Właśnie dowiedziałam się, że z powodów rodzinnych odchodzi z pracy nasz wspaniały p.Wojtek-pielęgniarz. Poszukujemy, w związku z tym: ratownika-ratowniczki medycznej, pielęgniarki-pielęgniarza lub…… farmaceuty. W Warszawie. Robota nieźle płatna, średnio trudna, prawie całkiem spokojna, w ekipie odlecianych ludzi.

Halo! Jest ktoś chętny? Pełny etacik lub kawałek.

Zmarł kolejny nasz mieszkaniec. Z Jankowic. Zawożony i przywożony kilkakrotnie do szpitala. Może, gdyby nie epidemia, jeszcze by żył. Nie miał Covida, ale jest pośrednią kolejną tego ofiarą.


O ludziach bezdomnych w czasie epidemii system nie pamięta. Generalnie zresztą system traci pamięć o ludziach. Uratuje nas tylko pamięć wzajemna, obywatelska, braterska. Wczoraj w naszym punkcie testowania jeden pan miał dodatni wynik. Po całym dniu jazd udało się go kolanem wepchnąć do szpitala.


Za wszystkie paczki-dla Artura-książki, puzzle, słodycze- i dla mieszkańców tą drogą dziękuję. Nie dam rady napisać podziękowania każdemu, ale oprócz materialnej wartości i realnego wsparcia daje nam to kopa do działania. Znaczy, że jesteśmy razem. Znaczy, że ktoś rzeczy kupił-znalazł, ładnie spakował, poszedł na pocztę, zapłacił. Dał nam swój czas, pieniądze, wysiłek. A co do Arturowych słodyczy, to synek przybrał na wadze przez siedzenie w domu, więc musimy uważać. Jak zapomni, to trochę rozdzielę pomiędzy innych.


Takich gestów wsparcia doświadczamy tysiące. To drobne i większe-jakąż miarę przyłożyć?- znaki dobroci zwykłej, codziennej. Z niej szyje się podarty świat. Świętość malutka.


Na dzisiejsze Święto Pan Jezus dostał ogromne chryzantemy. Ludzie, którzy nad tą doniczką dość długo pracowali zarobili ……9 zł. Za tyle, w akcie rozpaczy, sprzedają.

I tak sobie myślę o świętości. I do wniosku dochodzę, że mój Artur taki właśnie jest. Czy człowiek niepełnosprawny intelektualnie, całkowicie zależny od innych, nie umiejący mówić może zostać świętym?


Nie wyobrażam sobie, choć może mam za mało wyobraźni, że któregoś dnia, na Placu św. Piotra odbędzie się beatyfikacja kogoś z zespołem Downa na przykład. Chociaż…….

Wspólnota Małych Sióstr Uczennic Baranka /Francja/ przyjmuje osoby z zespołem Downa do zgromadzenia.

No bo, jeśli błogosławieni są cisi, to oni są cisi. Nie walczą o władzę, kasę, nie pogardzają, znoszą swój los nie skarżąc się. Ubodzy w duchu? Proszę bardzo. W większości są, zresztą nie tylko w duchu. Miłosierni? Bardzo często bardziej niż my-sprawni. Prześladowani dla sprawiedliwości? Jak najbardziej. Bo niechciani, pogardzani, spychani na margines naszego życia, traktowani są często jak ciężar, wymawia się im, że kosztują, odmawia prawa do życia, muszą walczyć o pampersa i wózek, o miejsce wśród innych, wysłuchiwać, że są zawadą, głupkami, ciężarem, a to nie jest sprawiedliwe. Taka malutka świętość.

Tak, tak. Nam się wydaje, że opiekując się nimi zarabiamy na Niebo. I pewnie po części słusznie. Na Niebo zarabia się miłością. Ale to oni będą tam stać na bramce.

Nad-obowiązkowo

Sprawni duchem, niesprawni ciałem

bł.Herman Kaleka

1013-1054

Urodził się w rodzinie hrabiego. Niepełnosprawny, poruszał się z trudem. Jako dziecko oddany do klasztoru, który go przyjął tylko ze względu na hojne darowizny ojca. Okazał się geniuszem w wielu dziedzinach wiedzy. Poeta. Muzyk. Ułożył wiele antyfon, sekwencji i hymnów. Wśród nich do dziś śpiewane Salve Regina, Alma Redemptoris i Veni Sancte Spiritus.
Pod koniec życia stracił wzrok.

św.Germana

1579-1601

Urodziła się z niedowładami i gruźlicą węzłów chłonnych. Jako mała dziewczynka straciła matkę. Macocha wygoniła ją z domu, mieszkała ze zwierzętami, których musiała pilnować. Życie spędzała na modlitwie. Potrafiła się podzielić z uboższym kromką chleba rzuconą przez macochę. Znosiła drwiny ludzi. Gromadziła wokół siebie dzieci na modlitwę. Po śmierci przy jej grobie modlący się doznali licznych cudów.