W soboty wieczorem jest zwykle w Nagorzycach msza św. niedzielna. Dziś była z Niedzieli Palmowej. Kiedy czytaliśmy opis Męki Pana Jezusa uderzyło mnie znów jedno: postawa Chrystusa wobec nienawiści, pogardy, drwiny, kłamstwa, uciechy z cudzego cierpienia. On się z tym zmierzył i przyjął jako element ludzkiego losu. Nieodłączny skutek wolności każdego człowieka do wyboru dobra i zła. I miłością zwyciężył zło.

fragment Drogi Krzyżowej mal.Pascal Pingault


Pan wysłany z rzymskiej ulicy przez dobrą siostrę zakonną, inny – kapłan, któremu się życie poplątało- znaleziony na ulicy przez dobrą, tym razem nie siostrę, tylko świecką panią, która go osobiście przywiozła z Warszawy na wieś. Człowiek spotkany przez ks. Jacka w Krakowie dotarł najpierw do Mikołaja na Bronowice, a stamtąd odebrał go Tomasz i przewiózł do Jankowic, po uprzedniej obróbce ze świerzbu, wszy i zaopatrzeniu ran, jako efektu piętnastoletniego życia na ulicy.


Prośby o żywność, o węgiel. Kupiliśmy go w tym sezonie znowu parę ton ludziom, których nie stać na wydatek 800-1000 zł skoro żyją za niecałe 700 lub 800 zł miesięcznie. To się ponoć nazywa “wykluczenie energetyczne”, a ja to nazywam po prostu niedopuszczalną biedą, zwłaszcza, że dotyczy zwykle starszych, niepełnosprawnych i schorowanych ludzi.


We wszystkich domach było trochę święta – pizza lub pyszny obiadek, a nawet grill, bo urodziny wspólnotowej babci, czyli moje były. A kto bogatemu zabroni? I tylko uważajcie, jak przy mnie mówicie “staruszka” o kobietach tak młodych, jak ja!


Robiłam dziś zakupy w Biedronce. Większość klientów z maseczką na brodzie. Głównie młodych. Zwróciłam uwagę tylko raz i pani założyła. Potem już wymiękłam, bo zbyt dużo tego było.

Nasi nie wyjadą na Święta do rodzin, choć niektórzy mają jakiś dalekich krewnych. Oczywiście przykro, nawet czasem bunt. W Warszawie mieszkańcy jeszcze nie zaszczepieni. Nie wychodzą już rok.

Wobec ogromu cierpienia chorych covidowych, śmierci, chorych na inne choroby nie mogących się leczyć, wysiłku i zmęczenia medyków, utraty pracy a często dorobku życia przez zamknięcie zakładów, problemów dzieci pozbawionych szkoły i ich nauczycieli, zamkniętych ludzi niepełnosprawnych z opiekunami itd… wszelkie lekceważenie zasad: maseczka, dystans-dezynfekcja, siedź w domu jak nie musisz łazić- jest po prostu grzechem przeciwko miłości bliźniego bez względu na to, czy zakazy i nakazy są legalne wobec prawa, czy wydają je “nasi” czy “obcy” i czy ten czy inny ksiądz ma inne zdanie. To powinno wynikać z naszego sumienia po prostu.

I bzdury w postaci ” Pan Bóg mnie w kościele uchroni” jest wystawianiem Boga na próbę i kpiną z wiary. Biedny ten Pan Bóg wobec niechęci korzystania z rozumu, który podarował człowiekowi. Cóż znaczą te dyskusje; komunia na rękę czy do ust, czy woda święcona zaraża /nie zarazi, jeśli przed chwilą była gotowana i wlana do wyparzonego naczynia, ale możesz sobie poparzyć palec/ i wiele innych wobec śmierci i cierpienia?


Telefon z dalekiego kraju: pani, Polka – pyta, czy moim zdaniem katolikowi wolno się szczepić, bo w szczepionkach są ludzkie embriony. Odpowiadam, że Watykan się wypowiedział, papież się zaszczepił. “No, ale jakiś ksiądz na internecie ….”. Jak bardzo jesteśmy podatni na omamienie przez guru? Jakich przewodników wybieramy?


A mnie się marzyło, że w Wielkim Poście będziemy zachęcani do wyrzeczenia w imię miłości: do noszenia maseczki, chociaż niewygodna i w ogóle to bzdura bo wirusa nie ma /usłyszałam dzisiaj na stacji benzynowej/, do zrezygnowania z niepotrzebnych spotkań, do zrezygnowania z osobistego udziału we mszy św, o zgrozo! i ofiarowania tej rezygnacji w intencji zakończenia pandemii i jej ofiar, ale nie rezygnacji z modlitwy, czytania Pisma św, znalezienia transmisji mszy w internecie, uczynków miłosierdzia i jałmużny. Tak, wyrzeczenie się tego, co dawało nam poczucie bezpieczeństwa wyrzuca nas na drogę w nieznane, ku głębi. Iluż katolików na świecie musi się obejść miesiącami bez sakramentów i trwają wiernie w wierze? Bo brak kapłanów, bo wojna, bo muszą się ukrywać ze swoją wiarą, bo leżą zamknięci w domach?

Że będziemy zachęceni do solidarności, do zatroszczenia się o najsłabszych, którym najtrudniej, do zaniechania walki z wrogiem, obojętne kto nim dla mnie jest, w obliczu tragedii. Sorry, nie słyszałam z ust wielu pasterzy, ale z pewnością mam niedosłuch. Choć wiem o takich, którzy mają ręce urobione po łokcie. Do odkrycia chrześcijańskiej drogi w trudnym czasie. Znalezienia dobra w złych doświadczeniach. Pojednania i wspólnej walki. Nie między sobą lub inaczej myślącymi tylko z epidemią.

To róbmy to sami. Po prostu. Nie czekając na zachęty i wezwania. Nie patrząc, co inni.

To nasza droga przez pustynię? Droga oczyszczenia? Lud wędruje, szemrze? Jeśli tak, to czy z nami jest Mojżesz?

Nad-obowiązkowo

Może warto powrócić do krótkiej historii miłości.

O co i jak chodzi w przygodzie Boga z człowiekiem?

“To prawda, że globalna tragedia, jaką jest pandemia Covid-19, obudziła na pewien czas świadomość, że jesteśmy światową wspólnotą, płynącą na tej samej łodzi, w której nieszczęście jednego szkodzi wszystkim. Pamiętamy, że nikt nie ocala się sam, że można się ocalić tylko razem. Dlatego powiedziałem, że „burza odsłania naszą słabość i obnaża fałszywe i zbędne pewniki, z którymi tworzyliśmy nasze plany, projekty, zwyczaje i priorytety. […] Kiedy przyszła burza, opadła zasłona stereotypów, którymi przykrywaliśmy nasze „ja”, wiecznie zatroskane o własny obraz; odsłania się na nowo owa (błogosławiona) wspólna przynależność, od której nie możemy się uchylić – przynależność jako bracia” Papież Franciszek Fratelli Tutti.