad Wisłą grzeczność zwykła. Owa zaś grzeczność w postaci słowa “dziękuję” nie jest potrzebna temu, który daje lecz temu, który bierze. I ogromnie umila życie. Postawa “sie należy”, od góry do dołu, niszczy poczucie wspólnoty polegające m.in. na świadomości, że jesteśmy zależni jedni od drugich. Wspólnota tworzy się wtedy, kiedy możemy i potrafimy śmiało powiedzieć: “proszę, dziękuję, przepraszam, przebaczam”. I usłyszeć od drugiego to samo.

Chrystus przyszedł na świat, żebyśmy nauczyli się być braćmi i siostrami. Na Jego wzór.

Tyle na dzisiaj, bom zmęczona nieco. Ostatni zakręt przed urodzinami Boga, zatrzymajmy się i powiedzmy Mu: proszę, dziękuję, przepraszam, przebaczam każdemu, kto mi nadepnął na palec.