Żaden system nie zwalnia nas od wrażliwości na drugiego człowieka. Czasem trzeba podać rękę wbrew systemowi. Wiara, że służby, pomoc społeczna czy medyczna zastąpi mi ludzki odruch życzliwości, pomocy, szacunku to zaklinanie rzeczywistości. Pracujący tam ludzie są różni, sami często ulegają systemowi zapominając o tym, że….. najpierw człowiek. Zwłaszcza kiedy jego życie i zdrowie może być zagrożone.

Jeśli widzisz kogoś siedzącego na mrozie, leżącego na ulicy- zapytaj po prostu czy wszystko w porządku. Pijany człowiek też może potrzebować pomocy i zamarznąć. Nie zrażaj się, jeśli na 100 przypadków, 99 okaże się niepotrzebnych.


Dawno temu, może już o tym pisałam, w domu w Brwinowie mieszkała z nami rodzina rumuńskich Romów z gromadą dzieci. Ośmioletnia dziewczynka miała wodogłowie i padaczkę. W trakcie ataku wezwałam pogotowie. Dziecko zabrali do warszawskiego szpitala, ja samochodem za karetką. Wpadłam do gabinetu, gdzie lekarka już badała leżącą na kozetce, nieprzytomną małą. Obok stał ojciec. Zza parawanu wychyliła się pielęgniarka: “pesel podać” krzyknęła. Oczywiście nie było mowy o żadnym peselu czy ubezpieczeniu. Na to lekarka, zdenerwowana stanem pacjentki, podniosła głowę i powiedziała: “sp….j”. Dziecko zostało natychmiast przyjęte, leżało dość długo, wstawiano czy wymieniano zastawki- nie wiem, nie znam się. Do dziś mam w oczach tę scenę i wiem, że lekarka narażała się na nieprzyjemności ze strony dyrekcji./ “Kto za to zapłaci?” /


Adwent. Czemu Kościół rok w rok wraca do wydarzeń, które już się odbyły? Przecież Chrystus już się narodził, umarł i zmartwychwstał. Jesteśmy zanurzeni w czasie, potrzebujemy żyć i przeżywać ciągle od nowa tę wielką Tajemnicę miłości. Potrzebujemy punktów zwrotnych w naszym życiu, przypominania, materialnych znaków- stąd rzeźby, obrazy, relikwie, a przede wszystkim- Eucharystia-dzień w dzień kontakt z Bogiem żywym. To można zrozumieć tylko w świetle wiary. Trochę tak, jak w miłości między ludźmi- bez widzialnych znaków- prezentów, wspólnego świętowania rocznic, imienin, rozmów, codziennego podania herbaty czy kawy, zadbania o szalik czy rękawiczki- nie ma miłości. Bez przebaczenia nie ma miłości.

Artur dostał od Dawida- naszego małego Ukraińca- adwentowy kalendarz z czekoladkami. Cóż synku, nawet zjedzenie wszystkich czekoladek z okienek za jednym posiedzeniem nie przyspieszy choinki i “lezentów”. Trzeba nauczyć się czekać, co raczej nie jest modne. Musimy mieć wszystko szybko, najlepiej bez wysiłku. No i w najlepszym gatunku.


Ten kalendarz przypomniał mi inne, niegdyś robione z dziećmi w Adwencie czy Wielkim Poście. Każdego dnia wpisywaliśmy liczbę dobrych uczynków, które udało się nam zrobić. Każdy podawał, bez sprawdzania co i jak to zrobił. Mógł podać tylko liczbę. I bez licytowania, kto więcej. Trening czyni mistrza. A jak ktoś nie mógł sobie nic przypomnieć, to inni mu podpowiadali. Np:”pożyczyłeś mi dłutko” /to było w szkole dla niewidomych, dzieci pisały alfabetem Braille’a./

Może by tak….zrobić sobie taki malutki, tajny kalendarzyk? Co zrobiłam lub czego nie zrobiłam. Czasem bowiem dobrym uczynkiem jest … nie oddać kopniaka, nie zagarnąć tego, czego potrzebuje inny, nie puszczać głośnej muzyki, kiedy ktoś obok śpi, nie mówić kiedy nie trzeba i nie obgadywać. To dobre dla wierzących i nie bardzo wierzących, a także dla tych, co wcale. Trening czyni mistrza.