Ilość papierów do wypełnienia dla naszych gości z Ukrainy nas dobija. Miłe Panie z OPS w Sadowiu przyjechały do Zochcina, co znacznie ułatwiło nam życie, do innych ośrodków musieliśmy zawozić. I to jeszcze nie koniec. Nie żeby już jakieś pieniądze dotarły, ale ponoć dotrzeć mają. Nawet te 300 zł będzie jakimś wsparciem dla naszych ludzi.


Sytuacja wielu rodzin jest trudna. Kończy się w wielu miejscach gościnność, co mnie wcale nie dziwi. Ludzie w prywatnych domach nie podołają utrzymaniu kilku dodatkowych osób, o pracę bardzo trudno, zwłaszcza w małych miejscowościach, w wielkich miastach koszt wynajmu niebotyczny, ofiarność społeczeństwa-przeogromna- ma swoje granice. Organizacje robią co mogą, ale też żyją, tak jak my, z tego, co ludzie dadzą. Tu powinno wkroczyć państwo. Inaczej grozi nam w kraju katastrofa.


Mamy w tej chwili na wsi 41 osób, kolejne 3 zmierzają, w Brwinowie 18, w Krakowie czwórkę sierot z opiekunką, w Warszawie co chwila osoby niepełnosprawne z opiekunami. Kraków i Warszawa przyjmują na krótszy okres- ludzie jadą dalej. Staramy się jak możemy zapewnić godne, w miarę domowe warunki. Lodówka “ukraińska” pełna, goście mogą swobodnie wybrać to, czego potrzebują dla siebie i dzieci. Oczywiście bez fajerwerków, ale z jogurtami, owocami i słodyczami od czasu do czasu. Już nawet wiem, co kto lubi, a kto jest wegetarianinem. Najlepiej schodzą parówki, biały ser i jajka. Latamy po zakupy, co kilka dni. Ceny porażają, ale nie tylko nas. Całą Polskę.


My na wsi gościmy na dłużej, bo dzieci małe, starsi i niepełnosprawni. Niektórzy mocno.


Dzisiaj bal był. Urodziny naszej Nadii, a ta zaprosiła wszystkie ukraińskie dzieci do salonu zabaw. Prezenty każde dziecko solenizantce wręczyło, a jakże, com je kupiła i po cichu dała uczestnikom imprezki do wręczenia Nadii, bo matki kasy nie mają i wstydziły się posłać dzieci na urodziny z gołymi rękoma. Wreszcie się dzieciaki trochę rozerwały, a i mamy kawkę wypiły.


Ziemniaki przysłane przez przyjaciół podzieliliśmy sprawiedliwie i z czterech ton 1100 kg pojechało do Kijowa, w towarzystwie cebuli, jabłek, środków opatrunkowych i tego, co udało się nam uzbierać, a tam może się przydać. To kolejna nasza dorzutka do pociągu z darami wyruszającego co tydzień z Warszawy. Mamy pewność, że dociera we właściwe ręce.


Podjęliśmy decyzję o przyznaniu stypendiów dzieciom i młodzieży z Ukrainy. Będzie tego ponad 30 sztuk. Niektóre dzieci uczyły się jeszcze przed wojną w Polsce, mieszkały w internatach. Teraz rodzice nie mają z czego zapłacić, bo często sami musieli uciekać. Inne przyjechały jako uchodźcy. Nasza stypendialna szefowa, Pani Kasia, zadzwoniła rozgoryczona. “Stypendia powinny służyć dzieciakom na kupno butów czy bilet do kina, a nie na internat. Państwo może by coś zrobiło, żeby pomóc tym uczniom.” Zapewniłam ją, że państwo nic nie zrobi więc szkoda nerwów, a dzieciaki szkołę skończyć powinny. Jak będziemy czekać na państwo, to skończą ją może jako staruszkowie. Dokupujemy też laptopy. Dziękujemy sponsorom.


Staramy się, jak możemy, żeby nasi bezdomni mieszkańcy i ci, którym zwykle pomagamy nie odczuli braków i na razie Opatrzność poprzez dobrych ludzi nie zawodzi. I niech tak pozostanie, bo osiwieć już bardziej nie mogę. Tylko roboty dwa razy tyle. No i Święta za pasem, trzeba to ogarnąć. Nasi goście zdecydowali obchodzić je razem z nami, chociaż są wśród nich prawosławni, a także po prostu niewierzący.


Trzeba pamiętać, że jedną rzeczą jest otwarcie drzwi dla uchodźców, a drugą- niesienie razem z nimi ich cierpienia. Jesteśmy wszyscy w nowej sytuacji. Trudno czasem zrozumieć ich potrzeby i mogą być nieporozumienia. Wyrwani nagle ze swojego życia, po ciężkich przejściach, niektórzy wiedzą, że nie mają dokąd wracać, są często w sytuacji zależności i lęku o przyszłość. Zostawili nie tylko dorobek życia, ale rodziny, przyjaciół, znane sobie ścieżki i przyzwyczajenia. Nie znają języka i są wśród obcych, nawet jeśli najbardziej życzliwych. I nie przyjechali bo tak chcieli tylko musieli. I BARDZO WAŻNE: ostrzegać przed oszustami, reagować na nieuczciwość wobec nich. Polacy nie stali się nagle społeczeństwem aniołów i są wśród nas, z pewnością nieliczni, ludzie wykorzystujący sytuację do złych celów.


Joey Velasco-Filipiny

Jeśli nas przerażają informacje o rosyjskich zbrodniach, to ich tym bardziej.


Dlatego nie możemy przestać pomagać, nawet jeśli już mamy dość. Złapać oddech trzeba, odpocząć i znowu wyruszyć, każdy jak potrafi i ile może. Pokonamy zło. Bo dobro zwycięża zawsze, chociaż nie od razu. Cóż, nieszczęsny dar wolnej woli człowieka. Nie łudźmy się, że nie będzie nas to kosztowało. Pod każdym względem: emocjonalnym, materialnym, duchowym. Na naszej ławce życia robi się ciasno. Komfortu nie będzie.


Jutro Niedziela Palmowa- Niedziela Męki Pańskiej. Chrystus wziął na siebie całe ludzkie zło. Podając kromkę chleba, szklankę wody opatrujemy Jego rany. Ostatnie słowo nie może należeć do złoczyńców. I nie należy. Chrystus zmartwychwstał.

Joey Velasco

2 komentarze

  1. Droga, Kochana Siostro Malgorzato!
    Jestes tak nieprawdopodobnie skuteczna!!!
    Piszesz wprost, bez omijania trudnych tematow. Tak samo dzialasz. Skad w takiej drobnej osobie tyle sily? madrosci i milosci?
    Podziwiamy, wspieramy Twoja wspolnote duchowo i bardziej konkretnie-monetarnie. Twoja pomoc w ratowaniu swiata jest zarazliwa…. uczymy sie od Ciebie wielkiej wiary w czlowieka! Alusia z Kanady.

    Alusia

Możliwość komentowania została wyłączona.