|
niebo nad Zochcinem |
Nieunikniona zmiana pokoleń. Andrzej z Agnieszką wyjechali na urlop i w naszym domu w Jankowicach zastępują ich Tomasz i Mikołaj. To nasze, wspólnotowe dzieci. Mają największy staż w polskiej Wspólnocie, bo w niej się urodzili. Mieszkali, wędrując z rodzicami, w wielu miejscach, także w tym domu. A, że mieszkanie było ciasne, dzieci sporo, to bywało, że któreś z dzieci spało na materacu w kuchni, pod stołem, albo na kanapce w biurze. Generalnie mieszkaniowe warunki były spartańskie. Remontowaliśmy i budowali dla bezdomnych, na nasze lokale nie starczało zwyczajnie kasy ani energii. Teraz, kiedy warunki są dużo lepsze, wszyscy tęsknią za spaniem pokotem na materacach w jednej izbie /to z kolei u mnie, w Zochcinie/ oraz szelestem myszy zjadających ogryzki w koszu na śmieci. To były pułapki zastawiane przez
dzieci na te szare futrzaki, które przechodziły przez przegniłą podłogę starej, zochcińskiej chałupy. Było wesoło, nie zawsze ciepło, choć czasem, jak Artur utknął w jedynej toalecie na parę godzin, zaopatrzony w stertę ukochanych książek, to trzeba było drzwi otwierać z kopa, żeby reszta domowników nie pękła. Drzwi były zamykane na zabytkowy skobel, który wyskakiwał z futryny, potem pozostawało tylko wywabić gościa z łazienki. A teraz? Nudno. Łazienek wystarczająco, Artur ma swoją, każdy ma jakieś łóżko, a niektórzy swoje pokoje. Część rozjechała się po świecie, inni zostali bo chcą służyć. Nie żyją już ich ukochane ciocie i wujkowie- mieszkańcy, którzy się nimi opiekowali. Jola i Jadzia-ach, te pulpeciki w sosie!- uwielbiali, Dziadek-kucharz zochciński, co miał ponumerowane sosy do ziemniaków i dzieci wracając ze szkoły pytały: który sos dziadka dzisiaj? Maria i Renia, anioły cierpliwości dla Artura i inni. Niektórzy po odejściu z naszych domów zapili się na śmierć, ale w pamięci dzieci pozostaną jako ludzie dobrzy i serdeczni. Bez nas, w świecie, nie wytrzymali samotności. My także jesteśmy im wdzięczni, bo mogliśmy spokojnie zostawić bandę pod ich opieką.
„Tak siedzę sobie w biurze i czekam aż pojawi się wpis z Jankowic… Po chwili zdaję sobie sprawę, że przecież to ja siedzę „na Jankowicach” czym ostatnio zdziwiłem Sylwię, kiedy zadzwoniła, nie spodziewając się mnie akurat tutaj.
Dzisiaj byłem w Ożarowie na bazarze, połączyłem przyjemne z przyziemnym bo czasy takie, że trzeba szukać z Bogiem w sercu sposobów na sfinansowanie tego przedsięwzięcia jakim jest Nasza Wspólnota. Na bazarku były stare klientki, które kiedyś miały ze mną przy podobnej okazji styczność. Miałem wtedy co prawda jakieś 15 lat, ale już jeździłem z Adamem i Danusią po wioskach w okolicy z tzw. handlem obwoźnym. Jedna klientka tak patrzy: Tomek aleś żeś się zmienił. No nie poznałam Cię, a byłeś- uwaga- Taki kurdupel!!
No i pytanie: kiedy ja, kurcze, byłem kurdupel w swojej karierze? No, ale jak klient mówi i kupuje coś, to nie należy go zanadto z tropu zbijać./Tomek przy urodzeniu ważył ponad 5 kg i ma 2 m wzrostu/
Powoli ogarniam tryb życia w Jankowicach. Nawet pamiętam jak kto ma na imię i jakiego koloru bierze pigułki. Ze Stawek przyszła Pani Kasia, oryginalna postać chodząca w czerwonym dresie.
|
Pani Janka radzi sobie z kryzysem równie dobrze, jak ten baca. |
Oprócz tego stawkę uzupełniają stali zawodnicy i wiele ciekawych osobistości. Mamy nieźle prosperującą wyrabiarkę do papierosów w postaci Pani Janki, która to sprzedaje po konkurencyjnych cenach fajki- tzw. „Jankowickie kryzysy”. Podejrzewam, że jej kunszt ustępuje tylko mistrzom z Potrzebnej-Dół, /dom dla chorych, zdrowsi mieszkańcy mieszkają na dole w suterenie, ciężko chorzy na parterze/ ale pewnie niedługo nauczy się wyrabiać popularne ostatnio papierosy z klikaczem.
Miki, który ze mną dyżuruje stwierdził, że będzie spał w biurze zamiast ze mną w pokoju. Czemu? Mówi, że w dzieciństwie mieszkając w Jankowicach najlepiej wysypiał się w biurze na kanapie z jedną poduszką i teraz też tak spać będzie.”-pisze Tomasz, który w czasie tych wakacji 4 razy już zmieniał dom oraz dobierał ilustracje.
Nasze dzieci wychowały się wśród mieszkańców, w trudnych warunkach. Dzieci przyjaciół, którzy podobną działalność prowadzą – także. Naszego o. Tanase- rumuńskiego, prawosławnego księdza, a ma siedmioro, dzieci Tomka i Basi Sadowskich- twórców Barki, Zbyszka Drążkowskiego założyciela polskiego Emaus i wiele innych. I co? Kiedy rozmawiałam z jednym z synów o. Tanase, pouczając go, żeby nie szedł zbyt szybko ze swoją dziewczyną, spojrzał na mnie i powiedział: „Ciociu, ja się wychowałem w Pro Vita, widziałem wszystko, niech się ciocia o mnie nie boi.” Najlepsza bowiem szkoła życia to zobaczyć smutne efekty złych wyborów, a nie ukrywanie przed dziećmi cierpienia i biedy. Nie tylko zobaczyć biedę, ale także to, że można dać innym nadzieję. I sporo tych „zarażonych” życiem dla biedaków dzieci, już dorosłych, zostaje w tej robocie, mając nierzadko świetne wykształcenie.
Nad-obowiązkowo
|
„Starość jest siedzibą mądrości. Podarujmy tę mądrość młodym. Niech będzie jak dobre wino, które z latami staje się lepsze.”/Papież Franciszek/ |
|
„Jeśli płaczesz, bo słońce odchodzi z twojego życia, twoje łzy zasłonią ci widok gwiazd”/R.Tagore/ |
Like this:
Like Loading...
Related