Co do poprzedniego wpisu, to obiecuję odnaleźć kapitalny fragment o biurokracji z którejś książek C.S.Lewisa. Mam je w formie audio,więc trudno zacytować.
Życie przyniosło nam wydarzeń bez liku, co oznacza, że ciągle żyjemy wbrew wszystkiemu.
Czy pamiętacie Tomaszka Wędrowniczka? Znów do nas zawitał przywieziony przez miłych panów policjantów. Nie żeby coś przeskrobał, tylko spał na klatce bloku w sąsiednim miasteczku. To nasze dziecko. Na razie nie dostał ciepłych butów, żeby choć do wiosny usiedział. Ktoś pięknie napisał w komentarzu, że jego mama zawsze rozpalała ogień pod kuchnią, kiedy powracał jej syn-wędrownik. Kuchnia w domu gazowa, ale cieszymy się z tego powrotu.
W świetlicy rozróba pijanych młodych, co im się należy na przykład prawo do otwierania gaśnicy i zalania parteru, a potem do demolowania pomieszczeń. Policjanci przyjechali, chłopców zabrali i wypuścili pod sklepem z alkoholem. Powrócili większą grupą i pod większym wpływem. Tym razem policja była surowsza, bo im lekko samochód służbowy uszkodzili. Nie ma to jak poczuć coś na własnej skórze. Z tego powrotu radości nie było.
Są i dobre wieści- zabawa dla dzieciaków /brawo dla mam, które napiekły ciast/ i dyskoteka dla młodzieży/brawo dla młodzieży, bo sami robili kanapki/. Nie odważyłam się wejść do sali, gdzie grała muzyka. Jak oni to mogą wytrzymać? I jak wytrzymywały szyby? Trąby jerychońskie to pryszcz przy tych decybelach. O tempora, o mores! Ale dobrze się bawili, a Magda z Kasią rozkręciły towarzystwo grami i konkursami. I o to chodzi. Młodzi chcą innego życia, tylko trzeba im je pokazać. Dla wielu świetlica jest drugim domem.
A w Brwinowie nasze dzieciaki chodzą na zajęcia judo dzięki pomocy trenera. Dowożą je dobrzy ludzie. Okienko na inny świat, dla nich do tej pory niedostępny, bo to przecież kosztuje.
Rury w Zochcinie same odmarzły. W Środę Popielcową popłynęła woda i zaczął się powrót do normalnego życia. Bo czymże jest Wielki Post jak nie wielkim powrotem do normalnego życia?
Jeśli ktoś nie zazna owego normalnego życia, nie będzie miał dokąd wrócić.
I Józio, który w czasie środowej mszy św. dziękował Panu Bogu, że znowu wszyscy jesteśmy razem w kaplicy, bo byli wszyscy mieszkańcy, obaj księża i Tamara z Inżynierem z Nagorzyc. Rodzinka w komplecie. Kolejny raz najsłabszy pokazał nam to, co najważniejsze. Dom, gdzie mamy Boga i siebie nawzajem. Jest gdzie wracać.

Nad-obowiązkowo


Trzeba nauczyć się uwagi
Jaka radość, kiedy otwiera się oblicze.
Jesteśmy zalani miłością.
Czekamy, aż drugi umrze,
żeby przynieść mu kwiaty.
Dajmy mu kwiaty teraz: słowo, spojrzenie, uśmiech.
Pokażmy mu, jak bardzo go potrzebujemy.
Jaka radość, że ktoś jest tutaj, że istnieje.
Że istnieje tak samo realnie, tak samo głęboko wewnętrznie
jak ja.
Dlatego, że Bóg istnieje
Drugi człowiek istnieje.
On jest cudem Boga.
Szczególnym cudem jest spojrzenie.
Jakaż radością jest zagłębić się w oczach drugiego
W wewnętrznym oceanie jego spojrzenia.
Patriarcha Atenagoras