W jednym z z naszych domów jest pan Krzysztof. Pan Krzysztof wykonał wielki wysiłek, żeby życiowo wyjść na prostą. Problem tylko jeden. Pan Krzysztof nie chce się zaszczepić na koronawirusa. Nie i już. Pan Krzysztof był wojskowym. Zatem Pan Krzysztof był gotów życie poświęcić dla Ojczyzny. Bo chyba każdy żołnierz musi się z tym liczyć. Odwaga, honor, obrona słabszych- czyż to nie kierunkowskazy każdego żołnierza? A może już baberką /żeński odpowiednik dziadersa/ jestem i nic nie rozumiem. Pan Krzysztof się nie zaszczepi, bo się boi. Czego? No tego, czym grożą zaszczepionym internetowe głuptasy. Nie tego, że może ściągnąć innym tę chorobę, że w razie jego ciężkiego zachorowania inni będą mieli co najmniej kłopot, nie mówiąc o nim samym. Pan Krzysztof i miliony innych gotowi są życie oddać za Ojczyznę. Póki Ojczyzna tego od nich nie wymaga, rzecz jasna. No, ale nie ramię na malutki zastrzyk.


Jesteśmy z Arturem i Ulą /to nie jego dziewczyna, niestety, lecz pies asystujący/ w supermarkecie. Większość klientów bez masek. My zamaskowani. Młode małżeństwo z dzieckiem, bez maseczek, pochyla się nad Ulą i -siłą rzeczy nad Arturem. Przygrałam: “właśnie mieliśmy kontakt z koronawirusem” rzekłam słodziutko. Odskoczyli jak oparzeni. Jak go nie ma, tego wirusa, to czego się mili państwo boicie?


Zmarł kolejny mieszkaniec. Przyszedł z nowotworem. Onkologia odesłała go na daleki termin. Dziś ten termin jest już wolny. Może ktoś inny zdąży. Tyle mogliśmy zrobić: umarł w czystym łóżku, bez bólu, bo zaopatrzony w środki przeciwbólowe. Ekipa z Gniewkowskiej zrobiła co mogła. Gotowali mu rosołki, budynie, kąpali, przebierali. Dwóch innych z Zochcina walczy o życie w szpitalach.


Budowa, lepszego niż obecnie, miejsca dla naszych schorowanych ludzi ruszyła. Za dwa lata, jeśli Pan Bóg poprzez dobrych ludzi nam pomoże, będzie gotowe. Na razie szaleją ceny materiałów, pan Łukasz walczy z biurokracją i prawie wygrał i jest firma, która to postawi. Mamy taką nadzieję.


W Jankowicach wymiana wolontariuszy: ekipa kleryków z Rzeszowa wyjechała, ekipa kleryków z Rzeszowa przyjechała. Na pożegnanie chłopaki zrobiły grilla. Dziękujemy i gratulujemy Podkarpaciu takich świetnych chłopaków.


Rozjazdy wakacyjne, jak wszędzie. Trzeba zapychać dziury, bo u nas zawsze kołdra za krótka, a w czasie urlopów to nawet pupy nie przykrywa. Wylądowaliśmy z Arturem w Zochcinie, w mieszkaniu Mikołaja. Trzeba mieć oko na dom. Hrabia zadowolony, ma spokój. Za kilka miesięcy przeniesiemy się do Zochcina na stałe. Budowa “DPS dla dziadersów ze Wspólnoty” idzie jak burza. Oczywiście dziękujemy Sponsorowi. Dzięki temu liczba osób bezdomnych w kraju spadnie o jakieś 6, a może więcej. Bo my także de facto- ludzie bezdomni. Tacy wędrowcy. Tylko kończą się miejsca, gdzieby główki nasze spracowane złożyć, bo te co są, wszystkie zajęte przez tłumy naszych sióstr i braci. A Artur musi mieć warunki specjalne. Żadnych schodów, osobne mieszkanko, spokój i zminimalizowane szanse, że coś mu się stanie w trakcie ataku padaczki lub jakiegoś szalonego pomysłu w rodzaju: wychodzimy przed siebie- w siną dal, rozkręcamy elektryczną kuchenkę lub włazimy na parapet na piętrze. No i ktoś musi zawsze być w pobliżu. Dzień i noc. Reszta ludzkości, “inna niż Artur” musi także żyć obok, nie narażona na …..np. dwunastogodzinne walenie w metalowy pojemnik. Pan ma ochotę, to wali i nic z tym nie zrobisz. Ten typ tak /czasem/ ma. Właśnie przedwczoraj miał. Kocham go. Może jako perkusista by się gdzieś zdał?

Nad-obowiązkowo

Rozważania pierwszosierpniowe

Jak oni pięknie wyglądają na ocalałych zdjęciach. Młodzi, uśmiechnięci. Czasem nawet dzieci. Powstańcy! Więc, zazdroszcząc im tych chwil chwały, istniejących li tylko w naszej wyobraźni, obwieszamy się symbolami kotwicy, malujemy na kubkach, spodniach i koszulkach, rękach, nogach i innych częściach ciała, żywiąc się ich bezgranicznym poświęceniem dla wolności Polski. Ratując nasze kompleksy cudzą śmiercią i cierpieniem, nie wnikając w ich sens. Nieliczni, którzy jeszcze żyją próbują nam uświadomić cenę jaką zapłacili za nienawiść, faszyzm, pogardę dla innych, nacjonalizm. Większość niestety zginęła, reszta zmarła w ciągu minionych lat. Jak moja matka i mój ojciec.


Powstanie to dramat śmierci. Jasne, niewyobrażalnego bohaterstwa. Wojna, każda wojna, to dramat śmierci i morze cierpienia. Czy Bóg nas nie rozliczy z tego, co zrobiliśmy z naszą wolnością? Czy każda chwila naszego życia nie powinna być budowaniem wolności i pokoju. Mamy dług wobec poprzednich pokoleń. Dług wobec Pana Boga-w wersji dla wierzących. Bo urodziliśmy się w innych czasach, a wielu, Bogu dzięki, nie poznało nawet smaku komunizmu. Bo jako Polacy w sposób szczególny poznaliśmy na własnej, a właściwie naszych rodziców i dziadków skórze, skutki nienawiści.


Niestety były chwile, że sami w niej braliśmy udział. Żaden naród nie składa się wyłącznie z aniołów i szlachetnych bohaterów. To groźny mit, który może znieczulić na rodzące się zło. Za mało tej lekcji? Czego jeszcze trzeba? Pokory trzeba. Pokornej, codziennej walki o braterstwo, o pojednanie, o pokój. O dobro drugiego człowieka. O szacunek dla innego, który też jest moim bratem. O prawdę. Zwycięstwem zza grobu wszelkiej maści tyranów jest walka między sobą tych, którzy są ofiarami tyranii.


Czyż o tym nie powinno się mówić w Kościele, w szkole? To nasze zadanie. Dla chrześcijan- płynące z Ewangelii. Dla niewierzących – płynące z braterstwa ludzkiego. „Nigdy więcej wojny! To pokój, pokój musi kierować losami narodów i całej ludzkości”  /JPII/

Każda wojna zaczyna się od słów. Nie od razu strzelają karabiny. Najpierw trzeba przygotować grunt. Przekonać ludzi, zamącić ich sumienia wizją potęgi i zysku lub zastraszyć.

Budujmy Życie. W ten sposób oddamy cześć Powstańcom. Muzeum Powstania Warszawskiego przyznaje co roku nagrodę dla Powstańca Czasów Pokoju. im. Jana Rodowicza Anody.