Dobrze, że są Święta. Chociaż my docieramy do nich zwykle na czterech/łapach/. Zabiegani na co dzień ludzie z całego świata podnoszą głowy i spoglądając w Niebo przypominają sobie o tym, co najważniejsze. O bliźnich. To przypomnienie owocuje bardzo konkretnie. Pozwala nie tylko świętować urodziny Boga w domach tych, którzy są Mu najbliżsi, czyli chorych, starych, samotnych, biednych i bezdomnych żyjących pod naszymi dachami, lecz także zapewnia nam wsparcie na czas jakiś zwykłej codzienności. Przy okazji jest to czas spotkań ze wspaniałymi ludźmi. Gdyby nie Chrystus, nigdy byśmy się nie spotkali. Ubodzy są niejako”sakramentem pojednania” świata podzielonego i popękanego.
No to ja życzę wszystkim domom, żeby Święta przeszły spokojnie i żeby nie było żadnych awarii. Ani małych ani dużych. Niczego (to tak na marginesie i specjalnie dla Tomka). Wszystko na pewno się uda. W Warszawie też jest jakiś młyn darowiznowy. Bawialnia (czyli piwnica) na Łopuszańskiej jest zawalona po sufit. Dosłownie. Na Stawkach jest podobnie. Potrzebna też pęka w szwach.
Magda kiermaszowa zrobiła świąteczną zbiórkę pieniędzy na kiermaszu i za tę kasę kupione zostały ryby na Święta. Nie wiem ile zebrała ale ryby cztery domy dostaną zgodnie z życzeniami. Jarek dzisiaj odebrał. Ryby oczywiście./Marzena/
Jutro Wigilia. Życzenia więc dopiero jutro wraz z refleksją, która mi po głowie lata, ale że poprzednią noc mieliśmy z Arturem białą, to lepiej niech sobie jeszcze polata. Zatruł się i balowaliśmy do rana między łóżkiem, a łazienką. Trochę się dzisiaj pocieszył biedak, bo chłopcy porozwieszali świąteczne światełka w całym domu. On to uwielbia!
Pipi, po maksymalnym zorganizowaniu świątecznych przygotowań wyjechała do rodziny, zostawiając nas w żalu. Kara za ten wyjazd nastąpiła natychmiast- już w pociągu dostała gorączki i ledwo dowlekła się do łóżka w Gliwicach. Nie należy opuszczać Nagorzyc! Tylko tutaj zachowasz zdrowie i radość.
Na ratunek kierowcowo-samochodowy firmie „paczka dla bliźniego” wpadł Błażej z Medyni. Przy okazji przywiózł zdobyczne wędliny, które wzmocniły paczki dla naszych Przyjaciół, raczej nie jedzących szynki każdego dnia. Bo u nas „zdobycze” jak w porządnym stadzie, są wspólne, tak jak wspólne jest „polowanie”- dzielimy się między domami tak, żeby jeden nie opływał, a drugi miał za mało. Brzuchy biedaków mają równą wartość. W kuchni Pipi zastąpili Janek z Inżynierem, a w Zochcinie pani Ania dwoi się i troi. Stawki zrobiły 600 pierogów z grzybami-dla siebie i Gniewkowskiej, przetwórnia upiekła cista dla domów na wsi. Renia doliczyła się u siebie 110 osób na Wigilię. Na szczęście wpadli wolontariusze. Na wsi „pracownia św. Mikołaja” czyli Pipi z Marcychą cosik dla ok.100 osób- naszych mieszkańców i wielu innych. Nasi sponsorzy stypendialni przekazali jako dodatkowe prezenty dla swoich dzieciaków ok.10000 zł, a zapewne i indywidualne paczki też poszły prosto do adresatów.
Magia dobrych serc mocno skonkretyzowana.
No właśnie, zacząłem pisać ale nie było czasu skończyć. Największy natłok pracy jaki można było sobie wyobrazić. Ale- przynajmniej udało mi się z moją rodzinką skoczyć do Krakowa. Na rekolekcje ks.Jacka. Idą święta, i niech w końcu przyjdą. W ostatnim czasie wróciło parę osób, które już u nas przebywały. Jeden z nich na powitanie zapytał czy może już dostać fajki i kawę, bo słyszał, że się mu należy. No cóż, po „dzień dobry” byłoby milej.
Księdza Antoniego z Nagorzyc użarł w rękę pies. Dzięki Bogu, że zostawił rękę tylko z dwoma śladami po kłach. Pies urwał się sąsiadom i sterroryzował podwórko. Policjanci wezwani do interwencji stwierdzili, że oni psów nie łapią i było po hycla samemu zadzwonić (a wiemy z doświadczenia, że kiedy my dzwonimy to na panów łapaczy czekamy pół roku, bo przecież nie ma dowodu, że pies jest z danej gminy) oraz, że nasze psy to jest Felek i Alosza też stwarzają zagrożenie. No, zwłaszcza ten mops.
Poza tym z działu Paczkowego Dzieła Świątecznego WCHZ: z Mikołajem od poniedziałku zwiedzamy wszystkie wsie świata. Byliśmy wczoraj u rodziny, u której zawsze zastajemy pijanych rodziców. No kur… Wytłuc po pyskach miałem ochotę tego tatusia i mamusię. Nie jest obowiązkiem niepełnoletnich dzieci utrzymywać i dbać o rodziców. Są wspaniałe/dzieci, nie rodzice/. Poza tym odwiedziliśmy nasze klaryski i w końcu na nogach siostrę Zofię, która zawsze wita nas z uśmiechem kiedy podjeżdżamy. Przedtem walczyła z chorobą, ostatnio poślizgnęła się i potłukła plecy. Jednak zawsze rozmawia ze mną i z Mikim. Zawsze prosimy o modlitwę za naszą Wspólnotę i za naszą pracę, abyśmy się nie stracili sił. W piątek kolejny dzień wariata, paczki, a wieczorem wyjazd po dary do Tarnobrzega. Tam od 14 lat zbiórkę dla nas robi Liceum Kopernika.
Mimo, że czasem nie pamiętam jak się nazywam, to po pracy czeka mój synek na utulenie do snu. Powodzenia wszystkim aby zdążyć wypocząć do świąt, bo w sumie jak coś ma się spier… to i tak będzie to w pierwszy i drugi dzień Świąt./Tomek/
Na naszych oczach spełnia się więc Ewangelia: Światło przyszło na świat i pokazało jak rozświetlać ciemności beznadziei, biedy, zimna, głodu, bezdomności i cierpień tak różnych, że na wołowej skórze by nie spisał. Liczy się nie tylko kiełbasa, słodycze czy kawa w paczce. Najważniejsze to:”Ktoś o mnie pomyślał”. Oby poprzez ową kawę czy kiełbasę nasi ubodzy Przyjaciele, którzy walczą z przeciwnościami losu, potrafili zobaczyć czułą miłość Boga do każdego z nich.