Artur padł wreszcie ze zmęczenia przedświątecznymi szaleństwami. Od dawna nie zabieram go do miasta, bo tam wszystko przypomina o „lezentach’, które się dostaje pod choinkę. Tęże dopiero dzisiaj chłopaki ubierają, żeby skrócić męki autystyka w oczekiwaniu na świętego z paczkami. Wyszedł z wanny tylko na nową koszulę od nieznanego Przyjaciela.

„Udało się! „-jak krzyczy czasem mój synek, kiedy wyprzedzam jakiś samochód. Wszyscy, o których wiemy, dla których Boże Narodzenie to czas smutny i przypomnienie o samotności i biedzie,  dostali cosik dzięki Wam, którzyście przysyłali, przekazywali, dawali. W domach Wigilie też wypasione, z prezencikami dla każdego mieszkańca. Zasłużony dla ludzkości czy nie, Pan Bóg go kocha i one są symbolem tej troski.

Od kiedy Bóg urodził się jako Człowiek nie jesteś sam. Ma Twoją twarz. Moją twarz. Oby przez nią przebijał się Jego blask. Mimo zmarszczek, bruzd, czasem brudu, poniżenia czy smutku. Poprzez grymasy złości czy nienawiści Twarz Boga usiłuje się przebić swoim pokojem i miłością.

Żaden makijaż nie pomoże. Nie da się poprawić spojrzenia niechęci najlepszym kosmetykiem. Da się poprawić sercem.

Ból Boga przybrał postać Dziecka. Nędznego, bezbronnego, zagrożonego pychą i bezwzględnością. Potraktowanego z szacunkiem przez kilku półdzikich pasterzy i 3 pokręconych poszukiwaczy Mądrości. Bo łazić taki kawał drogi przez niebezpieczne pustkowia za jakąś gwiazdą  żeby na końcu znaleźć biedne dziecko w grocie to trzeba było być odważnym szaleńcem.  I tak trwa do dzisiaj. Ból Boga trwa, bo chociaż minęły dwa tysiąclecia, ciągle nienawiść i zawiść mają się nieźle. I ciągle Miłość ma postać bezbronnego, ubogiego dziecka.

Radość Boga przeplata się  z tym bólem. Radość z każdego gestu ludzkiej dobroci przekraczającego podziały, których w dziele Stworzenia być nie miało. To nasza wolność poprzez złe wybory buduje barykady i strzela, niszczy, grabi.

Jezus walczy wyłącznie miłością. Walki w tym stylu i taką bronią życzę sobie i każdemu. Może boleć. Jego też bolało. Ale zwyciężył. Nie jesteśmy sami. On walczy z nami. My, półdzicy pasterze i porąbani poszukiwacze Mądrości.

Na naszym malutkim poletku doświadczalnym zasiadamy razem do wigilijnego stołu i żadna dziewczynka z zapałkami nie zastanie zamkniętych drzwi. Żadne prawo nam tego nie odbierze.

Ludzie bezdomni i z-domni, zdrowi i chorzy, pracownicy i mieszkańcy, święci i przestępcy, kardynałowie, biskupi i żebracy. Każdy z nas jakoś zgubił gwiazdę na drogach życia i oto znowu świeci.

 

Bóg stał się człowiekiem po to, żeby człowiek mógł stać się Bogiem /sw.Atanazy/ Stać się takim, jak On.