Czas na pisanie pożarty został przez konieczność pokazywania palcem i słowną zachętę do wysprzątania mieszkania przez pewną panią, co ma inne priorytety niż mycie podłogi i porządek w jednym z naszych domów, oraz przez dłuuugą rozmowę telefoniczną z naszą siostrą Marią, co priorytety ma jak najbardziej właściwe, a w Europie bywa rzadko, bo siedzi z Indianami Keczua w puszczy amazońskiej.

Urocza arturowa labradorka sika punkt 7.15 rano, więc w celu oszczędzenia sobie zmywania podłóg /jak nie wypuszczę, to wiadomo…./ idę spać. Do jutra i przepraszam za niestabilność, ale życie takie jest.

PS Palec nie był TYM palcem. Wręcz przeciwnie, zależy mi na dzieciakach tej pani.

Acha! Nie zapomnijcie o głosowaniu!!!