Ostatnio siedzę okrakiem w dwóch światach. Trochę to brzmi schizofrenicznie, ale czyż nie jest chorobliwy rozdźwięk tak głęboki pomiędzy światem biedaków a tym- „lepszym”- ludzi, którzy sobie radzą dobrze, średnio lub jako tako? Nie, nie chodzi o to, żeby każdy miał po równo. Chodzi o to, żeby nikt nie głodował z powodu tego, że jest słaby, niepełnosprawny, stary, niezaradny albo jest dzieckiem. Tyle i aż tyle. Potem można jeszcze dorzucić godne warunki mieszkaniowe, bez przesady, ale ciepło w tyłek zimą i prąd elektryczny. I dostęp do wody najwyżej kilka metrów od domu. I miejsce w domu na łóżko dla każdego członka rodziny. Nawet piętrowe. Łazienka i WC w domu już niekoniecznie, toć zbytek kosztowny jest. Pokolenia do sławojek latały i jakoś wyrosły. Może za pięćdziesiąt lat. Za szambo i wodę trzeba płacić, a za ciepłą jeszcze więcej. A tu na chleb nie ma. Jak my stawiamy łazienki to z obietnicą wsparcia finansowego na szambo, bo inaczej stałyby nieużywane jako dekoracje.
A świat „lepszy”- to lśniące wieżowce Warszawy, luksusowe biura, supermarkety i telewizyjne studia.
Bez złudzeń. W „lepszym” świecie ludzie też chorują, cierpią, błądzą i bywa im ciężko. Ale na ogół nie są głodni. Choć często bardziej samotni. I bardziej wobec siebie bezwzględni.
Ostatnio byłem z Przełożoną na objeździe stypendystów w okolicy w zastępstwie za Panią Kasię z funduszu bo nie zawsze może dotrzeć w każde miejsce gdzie nasi stypendyści mieszkają. Najpierw odwiedziliśmy pewną rodzinę i podnóża pasma Jeleniowskiego. Zobaczyliśmy taki obrazek: głuchy dziadek kopie ziemniaki w swoim poletku, matka w rodzinie świeżo po operacji woreczka żółciowego, w domu było dwóch synów. Jeszcze jest jeden i córka w wieku gimnazjalnym. Jedna izba do spania, jedzenia i oglądania telewizji. Obok kuchnia. Na zewnątrz nie skończona dobudówka od 11 lat. Matka i ojciec bezrobotni. Matka nawet nie może pracować, bo jest chora. Pola nie mają, kawałeczek ziemi należy do dziadka. Drugie miejsce, W pobliżu Ostrowca Świętokrzyskiego. Pani lekko niepełnosprawna, też czwórka dzieci, trójka z nich dorosła lub prawie. Dwóch synów niepełnosprawnych. Ojciec rodziny pracował ostatnie miesiące w hucie bez wynagrodzenia, ani zwolniony ani w gruncie rzeczy zarabiający. Rodzina aby wyżyć co i rusz zastawia coś w lombardzie. Głównie telefony komórkowe. Chłopak często chodzi do szkoły na piechotę. Matka chora na cukrzycę, spokojnie opowiadała, że jedzą suchy chleb, kupowany z przeceny, jako stary. I jak któreś z dzieci coś dostanie do jedzenia, to nigdy samo nie zje, tylko przynosi do domu, żeby podzielić. I że sąsiada kury niszczą mały ogródek, więc warzywa zmarniały, ale sąsiad nigdy za to nawet jajka nie dał. I że ona ma II grupę inwalidzką, ale nie dostaje pieniędzy z pomocy społecznej, bo mają za wysoki dochód. I że może jutro mąż przyniesie wreszcie wypłatę, to kupi bilet miesięczny dla syna i odbierze komórki z lombardu. I że ona często nie je w ogóle, żeby dzieci miały. I że węgiel znów trzeba będzie wziąć na kredyt. Jako, że do garnka nie było co włożyć, skoczyliśmy do Biedronki, bo przecież wszyscy Polacy to Reprezentacja Narodowa, a Biedronka to sponsor generalny. Nie dają za darmo, ale tanio. Nakupiliśmy jedzenia na pierwszy rzut. Mieliśmy również ściągnąć syna tej Pani z Ostrowca do domu bo był na wycieczce w Krakowie. Czekaliśmy na młodzieńca jakąś godzinę ale się nie pojawił. No bez telefonu, bo akurat w lombardzie, więc nie dało rady zapytać gdzie jest. Za wycieczkę trzeba było zapłacić. Po kolejnych 15 minutach czekania, okrężną drogą przez informację telefoniczną zadzwoniliśmy do sąsiadów tej Pani, aby sprawdzili czy syn dotarł do domu. Dotarł na piechotę/10 km/- ale pojechał rowerami z bratem aby z kolei odszukać matkę. W końcu się wszyscy spotkaliśmy pod szkołą chłopaka. Wyjaśniwszy sobie wszystko, pojechaliśmy do domu tej rodziny z darami, bracia zasuwali na rowerach. W sumie jakieś 10 km w jedną stronę. Stypendium dla obu rodzin to szczęście, więcej gotówki w rodzinie, szansa aby się ktokolwiek wybił. W pierwszej rodzinie, dzięki stypendiom studiuje 2 synów, a dwójka uczy się w technikum.Zasadniczo gdyby nie to, że istnieje Bóg, pewnie o tych ludziach nie wiedziałby nikt. Gdyby nie to, że słucha modlitw pewnie w końcu załamała by się i ta Matka z dziadkiem kopiącym po ziemniaku w polu, i ta Matka z mężem pracującym za darmo w hucie. Do drugiego domu nie weszliśmy, Pani powiedziała, że akurat dzisiaj nie sprzątała i jej wstyd za to. Wokół domu było idealnie czysto. W jednym pokoju śpi cała rodzina./Tomasz/
Tydzień temu byliśmy z Mikim na podobnym objeździe.
Dlaczego ludzie nie mają co jeść? Dlaczego „lepszy świat” zajmuje się głupotami, wydaje niebotyczne sumy na idiotyzmy? Tu i teraz, w Polsce. Dlaczego często bogaci bogacą się kosztem biednych? Wyobrażacie sobie, czym biedacy będą ogrzewać chałupy za kilka lat, kiedy nie można będzie ich ogrzewać węglem? Kto na tym szaleństwie ekologicznym zarabia i zarobi? Kto zarabia na pieniądzach unijnych przeznaczonych na walkę z biedą? Na produkcji obrzydliwych konserw niby mających zapełnić brzuchy głodnych? Ktoś nas kiedyś z tego rozliczy. Ktoś mnie kiedyś z tego rozliczy.
Staruszka mieszkająca w rozwalającej się chacie z niepełnosprawnym synem uzbierała grosze na doprowadzenie wody. Kupiła materiały. Dała zaliczkę majstrowi. Nie ma ani majstra ani zaliczki. Wodę doprowadziliśmy, drzwi wymieniliśmy.
nad-obowiązkowo
łańcuch dobroci
Wstań-idź. Sprzedaj wszystko co masz. Rozdaj to bezpośrednio, osobiście ubogiemu. Weź Mój krzyż/ich krzyż/ i idź za Mną, idź do ubogiego, stań się ubogi, bądź z nimi, jedno ze Mną.
Mały-bądź zawsze mały. Bądź prosty, ubogi, jak dziecko.
Głoś Ewangelię swoim życiem- bez kompromisów! Słuchaj Ducha. On cię poprowadzi.
Rób małe rzeczy w sposób doskonały z miłości do Mnie.
Miłość….miłość….miłość, nie ma ceny.
Idź na rynek, stój ze Mną. i módl się. Módl się, szybko. Módl się zawsze, szybko.
Bądź ukryty. Bądź światłem dla stóp bliźniego. Idź bez lęku w głębię ludzkich serc. Będę z tobą. Módl się stale.
Ja będę twoją resztą.
Catherine Doherty




