No i mamy oczyszczalnię. Ścieków, nie duszy. Po dwóch latach od obietnic Władzy przyjechała firma i niszcząc latami pielęgnowane trawniki i kilka drzewek postawiła to urządzenie. Część trawników chłopaki odratują, pozostałe, niestety, trzeba zaczynać od nowa. Co do oczyszczalni duszy, to jest na miejscu w postaci Najśw. Sakramentu i możliwości spowiedzi. Niestety nie da się zautomatyzować, trzeba ręcznie, czyli dojść do kaplicy i ew. do księdza.
Na Potrzebnej jeden z chorych przez długi czas mówił tylko dwa słowa:”Daj rękę”. Powtarzał je w kółko. Aż kilka dni temu, zniechęcony brakiem reakcji ze strony otoczenia, które wie, że to nie wezwanie o pomoc, tylko mechaniczna odzywka, wrzasnął: „Daj rękę, do k….y nędzy!”. Całe zdanie! Inny, który w ogóle nie mówił, oprócz mruczenia pod nosem od czasu do czasu „k….” od kilku dni mówi normalnie. Jeszcze inny, przywieziony w stanie „na zwłoki” chodzi i je samodzielnie. Każdy ma cuda na swoją miarę. My też. Nie wiem, czy Reni i ekipie tego domu będą zaliczone do procesu kanonizacyjnego. Nawiasem, to takich ludzi miejscy biurokraci i ekonomiści zalecają aktywizować zawodowo w celu usamodzielniania. Jak ich zaktywizują, to będzie to cud na miarę globalną i na pewno zaliczony w Watykanie.
Kiedy pisałam poprzedni post o koncercie w Operze, wyjęłam z tajnego schowka pięknie zrobiony program i położyłam koło komputera. Była godzina 20.30. Artur zobaczył to z łóżka. Wstał i usiadł bez słowa obok mnie. Do pierwszej w nocy nie odezwał się, nie wstawał. Czekał. Czasem opadała mu głowa, bo spać się chciało, ale natychmiast się podrywał. Kiedy zamknęłam komputer i chciałam wynieść broszurę do schowka na piętrze, gdzie nie wolno mu wchodzić, spojrzał z takim smutkiem i wyrzutem, że serce mi zmiękło i Arcybiskup Życiński w fotografiach trafił do jego rąk. Cztery i pół godziny cierpliwego, pokornego czekania nie mogło pójść na marne. Czy mogłam mu odmówić? Przecież go kocham. Ile lat Bóg czeka cierpliwie i pokornie obok naszego życia? Czy możemy Mu odmówić?
Nad-obowiązkowo
Panie, jesteś taki bliskitak bliski jak mężczyzna swojej żonie,jak przyjaciel przyjacielowi.Tak bliski i zwyczajny,że często trudno mi Cię rozpoznać
w Twoim niebieskim, roboczym kombinezonie,z rękoma spracowanymi,śmiejącymi się oczyma,z Twoimi łzami.Zbyt przypominasz wszystkich ludzi,wszystkie kobiety i mężczyzn,których mijam codziennie.Jesteś za bardzo zanurzony w tłumie,jesteś zbyt często pospolity.Zdarza mi się w jakimś spojrzeniu, uścisku dłonipoczuć wstrząsTwojego spojrzeniaalbo radość Twojej obecności.Czuję to często,ale kiedy jest już za późno,kiedy już odszedłeś.Daj mi więc czas, żebym się nie spieszyłi żebym nie przechodził obok Ciebienie rozpoznając Cię i nie przyjmując.Kan.Paul Grostefan