Renata

Schronisko dla Chorych

“U nas w domu życie trochę zamarło i jest ciszej niż zwykle. Spodziewałam się więcej złości i wyładowań frustracji po ,,uwięzieniu ” w domu ale jest spokój. Dzisiaj zmaterializowała się moja trauma z ostatnich dni. Chodzi o to, że mieszkańcy stosują się do zalecenia pozostania w domu bo wiedzą że tu nikt nie jest chory i że są bezpieczni. Pracownicy też są tego zdania. Jakoś damy radę. Zagrożenie jest tylko z zewnątrz- trzymajmy klamkę od środka. To jest bardzo racjonalne podejście.

A dzisiaj o 16.57 – trzy minuty przed moją Adoracją o 17, zadzwonił facet , że jest na dworcu centralnym (!!!) porusza się na wózku po wylewie, ma znaczny stopień i już nie ma siły i nie ma gdzie pójść. Zanim odpowiedziałam to przeżyłam jedną z gorszych minut w moim życiu, bo wiedziałam że tu nie ma dobrej odpowiedzi. Poszłam na Adorację. Prosiłam Boga o odwagę w trudnym czasie i o jakieś światło. Dostałam pokój w sercu i opanowanie. Facet jechał wózkiem od przystanku dwie godziny – bardzo słaby. Mieszkańcy się go boją. Nie chcą nowych. Facet dzisiaj się wyśpi w łóżku, a jutro będę szukać innego rozwiązania. Jak znajdę…

Musi powstać jakieś miejsce obserwacji czternastodobowej dla bezdomnych, którzy przebywali w dużych skupiskach czy na ulicy – a potem moglibyśmy spokojnie ich przyjmować. Miejsce do tego przygotowane – bo nasze domy takie nie są. Ola przyjęła dzisiaj na Stawkach 3 kobiety. Też się boi. Nie o siebie tylko o staruszki, które już tam są. “/Renata/

Jednocześnie dostajemy pisma od Pana Wojewody i Urzędu Miasta, że mamy przyjmować, bo mamy z nimi umowy. To zakrawa na arogancję. Nie podjęliśmy się prowadzenia szpitala zakaźnego. Urzędnicy/pracujący w większości zdalnie, w domach/ nie proponują nam błyskawicznie żadnych rozwiązań. Ani też środków zabezpieczających. Owszem, myślą nad tym, a tu trzeba reakcji błyskawicznej. Pozdrawiam ich serdecznie, bo wiem, że się starają. Szybciej jednak, Panowie i Panie. Nikt takiej sytuacji nie ćwiczył, ale coś musimy biegiem zrobić.

A my mamy ludzi pod drzwiami i za drzwiami. Ci co są pod drzwiami- mogą mieć wirusa, ale potrzebują naszej pomocy, a jeśli są nosicielami i pozostaną na ulicy, zarażą innych. Ci co są za drzwiami- to starzy, schorowani ludzie bez odporności. Jeden zakażony może spowodować śmierć pięćdziesięciu. /W naszych domach nie ma możliwości kwarantanny indywidualnej przez 2 tygodnie./ Za nich też jesteśmy odpowiedzialni. I nie zarzucajcie nam lenistwa i tchórzostwa, sami siedząc w domach, przed komputerem. Nasz personel ryzykuje, a też mają rodziny. Pozostali w pracy, na stanowiskach. Bogu dzięki, dobrzy ludzie dali nam środki odkażające i rękawiczki, bo nasze zapasy na czas zwykły szybko się skończyły. Dylemat pozostaje.

Rozwiązaniem byłyby szybkie testy. Ale …..dla zdomnych nie ma ich w odpowiedniej ilości, więc kto by się bezdomnymi przejmował. Do czasu, kiedy dojdzie do katastrofy. Już jest. W noclegowni we Wrocławiu kwarantanna. Kosztuje więcej niż test.