Powoli odchodzi pokolenie tych, którzy po odzyskaniu wolnej Polski natychmiast zakasali rękawy i budowali społeczeństwo obywatelskie odpowiadając na niezliczone potrzeby ludzi ubogich, bezdomnych, niepełnosprawnych, chorych.

Zmarł nasz Przyjaciel- Tomasz Sadowski, założyciel, wraz z żoną, Basią, Barki-dziś wielkiej sieci wsparcia dla ludzi najsłabszych w Polsce i poza granicami.

Zaczynał po wariacku, jak wszyscy wówczas. Z żoną i dziećmi zamieszkał po prostu z ludźmi bezdomnymi w starym budynku poszkolnym w małej wiosce.

A my powoli wychodzimy ze świątecznego szaleństwa, 10 razy Wigilia, goście-ci, co wpadli, żeby pomóc i wspólnie świętować i ci, co wpadli, żeby nie być sami w ten -w Polsce- szczególny dzień rodzinny. Setki paczek dla mieszkańców i nie tylko, zup grzybowych, pierogów i ciast pewnie tony. Ufff! Dobrze, że Święta tylko raz w roku, ale dobrze, że są. Dla naszych to dzień często o tyle smutny, że powracają tęsknoty za rodziną, o ile się ją miało, czy wspomnienia i przypomnienia o własnej biedzie.

Szukanie i dopasowywanie świątecznych ubrań, mycie /hm,,,,czasem z oporami/ i golenie należą do rytuału. Wielu jest bowiem wszystko jedno. Nie wolno na to przystać. To kwestia godności.

U nas na wsi- najpierw Wigilia w każdym z domów, a potem- dla licznej naszej rodzinki w Nagorzycach. Na 20 osób były tu cztery narodowości. Ponieważ dzieci jakoś stały się mocno dorosłe, choć nie wiem, kiedy to się stało, to pierwszy raz w życiu miałam luzik, no prawie-przywieźli wszystko, a mnie został tylko sernik i pasztet /oczywiście pasztet na dzień następny, nie złapiecie mnie na wpadce/. Miki z Krakowa dotarł dopiero następnego dnia. Cóż, szef musi być w takiej chwili ze swoimi, a odległość zbyt duża, żeby wpaść i wrócić na stanowisko.

Większość bowiem naszych dzieci, czyli stare już konie, robi w tym bieda-biznesie. Podobnie jak dzieci wielu przyjaciół, którzy poświęcili życie dla najsłabszych. W tym właśnie- Basi i Tomka Sadowskich. Widać dzieciństwo wśród naszych mieszkańców nie było krzywdą i wyrośli na dobrych ludzi, choć biednie było.

Nowy Rok przywitamy nieco skromniej, ale z nadzieją na kolejny krok do przodu- w naprawianiu dziur w świecie. Przemija postać świata, dobro jest wieczne, bo dobrem jest Bóg.

Może uda się zacząć budowę nowego domu w Warszawie. Czas przyszedł. Oby nie odszedł bezowocnie. Pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości./św.Jan od Krzyża/

Nadobowiązkowo

Przemija postać świata
św.Grzegorz z Nazjanzu

Jeszcze chwila, a świat ten przeminie i skończy się to przedstawienie. Wykorzystajmy więc tę chwilę. Za rzeczy zmienne nabywajmy rzeczy trwałe.
Darujmy, by i nam darowano. Przebaczmy, byśmy i my mogli prosić o przebaczenie.
Lepiej jest wcześniej na tym świecie litościwe serce okazać, zanim na drugim zdawać będziemy rachunek.

Św.Grzegorz z Nazjanzu-IV w. Syn biskupa Nazjanzu, świetnie wykształcony, przyjął święcenia kapłańskie żeby pomóc staremu ojcu w posłudze. Nie pragnął biskupstwa, ale po śmierci ojca przez krótki czas pełnił ten urząd. Potem wycofał się do życia monastycznego. Stamtąd znów wezwano go na urząd-tym razem patriarchy Konstantynopola. Na skutek zawiści i nieporozumień zrezygnował i usunął się do pustelni.