Po wielu petycjach, prośbach, wpisach i apelach wreszcie ustaliła władza to, co było jasne od początku epidemii: przyjęcie nowego mieszkańca do domu dla ludzi bezdomnych powinno być po odbyciu przez niego kwarantanny w miejscu określonym przez samorząd.
Tu chodzi o dobro tych, którzy już w tym domu są. W naszym przypadku – starzy, schorowani ludzie. Zaniedbanie maksymalnej ochrony kończy się tym, czym skończyło się w pewnym DPS, gdzie jest wielu zarażonych pensjonariuszy.
Być może i u nas się pojawi to świństwo, ale wówczas będziemy mogli powiedzieć: zrobiliśmy wszystko, cośmy mogli, żeby ustrzec ludzi przed nieszczęściem. Reszta w rękach Najwyższego.
Solidarna pomoc płynie do nas i do wielu. Dzięki temu na razie mamy co jeść, większość środków ochrony, maseczki szyjemy i rozdajemy, choć zdajemy sobie sprawę, że nie są to atestowane maski, jednak chronią przynajmniej w części.
Dziękujemy za to, co już i za to, co będzie. Za każdy gest, puszkę konserw, litr płynu, ochronne ubranie, grosz i dobre słowo. Za pomoc lekarzy, kiedy Miki miał problem z chorym mieszkańcem -w Krakowie. Pomogli. W trudnych czasach widać kto jest kim.
Acha! I za drożdże przesłane przez Zupę na Monciaku. Pieczenie drożdżowych bułeczek to jak szycie maseczek. Morale w armii podtrzymuje dobre żarcie.
Artur złamał sobie palec w czasie ataku padaczki. W ostrowieckim szpitalu poszło szybko i sprawnie. Teraz pan jest chory i żąda książek i filmów o doktorach.To drugie jest prostsze, bo na Youtubie są, na pierwsze musi poczekać. Chyba, że mu przejdzie z czasem.
Ptaki już szaleją w ogrodzie. Pojawił się przy karmniku nowy gość-piękny dzwoniec. Niestety nie dał sobie zrobić fotki, więc jest z internetu. I fiołki zakwitły.
Rzutem na taśmę mamy do dyspozycji teren w Warszawie pod budowę nowego domu. Plany nawet zrobili architekci. Będzie jeszcze piękniej niż w Jankowicach. Tylko, czy tak szybko, jak myśleliśmy? To byłby cud, zważywszy na obecną sytuację. A ludzi starszych i niepełnosprawnych mamy i mieć będziemy. Dodam, że obecnie ludzie ze Wspólnoty, Jarek z Czarkiem, którzy mieszkają w domu dla starszych i niepełnosprawnych, śpią w piwnicy. A i mieszkańcy, delikatnie rzecz ujmując, luksusów nie mają, choć staramy się bardzo. Może dlatego, że zawsze mieliśmy pod górkę, nie pękamy. Dobro ma szansę wylać się strugami i z tej szansy korzysta.
wyższa szkoła życia
Kurs skrócony-tylko u nas
niestety niedostępny korespondencyjnie
Kiedy dowiedziałem się, że mamy zostać w domu pomyślałem, że w końcu trochę odpoczniemy. Bardzo się myliłem. Opuścił nas mieszkaniec, który pomagał nam w prowadzeniu kuchni. Nie ma ludzi niezastąpionych, ale jego muszą zastępować teraz trzy osoby. Naprawdę. Zanim udało się nam opanować ten mały kuchenny chaos przez kilka dni ja, Emil Dorota, Błażej i Ela stanęliśmy na kuchni i szykowaliśmy kolację. Na szczęście udało się nam znaleźć odpowiednich mieszkańców (przygotowanie kolacji na 35 osób wymaga pewnych umiejętności kulinarnych) i dzięki wsparciu z domu Przemienienia Pańskiego sytuacja się ustabilizowała.
Kolejnym wyzwaniem, z którym przyszło nam się mierzyć stało się szycie maseczek. Zabraliśmy się do roboty zgodnie z zasadą wszystkie ręce na pokład. Na pierwszej linii frontu dzielnie walczą nasze panie ze szwalni, a Błażej z Emilem dogrywają wszystkie sprawy techniczne. Jednak pierwszego dnia, ze względu na duże zapotrzebowanie wszyscy rzuciliśmy się w wir szycia. Udało nam się nawet zaangażować kilku mieszkańców do prostszych prac. Klaudia z Alicją cięły i wiązały gumki, Marysia z Elą nawlekały je do maseczek, Bożena wykrawała materiał, Krzysiek wiązał maseczki, a cała reszta nie przeszkadzała. To też bardzo ważne. Ostatecznie wykształcił się zespół składający się z pań szwalnianych, Bożeny i księdza Krystiana, którzy produkują maseczki w tempie małej fabryki. Ta ekipa pracuje najlepiej i najszybciej, bo nasza szwalnia ma ograniczoną przestrzeń i ciężko by było zmieścić tam więcej osób.
Dodatkowo w związku z pandemią musieliśmy rozwiesić odpowiednie kartki z informacjami o zakazie wstępu, dezynfekcji toalet, instrukcje mycia rąk i wiele innych. Po za tym opracowaliśmy system dezynfekcji klamek, poręczy i wszystkich powierzchni, na których mogłyby utrzymać się wirusy SARS-CoV-2. A na koniec uruchomiliśmy naszą lampę do dezynfekcji.
dzięki WOŚP
Po za tym życie toczy się swoim rytmem. Codziennie się modlimy, w piątki mamy drogę krzyżową, a w niedzielę uczestniczymy we Mszy Świętej. Niestety, dla ludzi z zewnątrz kaplica jest na razie niedostępna.
Mieszkańcy mają swoje humory, bo po 10 dniach kwarantanny ciężko im ze sobą wytrzymać. Inni podupadają na zdrowiu, kilka dni temu zmarła Teresa, Marianna wiele godzin musi leżeć, ale na szczęście udało nam się w ostatniej chwili załatwić jej dostosowane łóżko z materacem przeciwodleżynowym, Andrzej trafił do szpitala z niepokojącym ropniem na nodze, a nasz najmłodszy mieszkaniec musiał wylądować na oddziale psychiatrycznym. Musimy jakoś sobie z tym wszystkim radzić, bo brak możliwości wizyt w poradniach specjalistycznych chociaż pozwala pracownikom domu odetchnąć, za jakiś czas może się odbić na zdrowiu naszych schorowanych mieszkańców. Na szczęście dr. Popek, dr. Mazurkiewicz i wspaniałe panie z apteki w Ożarowie wspierają nas działając na pełnych obrotach i zapewniając nam stały dostęp do niezbędnych leków.
Na osłodę mój tata upiekł dla wszystkich mieszkańców kruche ciasteczka, które przysłał do nas kurierem.
Nadobowiązkowo
Dla tych, którzy mają za złe losowi, że podlegają nieodpowiednim ludziom:
Św. Teresa z Avila żaliła się Panu Jezusowi, że ksieni jednego z jej klasztorów była szczególnie uciążliwa dla podwładnych.
-Panie-modliła się-gdybym mogła postawić na swoim, ta kobieta nie byłaby tu przełożoną.-
A Bóg odpowiedział jej kwaśno
-Tereso, gdybym Ja mógł postawić na swoim, też by jej tu nie było.
Bóg objawia się tam, gdzie jest szacunek dla życia, gdzie pragnie się Światła, szuka Miłości.
Czyniąc tak, jak gdyby uczynił to Jezus, jak gdyby uczynił to Bóg, zrywasz z Boga niewidzialną zasłonę i sprawiasz, że staje się widzialny na ludzkiej drodze.
Wiara to czyn, nie gadanie.
Akt miłosierdzia to czyn, nie świątobliwe modły.
Nadzieja to czuły gest, nie pobożne uczucie.
Carlo Caretto”Pustynia w mieście”