zochciński wąwóz
Renia przyjechała z Potrzebnej na kilka dni oddechu, jako, że ostatnio nie spała całe noce, bo trzeba było do chorych wstawać. Chorzy albo odeszli albo trafili do szpitala z powodu pogorszenia stanu, więc może się wyspać. Uwaga: pogorszenie nie na skutek opieki reniowej, tylko choroby. Spać może dłuuuugo, bo w Nagorzycach znów nie ma prądu, więc ciemno i zimno Tym razem agregat był na miejscu i nie trzeba latać z Zochcina. Zresztą o lataniu zapomnieć też trzeba. Drogi zasypane. Inżyniera dwa razy dzisiaj chłopcy wyciągali, zanim przesiadł się na Air Force 1 czyli nieoceniony terenowiec i do Warszawy zdążył na bardzo ważne spotkanie biznesowe z…..Chińczykami. Tak, zainteresowani są naszymi produktami i to nie żart. Może dotrzemy do Państwa Środka choć nie jak  Matteo Ricci. Jak Pani Wójt w końcu odśnieżyła, to dotarliśmy do Ostrowca z ekipą czterech chłopaków i dziewczyn w liczbie dwóch: ja i siostra Ela, z transportem mebli i wyposażenia dla młodych, którym wynajęliśmy mieszkanie. Ich dom rodzinny jest bowiem tak daleko, że do szkoły mają dużo bardziej niż pod górkę. Wstają o piątej, wracają wieczorem, do i od autobusu parę kilometrów. Jak tu mieć jeszcze siły na naukę? Jak nie zawieje do cna, to jutro ich przewieziemy na nowe śmieci i wymówki, że nie ma siły na naukę już nie będzie. Swoją drogą trzeba mieć powera, żeby się nie załamać i kontynuować szkołę w takich warunkach jak oni i wielu innych. Chylę czoło. Tak mają niektórzy nasi stypendyści. O brakach w wyżywieniu, ubraniu i ogrzewaniu nie wspominając. “Nie mają chleba, niech jedzą ciastka”/podobno Maria Antonina, ale wątpliwe, żeby były to jej słowa, nie dlatego, że była taka szlachetna, tylko wypowiedziawszy je musiałaby mieć dziesięć lat/

Resztę dnia spędziłam w sklepach. Miki mi zafundował kwiatki doniczkowe do nowego kwietnika, którym usiłuję stworzyć “miejsce przyjazne niepełnosprawnemu” czyli Arturowi. I żeby nie było, że wszyscy zimowo odziani, a synek w tyłeczek tłusty marznie, to fundnęłam mu zimową kurtkę, co łatwe nie było. Miał piękną, od wielu lat tę samą, ale “sie podarła”. Sklepy przerzuciły się na odzież wiosenną zmylone aurą. Została tylko ta na wagę złota, czyli w cenach kosmicznych. Jednak udało się załapać na przecenkę.  A Ela upiekła pyszne ciasto, bo imieniny Tomka były wczoraj, a “sto lat” dzisiaj. Dostaliśmy ogromne ilości ciasta w proszku i czasem się przydaje, choć wolelibyśmy proszek z czego innego, na przykład z mleka, albo do prania. Cóż, darowanemu koniowi…..I biedacy czasem ciasto zjedzą. 
Nad-obowiązkowo
św.Jan Chrzcieciel De La Salle 
 cały swój spadek-500000 $
obecnej wartości, roztrwonił ciepłą 
rączką na chleb dla biedaków
w czasie głodu zimą 1683/1684. 


Przy okazji powyższego cytatu z Marii Antoniny znalazłam informację, że piekarze we Francji musieli sprzedawać ciastka po cenie chleba, jeśli zabrakło tego ostatniego. Jednak, tak czy inaczej, trzeba było mieć pieniądze. I w tym problem. Nie tylko historyczny, ale całkiem współczesny. To nie sezon na szczaw i mirabelki,  panowie politycy. Co tym razem zaproponujecie w zamian? Jakie menu na sezon zimowy?

1552-1610
przywiózł do Chin zegar mechaniczny
Matteo Ricci włoski Jezuita, który ewangelizował Chiny. Nauczył się języka /w trzy miesiące, był geniuszem!/ i zagłębił w kulturę kraju. Nawiązał kontakty z elitą, zaskarbił sobie życzliwość cesarza. Zdobył szacunek i uznanie mandarynów. Ubierał się tak jak oni. Jeden z dwóch Europejczyków, którzy weszli do historii Chin. Drugi to Marco Polo.

Zapoznał tamtejszych uczonych z mapą świata,  co pokazało, że Chiny nie są jego pępkiem. 



Swoją 

drogą nieco przy tym ryzykował, o czym wiedział.  Nagle przestać być w centrum to niemiłe uczucie. Przetłumaczył dzieła zachodnich filozofów, astronomów i matematyków na chiński, a do Europy przeniósł znajomość konfucjanizmu, stwarzając podstawy dialogu. Komponował muzykę i w śpiewanych tekstach “przemycał” wartości chrześcijańskie.




grób M.Ricci- cesarz jako przywilej
wydał zgodę na pochowanie Jezuity
w Pekinie, obok pałacu. 
Napotkał na opór ze strony innych misjonarzy, których narzucanie zachodniej kultury doprowadziło do zakazu chrześcijaństwa na długie lata.  Niemniej to jemu udało się zasiać w Chinach Ewangelię na tyle trwale, że Kościół przetrwał prześladowania i masakry i istnieje do dzisiaj. Jest ojcem inkulturacji: niejako tłumaczenia przesłania Chrystusa na kulturę konkretnego ludu. Proces beatyfikacyjny w toku. Przydałby się nam taki gość. Do rozmów z gimnazjalistami i wszelkimi ….stami lub stkami. Lewicą, prawicą itd. Facet był niezwykle inteligentny i pracowity. Ewangelii nie narzucał, nie szedł w ilość, raczej przybliżał i oswajał. Zostawił 2500 ochrzczonych w Chinach. A w ludowej świadomości jest patronem zegarmistrzów. 

Człowiek po­tyka się o kre­towis­ka, nie o góry/Konfucjusz/