Wigilia w Jankowicach
Wigilia w Jankowicach

Wczoraj poświąteczne przebudzenie- powrót do realu czyli jazda do szpitala z młodym. Szpital w Warszawie, zwolniło się miejsce, więc nie kaprysząc pognaliśmy z Inżynierem jako woźnicą i stawili na żądaną ósmą. Co wymusiło pobudkę o 4 rano, ale taka robota i tyle. Młody, nasz stypendysta, jak wielu- nie wytrzymuje psychicznie życia i ja na jego miejscu też bym miała z tym trudności. Idziemy jednak do przodu, poprawiamy sytuację, a na wiosnę, Bóg da- powiększymy chałupę. I będzie dobrze. 

A wieczorem czas przyszedł wreszcie dla Artura. Ukochany moment, kiedy wszyscy już opuszczą nasz niewielki i widać przytulny lokal, bo chętnych na herbatę i ciasteczka nie brak, a przy okazji czasem znajdzie się cosik w lodówce /jak zdążę wpaść do insekta, czyli Biedrony/. Moment, w którym czasami pozwalamy sobie na rozpustę i zamiast pisać bloga lub oddawać się modlitwie- oglądamy razem film. We trójkę, bo pies Felicjan rozpycha się na kanapie. To szczyt szczęścia arturowego, a filmem jest zwykle Poirot, więc i dla mnie to przyjemność. Nic, że oglądamy jeden kilka razy.

Za to dzisiaj robiłam za kobietę w domu. Na szczęście pomogła mi Justynka. Bo u nas porządki robi się po, a nie przed Świętami. Przed – to zwykle urwanie ogona do ostatniej chwili. Rozwożenie jedzenia, ciast, odwiedzanie samotnych i słabych do samej Wigilii, którą jeszcze trzeba przygotować. Do tej ostatniej czynności wyrosły mi córki i razem z mieszkańcami zrobiły to pięknie. Ugotowane było wcześniej, upieczone też. Wigilie były dla mnie tylko dwie. I tak łaskawie, bo dawniej- w Warszawie- jeździliśmy do wszystkich domów i dzieciaki czekały na rodzinną do późna. To był trening cierpliwości w oczekiwaniu na prezenty. Jedna zatem z mieszkańcami, a druga już tylko w rodzinie, czyli w Nagorzycach, gdzie stół jest na tyle duży, że pomieści nasze liczne dzieci. Niektórzy, co sprytniejsi z naszych chłopców, załapali się na obydwie i na koniec mało nie pękli. Pasterka była też, chociaż ks.Jacek czuł się tak źle, że tylko patrzyłam, kiedy się przewróci. 
Długo na tej rodzinnej nie posiedziałam, bo hrabia Artur, dostawszy spod choinki ogromny wór pełen różności, zażądał natychmiastowego powrotu do domu. Dopiero w łóżku rozpakował i delektował się dziesiątkami drobiazgów. Czasami błogosławimy chińszczyznę w wydaniu „wszystko po 5 zł”. Przy okazji dziękuję w jego imieniu za „dorzutkę” od Czytelników. 
Mało to uduchowione dni jak na okres Bożego Narodzenia, ale Matka Boża też prała pieluchy i sprzątała i nic natchnionego w tym nie było. Pralki nie miała, więc i tak mam lepiej. Właśnie się kręci chyba piąta z rzędu. Takeśmy się zaniedbali, że na Wigilię hrabiego nie za bardzo było w co ubrać, co mi wypomniał Jasiek, który go kąpał i golił. Ale jakoś to wyszło, a teraz nadrabiam i na Nowy Rok już będzie. Zdąży wyschnąć /ubranie, nie hrabia, bo hrabia suchy/. 

Nad-obowiązkowo

Maryjo, mówią o Tobie jak o Królowej,
kobiecie nieosiągalnej,
a w każdym razie nie do naśladowania,
a ja chcę widzieć w Tobie tylko matkę.
Mamę, która jak wszystkie matki świata
nosiła swojego małego przez dziewięć miesięcy,
wydała go na świat,
karmiła swoim mlekiem,
przewijała, czuwała nad nim,
bała się o niego, kiedy
jak wszystkie dzieci świata
cierpiał z powodu różnych dolegliwości. 

Jak wszystkie matki świata,
ty musiałaś zrywać się w nocy
kiedy Cię wołał.
Jak wszystkie matki świata
widziałaś jak twój Syn rośnie,
dojrzewa i staje się pięknym mężczyzną,
z którego z Józefem byliście dumni.
Byłaś u początku jego pierwszego cudu,
widziałaś jego sukcesy
wobec niezliczonych tłumów,
które za nim szły.
Tłum uczniów,
ale także chorych,
którzy oczekiwali na uzdrowienie.
Czułaś nienawiść
wzbierającą wokół Niego.
Bałaś się o Niego.
Płakałaś, kiedy go zatrzymano.
Cierpiałaś, kiedy Go krzyżowano.
Byłaś u stóp Krzyża
kiedy umierał.
Wiem, że dzielisz wszystkie troski matek i ojców naszej epoki,
którzy są targani przez ten wrogi świat
czyhający na ich dzieci:
ubóstwo, cierpienie, ale także
i przede wszystkim narkotyki, Aids, aborcje, więzienia.         

Uchroń ich od tysięcy niebezpieczeństw
naszego społeczeństwa
i bądź im bezpiecznym domem.
Maryjo, myślę w tej chwili
o narkomanach, bezdomnych, prostytutkach,
upośledzonych zarówno moralnie jak i umysłowo,
o tych, którzy są w więzieniach
i tych, którzy krzyczą z rozpaczy.                                                           


Powierzam ci świat,
o Maryjo,
proszę cię z ufnością:
Czuwaj nad matkami i ojcami świata,
bądź przy ich boku kiedy życie ich przygniata,
kiedy cierpienie jest źródłem łez.
Przywróć im uśmiech
i zaprowadź pokój w rodzinach.
Proszę cię przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana
a twojego Syna.

Amen.


Arlette Orian