W ubiegłą niedzielę najpierw Zupa na Plantach. I powalili mnie! Tłumik z zakasanymi rękawami kroił, pichcił, pakował, książki segregował i generalnie bałagan mają świetnie zorganizowany. Inżynier z Mikim mnie do Krakowa zawieźli, rekolekcje dla studentów i nie tylko odpracowałam, po raz kolejny Kościoła Powszechnego czyli braterstwa doświadczywszy. W dominikańskim refektarzu zachwiałam harmonię białości swoim brązowym habitem. Karmią całkiem dobrze te mnichy i miłe są, a jakże. Niezmordowani Inżynier z Mikim paczkę ze mną odebrali z rąk studentów.
Chłopaki moje kochane w tym czasie remont Artura pokoju zrobiły. Ominęło mnie sprzątanie. Artur patrząc na gołą, choć czyściutką ścianę pokazał paluszkiem i wykrztusił: “ochód Artur prosi”, co oznaczyło kilka godzin wspólnego szukania fototapety z “ochodem” w internecie, a teraz oznacza konieczność czekania na przesyłkę. Tu się zaczynają schody, bo my – autystycy- nie znamy pojęcia “później”. Poleciałam do sklepu i kupiłam jakiś taniutki plakacik z samochodami na przeczekanie.
Błażej z Medyni wpadł na chwilę z kilkoma mieszkańcami po zimową odzież, którą przygotowała Marta w Jankowicach. Ruszyło tam życie. Jurek-rzymianin kładzie rzeszowskiej Zupie kafelki w kuchni, nasze kobitki robią kanapki. Niestety “dzisiejsza młodzież” nie dotrzymała słowa i Błażejek nie przesłał mi zdjęć, więc musicie uwierzyć na słowo.
Jutro kolejne rekolekcje. W Nowym Sączu, w kościele OO. Jezuitów, ponoć nazywa się kolejowy. Na szczęście Inżynier stamtąd pochodzi, więc w przerwie pomiędzy licznymi zajęciami mnie zawiezie. A ks.Jacek bawi w Mariackim w Krakowie.
Biznes się więc kręci, choć doprawdy nie wiemy jakim cudem. Pewnie-Boskim. Co myślę na temat Autora tych cudów jest na tej stronie – nagranie z rekolekcji. I przyszło mi do głowy dzisiaj, że mamy niezwykle “klawe życie”, co przypominać sobie warto, jak się ma go dosyć.
A jak ja wyjeżdżam, to ktoś musi moje “ja” zastąpić. Janek z Warszawy przyjechał do pilnowania Artura, Tomki dwa, Tamara, Miki, Inżynier- oni zawsze są pomocni, ale każdy ma też swoją robotę. Dlatego też nie mogę być “latającą mniszką”. Już św. Benedykt w swojej regule przestrzegał braci przed lataniem po świecie. Nie obrażajcie się zatem ludzie, kiedy odmawiam przyjazdu tu czy tam. Od gadania w Kościele są inni. Taki podział ról. Czasem podzielę się tym, czym żyjemy, ale najpierw trzeba żyć, żeby o tym mówić. Nikt nie nauczył się miłości z podręcznika. Ja jestem drogą, prawdą i życiem./Jezus Chrystus/
Nad-obowiązkowo
Podróże kształcą. W krużgankach dominikańskiego klasztoru odkryłam obraz. Nie krzyczcie feministki!
To św.Antoni z Florencji 1389-1459. Był tak niskiego wzrostu, że nie chciano go przyjąć do zakonu. Ponoć habit dostał przypadkiem. Nowicjat odbywał razem z Fra Angelico. Słynął z mądrości i miłosierdzia. Pełnił funkcje przełożonego w wielu klasztorach, sam zakładał niektóre. Kiedy wbrew woli został arcybiskupem Florencji, dbał o ubogich, odwiedzał parafie. Ponoć wsparł kiedyś wdowę z córkami, ale odkrył, że kobitki przepuściły kasę na rozrywki. Może to one dostają lanie od malutkiego, ale krewkiego świętego? Razem z mitrą mierzył ponoć 150 cm. Moc ducha robi porządki! Założył przytułek św.Marcina, rozdawał, co miał biedakom, tak, że po jego śmierci w kasie arcybiskupstwa zostało parę dukatów.