Opóźniona wiosna i epidemia opóźniły czas odlotów naszych wędrownych ptaków. Zwykle w początku kwietnia ubywa mieszkańców, słoneczko wysoko i cieplutko, można znów zacząć życie uliczne i…..niestety picie. W tym roku odloty zaczęły się później, ale są. Jednak zawsze z jesienno- zimowego przypływu udaje się uratować wiele osób. Dla tych odlatujących widać czas jeszcze nie przyszedł. Młodzi się denerwują, że tyle pracy poszło na marne. W końcu poświęcają życie. Nie, nie poszło. Pan Bóg też pewnie się denerwuje z naszymi Aniołami Stróżami, że tyle roboty wkłada w każdego z nas i ciągle efekt daleki od doskonałości. Choć po ludzku to żal. Każdego człeka, który mógłby żyć pełnią życia a nie żyje.


Ekipa na Łopuszańskiej zamknięta do 8 maja na kwarantannie. Współczujemy, karmimy- obiady dowozi catering- bada ich co chwila ekipa medyczna z Gniewkowskiej, ale ciężko im jest. Na szczęście nikt mocno nie choruje. Na razie.


Zaszczepione są domy na wsi: Jankowice, Zochcin, także Medynia, Sopot, Zduńska Wola częściowo, Kraków-też częściowo, na resztę czekamy. Dziękujemy dr. Sylweriuszowi Grześkiewiczowi i zespołowi Ośrodka Zdrowia w Baćkowicach, którzy wiele godzin pracowali nad tym w Jankowicach. Zostały właściwie tylko dwa domy warszawskie do drugiego szczepienia i….luzik. Cała reszta jakoś ogarnięta. Nie to, żebyśmy doszli do tego etapu gładko, bez szarpaniny, turystyki szczepionkowej uprawianej przez część naszych ludzi /legalnej, zgodnej z harmonogramem/, ale jest. Owszem, kilka osób zachorowało na Covid mimo pierwszej dawki, bo nie zdążyli wziąć drugiej, ale bez większych objawów. Testy mamy i jeszcze dostaniemy od Fundacji Biedronki. I jedziemy dalej z życiem. W maseczkach i z dystansem oraz myciem łapek, oczywiście. Jaka to radość, jak można przytulić bliskich i przyjaciół!

w jankowicach – pełny profesjonalizm

emil zapisuje pacjentów
badanie przed szczepieniem- dr.Sylweriusz w akcji
ludzie czekają
nasza wypasiona rehabilitacja

Chwila wiekopomna w piątek: złożone papiery o pozwolenie na budowę w Warszawie. Odliczamy czas do wbicia łopaty. Będzie pięknie jak w Jankowicach.


Efektem – smutnym- pandemii jest, że w DPS-ach jest wiele wolnych miejsc i wręcz, co się nigdy nie zdarzało- dyrekcje oczekują na pensjonariuszy. Problem leży w opieszałości urzędników, którzy miesiącami “pracują” nad stosownymi papierami warunkującymi przejście przez bramę tych instytucji. A warunkiem pierwszym jest orzeczenie o niepełnosprawności i posiadanie dochodu. Tak, DPS nie przyjmie, jak nie masz jakiejś kasy. To tylko organizacje obywatelskie mogą przyjąć i to robią. Przynajmniej większość. Dochód zaś, czyli rentę lub zasiłek stały, można mieć po ustaleniu stopnia niepełnosprawności. Ludzie czekają na komisje ponad pół roku, bez ubezpieczenia, pieniędzy na leki. A po pól roku przychodzi pismo, że wniosek jest nieważny, bo w międzyczasie zmienił się druk. I zaczynamy zabawę od początku. To jest państwo z papieru. A właściwie z papierów, nie z ludzi i dla ludzi. I jeszcze jak człowiek jest u nas, to ma co jeść, leki kupujemy, lekarzy zapewniamy. Dzięki dobrym ludziom, którzy dają nam kasę. A ten, co żyje sam? Zęby w ścianę, jak nie ma rodziny.


O mocy uzdrowicielskiej komisji orzekającej pisano i mówiono wiele. My mamy także takich uzdrowionych: chorych psychicznie od lat, kompletnie niesamodzielnych z otępieniem, co nie wiedzą, jak się nazywają i gdzie są, ale do pracy się nadają. Odwołania, czas, papiery, praca naszego personelu. Za to jaka oszczędność w państwowej czy ZUS-owskiej kasie!


To w takich działaniach państwowych służb należałoby wprowadzić “wartości chrześcijańskie”. Wobec najsłabszych. “Za życiem” bowiem to za każdym, bez względu na wiek. I to w godnych warunkach. Ale to wymaga przewartościowania naszych, polskich priorytetów. Od dołu do góry. Jak nie zaczniemy od dołu, to góra się nie ruszy. W Kościele i życiu społecznym. Liczę na młodych.


Posunąć się na ławce życia, to zgodzić się, żeby starsi, niepełnosprawni, chorzy, generalnie słabsi mieli miejsce nie pod stołem, ale przy stole. To obowiązek uczniów Chrystusa, a w wersji dla niewierzących – przyzwoitości i zwykłego ludzkiego braterstwa, wspólnoty losu./zdjęcie Vatican News/


Prace kwiatkowo-ogrodnicze nie idą, oprócz oczywiście upraw w polu. Zimno, szkoda kwiatków. Czy niebiańskie biuro pogody też pracuje zdalnie, bo mają tam lockdown? Albo hybrydowo? Raz zimno, raz gorąco.

Nad-obowiązkowo

Nadzieja

Pomimo tych gęstych mroków, których nie należy lekceważyć, na kolejnych stronach pragnę przypomnieć wiele dróg nadziei. Bóg bowiem nadal sieje ziarno dobra w ludzkości. Aktualna pandemia umożliwiła nam dostrzec i docenić wielu towarzyszy i towarzyszek drogi, którzy zareagowali na lęk, poświęcając swe życie dla innych. Byliśmy zdolni do uznania, że istnienia ludzkie są splecione i podtrzymywane przez zwykłych ludzi, którzy bez wątpienia współtworzyli decydujące wydarzenia naszej wspólnej historii: lekarzy, pielęgniarzy i pielęgniarki, farmaceutów, pracowników supermarketów, sprzątaczki, opiekunki, przewoźników, mężczyzn i kobiety pracujących dla zapewnienia usług społecznych i bezpieczeństwa, wolontariuszy, księży, zakonnice… zrozumieli, że nikt nie zbawia się sam.

Zachęcam do nadziei, która „mówi nam o rzeczywistości zakorzenionej w głębi istoty ludzkiej, niezależnie od konkretnych okoliczności i uwarunkowań historycznych, w jakich żyje. Mówi nam o pragnieniu, o dążeniu, o pożądaniu pełni, spełnionego życia, o chęci dotknięcia czegoś wielkiego, czegoś, co wypełnia serce i wznosi ducha ku wielkim rzeczom, jak prawda, dobro i piękno, sprawiedliwość i miłość. […] Nadzieja jest odważna, potrafi spoglądać dalej, poza osobistą wygodę, poza małe pewności i zadowolenia, które zawężają widnokrąg, aby otwierać się na wielkie ideały, czyniące życie piękniejszym i godniejszym”. Podążajmy w nadziei./Encyklika Fratelli Tutti Papieża Franciszka/