Niedziela. Przedpołudnie. Dzwoni Dobra Kobieta. Spotkała w Krakowie trzęsącą się z zimna, bezdomną panią. Zaprowadziła do SS.Felicjanek na herbatę. Siostry nie prowadzą domu dla ludzi bezdomnych. Obdzwoniła różne placówki. Proponowano, żeby pani zgłosiła się w poniedziałek do OPS. Noclegownia nie wchodziła w grę. Dobra Kobieta przywiozła do nas. Było ostanie miejsce. Zresztą jest korytarz. Myślę, że system zniewala często samych pracowników socjalnych, z których ogromna większość jest pełna dobrej woli.
Pani już jest odwszona, wykąpana, nakarmiona. Ma zespół Downa. W Krakowie hucznie podpisano program wychodzenia z bezdomności. To jedna z wielu takich sytuacji. Nasz dom jest malutki. Nie ma możliwości rozbudowy…Przewozimy zatem ludzi na wieś, jeśli się na to godzą. Ale i tu domy nie są z gumy.
Poprawka- właśnie dzwonił Mikołaj z Krakowa: pani miała tyle gnid, że trzeba ją było ostrzyc na łyso. Teraz załatwiają świerzb. Jedna wielka rana.
Zmarzniętemu, głodnemu,zagubionemu człowiekowi nie jest wszystko jedno, czy położy się w ciepłym łóżku z pełnym brzuchem dziś czy za kilka dni. To nie są sytuacje, kiedy możemy przesunąć wyjazd do SPA, bo nam coś wypadło lub poczekać aż zwolnią się miejsca w wymarzonym hotelu.
To nie jest wszystko jedno, czy starsza pani odejdzie od okienka z zaleceniem, żeby przyjechała za dwa dni, a ona mieszka daleko i za ostanie pieniądze wybrała się dziś do urzędu. Czy chory człowiek uzyska pomoc zaraz czy za dwa lata.
Druga strona medalu. Pani, która zaniechała sprzątania w jednym z naszych domków, w którym mieszka z dziećmi. Pan Stasiu, co zapił i odchodzi urągając, przy czym okazując też radość, że nareszcie nie będzie musiał sprzątać po sobie, mamy, którym obca jest troska o dzieci, bo to wszystko jedno, czy są brudne, czy czyste, przytulone, czy odepchnięte, zjadły dobry obiad czy przesoloną zupę. Wszystko jedno ……Jak się zachowam, w jakim miejscu żyję, co się dzieje dookoła.
Ta walka z „wszystko jedno” polega na ustawicznych naprawach, poprawach zniszczonych rzeczy, porozrzucanych narzędzi, zbieraniu śmieci, a nawet dbaniu, żeby talerze były porządne i w miarę jednakowe, a nie każdy z innej bajki. Na codziennych przemowach, że ci z-domni muszą też u siebie posprzątać, iść do pracy, zrobić zakupy, wymyć się i wyprać. Że trzeba się ogolić, porządnie ubrać. Często jest już za późno. Nie da się przekręcić w człowieku, który żył „wszystko jedno” 60 lat, śrubki, na „zależy mi. Czasem wychowany w świecie „wszystko jedno” od urodzenia. Musimy walczyć, humorem, podstępem zaciągając do łazienki, czy zmieniając pościel, gasząc światła i zamykając krany z lejącą się niepotrzebnie wodą.
Ludzie „wszystko jedno” są wszędzie, nie tylko wśród naszych mieszkańców. Stawiam ryzykowną, osobistą tezę, że to, czasem ukryta pod płaszczykiem wzniosłych słów, plaga, która obejmuje kraj. Wszystko jedno bowiem nie jest, gdzie wyrzucamy śmieci, jak wzajemnie się traktujemy, co kto powiedział jak i komu i kiedy, w jakich okolicznościach, jak wyglądają nasze szpitale, gdzie są chore dzieci, lub te, które kochającego domu nie mają, starcy, osoby niepełnosprawne. Czym palimy w piecu, jak traktujemy daną nam w dzierżawę Ziemię i zwierzęta- itd.
Inaczej- na czym nam, każdemu i wszystkim razem zależy. Z naciskiem-każdemu. Bo z pojedynczych „zależeń” tworzą się „zależenia” wszystkich.
Chrystusowa Ewangelia nie mówi o ideach, czy ideologii. Chrystus pokazuje jak żyć codziennie. Tu i teraz. Nie jak ma żyć sąsiad, ale ja, Małgorzata. Czy podać Arturowi gorące czy zimne „kałko”, wlać mleka bezdomnemu kotu, dorzucić pachnących kulek do prania, żeby ci, co tygodniami żyją w zapachach biedy i ran, mieli pachnącą pościel, kiedy do mnie przyjeżdżają .
Czy da się przekręcić śrubkę z „wszystko jedno” na „zależy mi” ? Na dobru- po prostu. Bo Panu Bogu nie jest wszystko jedno jakim jestem człowiekiem.
Nadobowiązkowo